Koronawirus. Rząd wprowadza wzorce rodem z Białorusi. I od razu zalicza wpadkę

Białoruskie wzorce: „skrywanie prawdy”, „zakaz mówienia”, „zaniżanie statystyk” – czy te określenia użyte przez Chadanowicza czegoś nam nie przypominają.

Jako żywo – nowe praktyki informacyjne wprowadzone przez rząd i Ministerstwo Zdrowia musiały czerpać pełnymi garściami prosto z Mińska. Pełna centralizacja danych, zakaz informowania z poziomu województwa. A wszystko oczywiście, jak stwierdził minister zdrowia Adam Niedzielski, dla dobra nas wszystkich. Poprzednio było gorzej. – Wynika to z przejścia na inny system sprawozdawczości, do tej pory bazowaliśmy na rejestrach sanepidu, które były w sposób centralny raportowane. Ten system charakteryzował się opóźnieniami – mówi szef resortu.

I jako żywo w niczym nie przeszkadza, że pierwszego dnia, po przejściu na „nowy, lepszy system” dokładniejsze informacje, np. ilu nowych zakażonych jest w Bydgoszczy, pojawiły się dopiero przed północą, zamiast – jak poprzednio – już przed południem w codziennym raporcie Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. A dziś centrala zaliczyła kolejną wpadkę – trzeba było prostować i poprawiać dane o liczbie zakażonych.

Ale może chodziło o to, aby po prostu odciąć od danych i uniemożliwić obywatelską kontrolę, którą przeprowadzał 19-latek z Torunia, Michał Rogalski. Udało się – musiał zaprzestać swej działalności.