Kierowca z Katowic tuż przed wyjazdem na tor Vallelunga doznał podczas treningu kontuzji kostki, która uniemożliwi mu wzięcie udziału w ostatnich trzech wyścigach sezonu. Dla zawodnika Cram Motorsport oznacza to przedwczesny koniec udanego, debiutanckiego sezonu w Formule 4.
W sierpniu kartingowy mistrz Polski z sezonu 2017 został pierwszym Polakiem, który wywalczył punkty we włoskiej Formule 4, uważanej za jedną z najbardziej wymagających serii wyścigowych na świecie. Na trudnym torze Imola katowiczanin wywalczył wówczas dziesiąte miejsce w trzecim wyścigu drugiej rundy sezonu.
Niestety, z powodu zakażenia koronawirusem Kaprzyk opuścił w środkowej części sezonu wyścigi na torach Mugello i Monza, ale w listopadzie z powodzeniem wrócił do walki podczas kolejnej rundy na Imoli.
– Byłem bardzo podekscytowany startem na kolejnym nowym dla mnie torze i chciałem zakończyć sezon mocnym akcentem, ale niestety podczas ostatniego treningu przed wyjazdem do Włoch uszkodziłem lewą kostkę – mówi Mateusz Kaprzyk. – Gdyby stało się to dosłownie kilka dni wcześniej, pewnie zdążyłbym wrócić do zdrowia, ale w tej sytuacji o starcie nie ma niestety mowy. Runda na Vallelundze miała być dla mnie nie tylko ostatnią w tym roku, ale także ostatnią w Formule 4, w której od samego początku planowaliśmy spędzić tylko jeden sezon. Mieliśmy w tym roku sporo pecha, ale też pokazaliśmy dobre tempo i kilka razy walczyliśmy o punkty, co w tak mocnej i licznie obsadzonej serii jest dla debiutanta sporym sukcesem. Ogólny bilans był więc pozytywny. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi i pracowali ze mną w tym sezonie, a także polskim kibicom, którzy niesamowicie gorąco dopingowali mnie w tym trudnym przecież dla wszystkich roku. Koniec zmagań w Formule 4 nie oznacza dla mnie jednak jeszcze końca sezonu. Mam nadzieję, że jeszcze w grudniu wrócę na tor i rozpocznę przygotowania do przyszłorocznych startów w nowej kategorii.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS