A A+ A++

Jeszcze raz celebrujemy święto Chrystusa Króla w ostatnią niedzielę października w kalendarzu Tradycyjnej Rzymskiej Mszy. Ten dodatek tego święta do katolickiego kalendarza jest dość niedawny. Ustanowił je Papież Pius XI po fizycznym i moralnym zniszczeniu I wojny światowej, wojny po której Europa nigdy się nie pozbierała. Święto Pius XI ogłosił 11.12.1925 / The feast was promulgated by Pius XI on December 11, 1925. Poprzedziła je encyklika Ubi arcano Dei consilio w 1922, w której tragiczny stan Europy przypisał „temu, że większość ludzi wypchnęła Jezusa Chrystusa i Jego święte prawo ze swojego życia; że ci którzy nie mieli miejsca ani w sprawach prywatnych ani w polityce: i powiedzieliśmy dalej, że dokąd jednostki i państwa odmówiły poddania się władzy naszego Zbawiciela, nie będzie naprawdę żadnej obiecującej perspektywy trwałego pokoju między narodami… W Mat 28:18 sam Jezus mówi: ‚Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi’. W Apok 19:16 Chrystus jest uznany za ‚Króla Królów i Pana Panów’. Pius XI napomina katolickich wiernych by praktykowali Panowanie Chrystusa czyniąc Go centrum ich życia.

.

Kiedy słyszymy te słowa encykliki dzisiaj, musimy przyznać, że istnieje prawdziwa luka w rzeczywistości między 1925 i 2020. Luka nie neguje prawdy słów papieża, ale on nie mógłby nawet sobie wyobrazić głębokiej sekularyzacji zachodniego świata zwłaszcza po II wojnie światowej. Świat w którym żyjemy jest nie tylko wojowniczo świecki: staje się jawnie antychrześcijański. I to nie tylko ci na stanowiskach władzy politycznej i intelektualnej są w opozycji do wiary chrześcijańskiej. Opozycja jest też ze strony liderów Kościoła Katolickiego, którzy weszli w liberalizm z którym przez całe życie walczył św. John Henry Newman. W przemówieniu [Biglietto Speech] wygłoszonym podczas mianowania go na kardynała przez Papieża Leona XIII wypowiedział te słowa, które brzmią dla nas jasno i z napomnieniem:

I cieszę się, że mogę powiedzieć, ku jednej wielkiej psocie jaką wyrządziłem sobie od samego początku. Przez 30, 40, 50 lat opierałem się najlepiej jak potrafiłem duchowi liberalizmu w religii. Nigdy tak boleśnie Święty Kościół nie potrzebował przeciwników, niż teraz, kiedy, niestety! – jest to błąd rozprzestrzeniający się jak sidła na cała ziemię; i przy tej wielkiej okazji, kiedy jest rzeczą naturalną, że ktoś na moim miejscu, spogląda na świat i na Kościół Święty jako w nim, i na jego przyszłość, mam nadzieję, że nie będzie on uważany za nie na miejscu, jeśli odnowię protest przeciwko temu, co tak często powtarzałem.

Liberalizm w religii to doktryna mówiąca, że nie ma żadnej pozytywnej prawdy w religii, a że jedna wiara jest tak samo dobra jak inna, i to jest nauka zdobywająca codziennie poklask i siłę. Jest to niezgodne z jakimkolwiek uznaniem jakiejkolwiek religii za prawdziwą. Naucza, że wszystkie należy tolerować, bo wszystkie są kwestią opinii. Ujawniona religia nie jest prawdą, a uczuciem i smakiem; nie jako fakt obiektywny, nie cudowny; i takie jest prawo każdego człowieka – mówienia tego co mu się podoba.

W ogóle nie jest przesadą mówić o de-chrystianizacji Zachodu. W czasach kiedy badania opinii publicznej określają podstawy tego co jest prawdą, dane statystyczne pokazują jasno, że liczba praktykujących chrześcijan spadła dramatycznie w ostatnich 70 latach. I początek tego spadku w USA wydarzył się w okresie 1960-1970. Ten spadek trwa nadal. W wielu diecezjach USA mniej niż 20% katolików chodzi regularnie na Mszę. Często obwinia się za to skandale seksualne księży w minionych dekadach. To na pewno było czynnikiem. Ale najważniejszym czynnikiem jest to, że wielu katolików już nie wierzy w prawdę Wiary Katolickiej. Samo pojęcie Chrystusa Króla nie ma żadnego rezonansu u większości naszych katolików, nawet tych nadal wierzących w jakiś sposób.

Wina za tę tragiczną sytuację w Kościele leży we fiasku kleru, zwłaszcza biskupów, dostarczaniu intelektualnej i wiernej katechezy w czasach chaosu i konfliktu. Prawdę mówiąc, to kler w ostatnich 50 latach prowadził swoje owieczki do miejsca, które nie płynie mlekiem i miodem, ani nie jest pastwiskiem Boga Pasterza, a miejscem gdzie sentymentalność i lekkomyślność i przyjmowanie sekularyzmu neguje wzniosłą rzeczywistość Wiary Katolickiej. A przede wszystkim, deprecjacja życia liturgicznego Kościoła przez władcze narzucenie nie-tradycyjnej Novus Ordo Mszy na cały Kościół doprowadził nas do smutnego stanu w jakim znaleźliśmy się jako katolicy.

Na jakiś sposób dobre jest to, że pandemia zatrzymuje większość katolików w domu kiedy celebruje się święto Chrystusa Króla w kalendarzu Novus Ordo 22 listopada, z czytaniem o apokaliptycznym huku, który zbyt wielu uważa za science fiction. Bo oni zostaną oszczędzeni dzięki restrykcjom Covid-19 by przyznać się, że pojęcie Chrystusa Króla Wszechświata nie ma dla nich sensu w świecie w którym żyją.

Przykre jest to, że święto Chrystusa Króla zainspirowało pewną najgorszą sztukę liturgiczną w historii Kościoła. Jest tylko jeden obraz pokazujący prawdę o Panowaniu Chrystusa – i to jest Krzyż, taki który pokazuje Jego cierpienie, krew i rany.

Ave Crux! Spes Unica.

https://rorate-caeli.blogspot.com/2020/10/is-feast-of-christ-king-irrelevant-today.html#more

tłumaczenie:Ola Gordon

Święto Chrystusa Króla

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMinisterstwo dawkuje informacje o chorych. Baza staje się bezużyteczna
Następny artykułSolidarnościowy Korpus Wsparcia Seniorów niesie pomoc osobom starszym