Przez pół godziny meczu w Liege Lech grał z przewagą jednego zawodnika, a i tak przegrał. Po porażce ze Standardem Lech ma trzy punkty po czterech kolejkach grupy D. W tabeli jest trzeci – za mającymi po osiem punktów Rangersami i Benfiką.
Łukasz Jachimiak: Zgodzi się Pan, że Lech, który na początku sezonu był efektowny, teraz jest coraz bardziej rozczarowujący?
Piotr Reiss: Byłem pewny zwycięstwa w Belgii, ale – niestety – wyglądało to tak, jak wyglądało. Lech słabo zagrał w pierwszej połowie, ale czerwona kartka Oulare z 45. minuty zupełnie zmieniła sytuację. Drugą połowę Lech zaczął naprawdę dobrze, strzelił bramkę i wydawało się, że przejął kontrolę. Trudno zrozumieć, dlaczego nagle wszystko się posypało. Nie ukrywajmy, że ten Standard Liege to był bardzo słaby przeciwnik. Zdecydowanie do ogrania.
Posypało się po raz kolejny. Lech w trzecim meczu z rzędu – z Legią, Rakowem i teraz Standardem – stracił gola w doliczonym czasie gry. To jest problem mentalny? Pewności Lechowi brakowało też w tych 30 minutach, które grał w liczebnej przewadze (do 75. minuty, gdy drugą żółtą kartkę Crnomarkovic).
– W Lechu widać brak koncentracji i bierność. Przy pierwszej straconej bramce wychodziliśmy z atakiem i to strata piłki przez Tibę doprowadziła do utraty gola. Ale przy drugiej bramce była po prostu bierność. Zabrakło mi w tym meczu zęba, z którym Lech zagrał z Benfiką czy nawet w Glasgow. Lech grał w Liege bez wiary w sukces, wyglądał, jakby po prostu grał mecz, który musi rozegrać. Lech traci te bramki w końcówkach nie przez brak sił, tylko przez zdecydowany brak koncentracji.
Z czego się może brać ten brak koncentracji?
– Chyba trochę za bardzo piłkarze Lecha uwierzyli w to, że są naprawdę dobrzy. Ten zespół stać na dobre wyniki, ale pod warunkiem, że w każdym zawodnicy meczu dadzą z siebie wszystko. Jeśli wychodzili na mecz z Benfiką i Rangersami, to było widać ikrę, wiarę, była walka o każdy centymetr boiska. A tu pierwsza połowa była bardzo słaba, a w drugiej dobre było tylko 20 minut. Zagrać dobrze 20 minut to trochę za mało, żeby wygrać. Zwłaszcza w Lidze Europejskiej. Chociaż ten Standard to naprawdę tak wyglądał, że połowa zespołów z ekstraklasy by go ograła.
Uważa Pan, że Ligę Europy Lech powinien dograć słabszym składem i skupić się na ekstraklasie?
– Lech musi ratować cokolwiek. To co można było w Europie wypromować, to już się wypromowało i teraz trzeba walczyć, żeby w przyszłym sezonie znów wystąpić w pucharach. Lech jest w dolnej połowie tabeli ekstraklasy, czołówka mu ucieka. Ja wiem, że trener Żuraw mówi, że on myśli tylko o każdym kolejnym meczu, o tym, co będzie za trzy dni. Ale tu trzeba myśleć inaczej. Pal licho mecz w Lizbonie w następnej kolejce Ligi Europy. Trzeba patrzeć na ekstraklasę i ratować, co się da. Szanse na mistrzostwo już są znikome, ale w końcu jak Lech będzie grał o nic, to nie wiem czy na wiosnę ktokolwiek będzie chciał chodzić na stadion. W grudniu Lech musi podgonić ligową czołówkę, a nie przejmować się meczami na otarcie łez w Europie. Szanse na awans w Lidze Europy są już, nie oszukujmy się, mizerne. I Rangersi, i Benfica zagrają jeszcze ze Standardem, więc my musielibyśmy nie tylko wszystko wygrać, ale też liczyć na potknięcia rywali niezależne od nas. To nie ma sensu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS