Jedno z najbardziej rozpoznawalnych dzieł da Vinci znajduje się w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie. Tytułowa dama to Cecilia Gallerani – wybitna włoska poetka, która to wdała się w płomienny romans z ówczesnym księciem z Mediolanu.
Okazuje się, że słynny obraz skrywa w sobie dość zaskakującą tajemnicę. Malunkowi przyjrzał się francuski inżynier – Pascal Cotte, który to opracował specjalną technologię „prześwietlania” obrazów. Sam twórca tej metody porównuje ją do obierania cebuli z jej kolejnych warstw.
I taki właśnie zabieg spotkał dzieło Leonarda. Co się okazało? Ano, na przykład to, że pierwotnie gronostaj wyglądał zupełnie inaczej, niż w ostatecznej wersji obrazu. Był bardziej wątły i mniej okazały (przypominał z lekka wyleniałego szczura).
Jakby jednak zajrzeć jeszcze głębiej, to okaże się, że początkowo uwieczniona na portrecie Cecilia w ogóle nie trzymała w swych ramionach żadnego zwierzęcia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS