A A+ A++

Spotkaliśmy się, by porozmawiać o sukcesji biznesu, więc zacznijmy od kontrowersyjnej tezy: niektórych seniorów nie da się zastąpić. Najlepszym przykładem na to jest Zlatan Ibrahimović grający w Milanie. 39 lat na karku, a doskonale wiemy, że przekazanie schedy nie wchodzi w grę, bo młodzież nie dorasta do pięt temu, który ciągnie wózek.

Oj, Zlatan… Można go kochać, można nienawidzić, ale każdy powinien przyznać, że to wybitny piłkarz. I wiek rzeczywiście w ogóle mu nie przeszkadza.

Zresztą doskonale pan trafił z tym przykładem, bo Milan to mój ulubiony klub. Pamiętam, że oglądałem finał Mistrzostw Europy w 1988 r.: Holandia przeciwko Związkowi Radzieckiemu. W „Oranje” niesłychana paka, nie dało się ich nie kochać. Tym bardziej, że przecież złoili naszych „braci”. Kilka miesięcy później dostałem plakat tych wspaniałych chłopaków, ubranych w koszulki w czarno-czerwone pasy. No i tak pokochałem Milan.

No dobrze, ale czy da się zastąpić tego, który przez lata ciągnie wózek? Bo ustawa o zarządzie sukcesyjnym to przecież przewiduje.

Oczywiście, że się nie da zastąpić jednego człowieka drugim, bo każdy jest wyjątkowy. Jedni mają jeden talent, drudzy – inny. Jedni są zdolniejsi, inni mniej. Tylko czy w związku z tym należy dopuścić do sytuacji, w której firma zgaśnie wraz z właścicielem? Jeżeli ktoś, kto prowadził działalność, umrze, to lepiej, żeby majątek w bezbolesny sposób przejęli bliscy. Bez wątpienia może być tak, że nie poradzą sobie tak dobrze jak zmarły, ale warto dać im szansę. Zresztą, Milan po Zlatanie też będzie musiał jakoś funkcjonować. W mądrze zarządzanym biznesie trzeba brać pod uwagę, że kiedyś zabraknie jego założyciela.

zobacz także:

Jeśli więc pan pyta, czy sukcesja biznesu to zawsze prosta sprawa i zastąpienie jednej osoby drugą, to oczywiście odpowiedź brzmi: nie. Ale prawo powinno zapewniać możliwie najlepsze rozwiązania, aby umożliwić zmiany pokoleniowe w biznesie.

Mamy grudzień 2020 r. Czy przepisy o sukcesji są takie, że nic w nich już nie trzeba zmieniać, czy jednak warto nad czymś jeszcze popracować?

Ustawa o zarządzie sukcesyjnym, jak i zresztą każda inna ustawa, to nie jest „Dawid” Michała Anioła. Jeżeli ktoś uważa, że jakiś akt prawny jest idealny, to moim zdaniem albo się nie zna, albo kręci. Dobra legislacja polega na weryfikowaniu tego, jak przepisy sprawdzają się w praktyce. Regulacje o sukcesji mają już dwa lata. Po roku znowelizowano ustawę, usprawniając procedurę przejmowania koncesji i zezwoleń jeszcze za życia przedsiębiorcy. Osobiście chętnie wprowadziłbym też ułatwienia w przejmowaniu przez następców udziałów w spółkach, podobnie jak w jednoosobowej działalności gospodarczej.

W tym na spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością?

Tak, to przecież popularna forma wykonywania działalności gospodarczej. I najczęściej są to spółki, w których jest jeden lub dwóch wspólników. Te spółki w praktyce funkcjonowania bardzo przypominają spółki osobowe. Osobiste zaangażowanie wspólników jest tak duże, że w zasadzie spółka, choć formalnie kapitałowa, to wcale nie opiera się na kapitale, lecz na konkretnym człowieku. Znam zresztą z praktyki przypadki, gdy śmierć wspólnika bardzo utrudniała dalsze funkcjonowanie spółki, w efekcie niekiedy ją zrzucając w przepaść.

Przy czym – tu od razu uprzedzę – znam też głosy, że nie należy mówić o sukcesji w spółkach kapitałowych. I w porządku, choć ze znaczną częścią z nich się nie zgadzam, to szanuję je. Dlatego mówienie o sukcesji w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością traktuję jako pewien skrót myślowy, pokazujący chęć do ułatwienia życia ludziom po śmierci wspólnika, tak by nie palić spółki tylko z powodu perturbacji właścicielskich. Konkretne propozycje natomiast będą musiały być wypracowane we współpracy m.in. z ministerstwami sprawiedliwości i aktywów państwowych.

Tak więc, ujmując to najprościej, chciałbym, żeby ułatwić przedsiębiorcom prowadzenie działalności po śmierci wspólnika. A o szczegółach dopiero będziemy rozmawiali.

Gdy podsumowywaliśmy funkcjonowanie ustawy o zarządzie sukcesyjnym po roku jej obowiązywania, byliśmy zgodni co do tego, że przepisy są niezłe, ale jest kłopot z przekonaniem do potrzeby zadbania o sukcesję przedsiębiorców. Jak jest po dwóch latach?

Mam dane z 19 listopada 2020 r. Zgodnie z nimi w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej ujawnionych jest 19,1 tys. zarządców sukcesyjnych. Zaś w 1914 przypadkach działa zarząd sukcesyjny, czyli mamy sytuację, w której przedsiębiorca zmarł i ktoś już wprost korzysta z dobrodziejstw ustawy.

Liczba aktywnych jednoosobowych działalności gospodarczych wynosi ok. 2,5 mln. Bez wątpienia realnie wykonuje ją mniej osób. Mamy zaś 19,1 tys. zarządców sukcesyjnych. Dużo to czy mało?

Uważam, że jest nieźle. Gdy projektowaliśmy ustawę, nikt nie zakładał, że przedsiębiorcy masowo rzucą się do wpisywania zarządców sukcesyjnych do ewidencji. Wiele dobrych rozwiązań ludzie wdrażają do firm z pewnym opóźnieniem. Nie przezwyciężymy … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOrganizacje pozarządowe żądają unijnego prawa chroniącego wolność prasy
Następny artykułVolkswagen całkowicie wycofuje się z aktywności w motorsporcie