Niepewność, niewiedza i związane z nimi poczucie zagrożenia towarzyszą większości z nas od początku pandemii koronawirusa. Wywołany przez nie stres może być bardzo silny. Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, powinien poprosić o nią psychologa – nawet jedna konsultacja pomaga zastanowić się, co można zrobić, by minimalizować negatywny wpływ stresu na codzienne życie i funkcjonowanie. Warto również zaufać sobie i stosować te rozwiązania, które pomagały nam przed wybuchem pandemii. Dobrą metodą może być również łagodna dyscyplina. Ale z naciskiem na łagodna, a dopiero później dyscyplina. Czyli dużo łagodności i wyrozumienia dla siebie w zaistniałej sytuacji połączone ze skrupulatnym wykonywaniem zaplanowanych obowiązków. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z dr. Szymonem Chrząstowskim z Wydziału Psychologii UW.
Kwarantanna trwa już kilka tygodni, z jakimi obawami najczęściej zwracają się do Pana pacjenci?
Mogę powiedzieć, z jakimi obawami i problemami zgłaszają się do nas zwłaszcza studenci. Występują głównie trzy typy problemów. Najpoważniejsze to te związane z szeroko rozumianą przemocą, przemocą fizyczną, ale częściej przemocą mającą charakter psychologiczny. Są to sytuacje bardzo poważne, z którymi obecnie niełatwo sobie poradzić. Druga grupa to problemy adaptacyjne. Jedni z nas adaptują się lepiej do zmieniających się warunków, jak na przykład praca z domu, drudzy – gorzej. Występuje stres i ogólne napięcie związane z niepewnością co do przyszłości, co do sytuacji finansowej. Ludzie bardzo różnie w takich sytuacjach reagują. Trzecia grupa problemów, to są te problemy, które już istniały przed pandemią, a teraz pod wpływem stresu się nasilają. Pandemia może wyostrzać istniejące wcześniej problemy. Podam przykład, w pewnych okolicznościach dane problemy ze zdrowiem fizycznym nigdy się nie ujawnią, jeśli żyjemy w szczególnie dobrym, sprzyjającym środowisku. Jednak w niesprzyjających okolicznościach te problemy ze zdrowiem fizycznym lub inne choroby mogą się zaostrzyć, tak samo jest z problemami społecznymi. Całkiem dobrze radzimy sobie w dobrych, normalnych warunkach. Kiedy pojawia się stres, różnego rodzaju dolegliwości mogą stać się jednak niezwykle dojmujące – na przykład, życie samemu. Czym innym jest izolacja w pojedynkę, a czym innym izolacja we dwójkę. Pewne problemy – niedostrzegane albo takie, które są tylko w zarodkach, mogą teraz okazać się szczególnie dokuczliwe.
Czy oprócz intensyfikacji lęków, z którymi borykają się na co dzień pacjenci, izolacja uruchamia w ludziach inne procesy psychologiczne?
Jestem ostrożny, odpowiadając na tego typu pytania. Jest wiele osób próbujących szybko wyjaśnić potencjalne zjawiska, które może zachodzą, a może nie zachodzą, które nam się wydaje, że zachodzą. Próbują opisać pewne procesy psychologiczne na podstawie jakiś własnych jednostkowych doświadczeń. Stąd szczególnie my – jako pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego – powinniśmy być bardzo ostrożni z taką pośpieszną próbą wyjaśniania obecnej sytuacji, występowania zjawisk społecznych lub psychologicznych, które być może są związane z tym, co się właśnie dzieje. Pytanie jest jak najbardziej zasadne, jednak by na nie odpowiedzieć w sposób rzetelny, potrzeba więcej czasu, więcej namysłu i uwzględnienia naprawdę wielu bardzo różnych zjawisk, a przede wszystkim przeprowadzenia badań. Wiem, że moi koledzy i koleżanki starają się obecnie takie projekty badawcze realizować. Uważam, że chcąc odpowiedzialnie uprawiać naukę, należy przeprowadzać badania i dopiero posiadając ich wyniki, w sposób odpowiedzialny odpowiedzieć na tego typu pytanie. Choć rozumiem, że wymogi prasowe mogą być zupełnie inne, bowiem ich celem jest szybkie wyjaśnianie tego, co się dzieje. Jednak jako pracownik uniwersytetu zachowałbym w tej materii ostrożność.
Czy obserwując obecną sytuację, jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będą wyglądały więzi międzyludzkie po pandemii czy jest to raczej ocieranie się o futurologię?
To jest trochę futurologia, ponieważ tego po prostu nie wiemy. Będzie to niestety zależało od szeregu różnego rodzaju czynników. Ja wiem, że to jest odpowiedź, której się nienawidzi. Ale jest to jedyny odpowiedzialny sposób, w jaki można odpowiedzieć na takie pytanie. Wszystko zależy od tego, ile będzie trwała taka sytuacja, jakie będą uwarunkowania społeczno-ekonomiczne. Tu należy również zwrócić się z pytaniem do socjologów i psychologów społecznych.
W mediach pojawiają się wywiady z psychologami, którzy twierdzą, że w popandemicznym społeczeństwie będą częściej występowały takie zjawiska jak stres pourazowy czy różnego rodzaju nerwice natręctw. Czy to ponownie futurologiczny koncept?
Nie jestem specjalistą od tego typu zaburzeń, ale z mojej wiedzy w sferze psychopatologii podchodziłbym do tego typu przewidywań z dużą ostrożnością. Na pewno możemy powiedzieć, że większość z nas przeżywa większy stres, również osoby, które są szczególnie na takie napięcie uwrażliwione. U tego typu osób mogą się pojawić dodatkowe problemy ze zdrowiem psychicznym. Jednak często nie doceniamy swojej odporności psychicznej, ludzkiej zdolności radzenia sobie z różnego rodzaju trudnymi sytuacjami. W tej sferze przeprowadzono szereg badań. Większość z nas bardzo dobrze radzi sobie z nawet bardzo trudnymi doświadczeniami związanymi z przeżywaniem silnego stresu. Trudno mi powiedzieć, na jakiej podstawie niektórzy koledzy wnioskują, że przybędzie osób z objawami stresu pourazowego. Byłbym tutaj niezwykle ostrożny. U części osób, które przed epidemią mały tendencje do reakcji lękowych na skutek stresu, podobne reakcje mogą się nasilić, jednak to, czy będzie ich więcej i zostaną wywołane ściśle tym, co się w tej chwili dzieje, pozostaje niewiadomą. Wszystko zależy od tego, ile będzie trwała izolacja.
Czy istnieją jakieś doraźne środki lub sposoby, które mogłyby pomóc w zaistniałej sytuacji? Nie tylko w kontekście poskramiania własnego umysłu, lecz także kwestii pracy zdalnej i innych nowych wyzwań w obszarze godzenia pracy i życia rodzinnego?
Po pierwsze, w mediach pojawiło się mnóstwo różnych porad ekspertów, jak sobie poradzić z bieżącą sytuacją. Wiąże się z nimi pewne niebezpieczeństwo. Oczywiście, te porady są świetne i często naprawdę trudno się z nimi nie zgodzić. Jednak w praktyce, z różnych powodów, bardzo trudno jest je wprowadzić w życie. Zatem należy do tych rad podchodzić ostrożnie, by sobie nie zaszkodzić, myśląc: „takie wspaniałe rady, a ja nie potrafię skorzystać z tego, co ci ludzie mądrze piszą”. Ja mogę udzielić odpowiedzi ogólnej. Jeśli człowiek naprawdę czuje, że kompletnie nie radzi sobie z tym, co się dzieje, to może wtedy warto jest udać się na konsultację psychologiczną, żeby zastanowić się, co można w konkretnym przypadku zrobić. Czasami taka konsultacja, nawet nie psychoterapia, może okazać się niezwykle pomocna. Druga rzecz: należy spróbować radzić sobie w ten sam sposób, w jaki człowiek radził sobie przed pandemią. Każdy z nas wypracował pewne własne sposoby radzenia ze stresem i nie należy o tym zapominać, teraz właśnie należy się do nich odwoływać, jeśli są one dla nas korzystne. Oczywiście, nie zawsze wszystkie nasze sposoby radzenia sobie ze stresem adaptacyjnym będą dla nas dobre. Ostatnia rzecz, którą mogę powiedzieć, ale mówię to zupełnie jako osoba prywatna z własnego doświadczenia, w moim przypadku, jak i ludzi, których znam, dobrze działa pewnego rodzaju łagodna dyscyplina. Ale z naciskiem na łagodna, a dopiero później dyscyplina. Czyli dużo łagodności i wyrozumienia dla samego siebie w zaistniałej sytuacji. Taka dyscyplina to również próby wypracowania własnych sposobów poradzenia sobie z trudną sytuacją. Jak choćby w przypadku osób pracujących z domu, które posiadają dzieci. Muszą oprócz własnej pracy jednocześnie organizować dla swoich dzieci zdalne nauczanie, opiekować się nimi – to jest bardzo duże wyzwanie. Stąd akcentuję łagodność, bowiem są to sytuacje trudniejsze. Nie dysponujemy żadnym złotym środkiem, jak coś takiego robić idealnie.
Czy przewiduje Pan, że problemy psychologiczne mogą się nasilić za kolejne trzy, cztery tygodnie, kiedy będziemy już pewien czas izolować się w swoich domach?
Wydaje się nam – osobom, które organizują pomoc psychologiczną dla studentów i pracowników, jak również koleżankom i kolegom z innych ośrodków – że obecnie nie należy się spodziewać jakiegoś szczególnego zainteresowania naszymi usługami. Może ono nastąpić paradoksalnie wtedy, kiedy obecna sytuacja zacznie się kończyć, kiedy będziemy musieli powrócić do codziennych obowiązków. Na przykład, rozpoczną się egzaminy, studenci będą musieli przygotować się i przystąpić do sesji, która może zostać dodatkowo obciążona różnego rodzaju wyzwaniami organizacyjnymi. Teraz znajdujemy się w fazie mobilizacji. Mobilizujemy się, staramy sobie jakoś radzić z sytuacją. Ten trudny moment może nadejść właśnie wtedy, kiedy już nie będziemy musieli być tacy zwarci i gotowi do radzenia sobie. Można to porównać do sytuacji, kiedy po ciężkim dniu pracy wracamy do domu. Z jednej strony wszystko jest za nami, z drugiej strony to jest ta chwila, kiedy już możemy zdjąć tę zbroję. Wtedy nastaje taki trudny moment, ponieważ raptem możemy się poczuć wyczerpani tym, co się wydarzyło. Póki walczymy, adrenalina nas nakręca. Jako społeczeństwo, nie możemy sobie obecnie pozwolić na spadek formy, ale w pewnym sensie problem się zacznie, kiedy problem się skończy. Stąd myślę, że kiedy pandemia się zakończy, pojawi się wiele radości, ale również może wystąpić wiele niepokojów i reakcji wymagających, paradoksalnie, pomocy psychologa.
Czy w takim okresie jak teraz, kiedy jesteśmy wystawieni na działanie wielu bodźców, z perspektywy psychologii lepiej je ograniczać? Natknęłam się na teorię, w myśl której zalecano, żeby martwić się codziennie, ale tylko przez pół godziny. Czy są to kwestie jednostkowe, gdzie niektórym pomaga regularna obserwacja wykresów zachorowań, a innym – piętnaście minut oglądania wiadomości, aby potem przez resztę dnia starać się zachować dotychczasowy rytm życia?
Trudno mi powiedzieć, co będzie lepsze. Mogę jednoznacznie powiedzieć, że kluczowe jest zadbanie o odpowiedni stopień różnorodności. Wyłącznie śledzenie tego, co się aktualnie dzieje, bez zadbania o inne sfery życia, może rzeczywiście okazać się trudne i niezwykle stresujące. Nie umiem powiedzieć, ile czasu należy śledzić wiadomości, ale dobrym pomysłem jest zadbanie o to, żeby nie sprowadzić swojego życia do pilnego śledzenia informacji o koronawirusie i pandemii. Na początku jest to naturalna reakcja, należy śledzić takie informacje, ale z upływem czasu nie można zapominać, że w życiu dzieje się wiele innych rzeczy, które są równie istotne i ważne.
W jakim zakresie obecnie działa Centrum Pomocy Psychologicznej UW?
Pomoc świadczona w ramach Centrum jest całkowicie bezpłatna i świadczona tak, jak dotychczas, tylko zdalnie. Strona Centrum Pomocy Psychologicznej UW została tak przekształcona, by móc służyć zarówno studentom, jak i pracownikom uniwersytetu. Znajdują się tam informacje o formach oferowanej pomocy oraz sposobach zapisania się na spotkania. Ponadto na bieżąco aktualizujemy dane o tym, gdzie w obrębie Warszawy można skorzystać z bezpłatnej pomocy psychologicznej lub psychiatrycznej, by studenci i pracownicy mieli możliwość konsultacji również poza uniwersytetem.
Rozmowa z dr. Szymonem Chrząstowskim
Katedra Psychologii Klinicznej Dziecka i Rodziny, Pracownia Psychologii Zaburzeń Rodziny
Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego
Źródło:
Wpływ pandemii koronawirusa na zdrowie psychiczne
Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą – daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami. – Cyprian Kamil Norwid.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS