A A+ A++

Placówka w Tuam oferowała pomoc kobietom w nieślubnych ciążach. Prowadzona w latach 1925–1961 stanowiła jeden z wielu ośrodków w Irlandii opłacanych przez rząd, a zarządzanych przez katolickie instytucje.

Tuam to niewielkie, spokojne miasteczko leżące w hrabstwie Galway, w północno-zachodniej Irlandii. Liczba jego mieszkańców nie przekracza 9000 osób. Ta senna miejscowość ma jednak mroczną przeszłość. W 1975 roku na terenie należącym wcześniej do lokalnego Domu Matki i Dziecka, prowadzonego przez zakon sióstr Zgromadzenia Bon Secour, dwóch chłopców dokonało makabrycznego odkrycia.

Dwunastolatkowie w nieużywanym, podziemnym zbiorniku na wodę znaleźli grób wypełniony dziecięcymi szczątkami. Sprawa jednak… nie wzbudziła większego zainteresowania. Zwłoki uznano za ofiary Wielkiego Głodu, który nawiedził Irlandię w XIX wieku. By zapewnić zmarłym spokój, ksiądz odmówił modlitwę i grób ponownie zamknięto. Musiało minąć 37 lat, by prawda o masowej mogile ujrzała światło dzienne.

W 2012 roku w „Journal of the Old Tuam Society” lokalna historyczka, Catherine Corless, opublikowała artykuł, którym przyciągnęła uwagę krajowej i zagranicznej prasy – oraz irlandzkiego rządu. Kobieta ujawniła wynik przeprowadzonego na własną rękę (i z prywatnych funduszy) śledztwa. Dotyczyło ono miejsca spoczynku 796 dzieci. Byli to podopieczni Domu Matki i Dziecka w Tuam.

Corless porównała wystawione przez ośrodek opieki akty zgonu z rejestrami pochówków na lokalnych cmentarzach. Znalazła tylko dwa groby. Miejsca spoczynku prawie 800 maluchów nadal pozostawały nieznane. Wtedy przypomniała sobie o masowej mogile z terenu, który zakon sprzedał deweloperowi i gdzie następnie wybudowano osiedle domków jednorodzinnych oraz plac zabaw.

Dom (nie dla) Matki i Dziecka

Placówka w Tuam oferowała pomoc kobietom w nieślubnych ciążach. Prowadzona w latach 1925–1961 stanowiła jeden z wielu ośrodków w Irlandii opłacanych przez rząd, a zarządzanych przez katolickie instytucje. Dzieci, które urodziły się w tych domach, były zwykle przekazywane do adopcji, choć nie zawsze następowało to od razu. W wielu przypadkach musiały minąć lata, zanim maluchy trafiły do nowych rodzin.

Były to czasy, w których ciężarne panny wykluczano ze społeczeństwa. Uważano je za zhańbione, niezależnie od okoliczności w jakich doszło do zapłodnienia. W katolickiej Irlandii bardzo często dziewczyna, która znalazła się w odmiennym stanie, a nie miała męża, nie miała również nic do powiedzenia na temat swojej sytuacji. To rodzina, nierzadko przy wsparciu lokalnych władz kościelnych, decydowała za nią. Tak było w przypadku matki P.J. Havertiego, jednego z byłych podopiecznych Domu Matki i Dziecka w Tuam.

We wspomnieniach byłych mieszkańców placówka jawiła się jako bardzo surowe miejsce, pozbawione miłości, radości oraz jakichkolwiek innych ciepłych uczuć.

Pod opiekę sióstr Bon Secour trafiła za sprawą rodziców oraz księdza z jej parafii. W ośrodku urodziła syna, który  został jej odebrany (wbrew woli). Ją samą, gdy tylko stało się to możliwe, odesłano do domu. Jednak młoda matka nie miała zamiaru się łatwo poddać i regularnie odwiedzała placówkę, domagając się widzenia z chłopcem.

By ukrócić te wizyty, zakonnice poinformowały ją o adopcji. Kobieta, nie mogąc sobie poradzić z przeżytą traumą, wyjechała do Anglii, gdzie zaczęła nowe życie. Wyszła za mąż, urodziła dzieci. Ukrywała przed światem historię pierwszej ciąży. Po wielu latach P.J. Haverty sam zdecydował się odnaleźć matkę, dzięki czemu przed śmiercią miała okazję poznać pierworodnego syna i nawiązać z nim relację. Okazało się, że zakonnice ją okłamały. Chłopiec pozostał pod ich opieką aż do ukończenia 7 lat – i nie wspominał to okresu radośnie.

W końcu los się do niego uśmiechnął. Jednak nie wszyscy podopieczni z Domu Matki i Dziecka w Tuam mieli tyle szczęścia. Część nigdy nie opuściła murów ośrodka…

Czytaj też: Piekło kobiet pod bożym dachem. Za zamkniętymi drzwiami azylów Magdalenek rozgrywała się tragedia

Smutna prawda

We wspomnieniach byłych mieszkańców placówka jawiła się jako bardzo surowe miejsce, pozbawione miłości, radości oraz jakichkolwiek innych ciepłych uczuć. Warunki mieszkaniowe również nie zachwycały. Jeden z raportów, sporządzonych za czasów działania ośrodka, wskazywał na jego przepełnienie. To znów prowadziło do niemożności zapewnienia podopiecznym odpowiedniej opieki zdrowotnej czy żywieniowej.

W aktach zgonów ujawnionych przez Catherine Corless można zapoznać się z przyczynami śmierci dzieci. Pojawia się tam m.in. grypa, zapalenie płuc, niedożywienie, epilepsja, odra czy krztusiec. Nie były to choroby nieuleczalne i zapewne odpowiednia opieka medyczna oraz dieta pozwoliłaby na uratowanie części maluchów.

fot.AugusteBlanqui / CC-BY-SA-4.0 W marcu 2017 roku potwierdzono, że znaczna część zwłok znajdujących się w grobie to ciała dzieci w wieku od kilku tygodni do kilku lat.

Wysoka śmiertelność podopiecznych ośrodka w Tuam przewija się również w raportach sporządzanych przez państwowych inspektorów w czasach funkcjonowania instytucji. Jednak pomimo widocznych dowodów niedożywienia dzieci oraz przepełnienia Domu nie uważano, że wina za ten stan rzeczy leży po stronie sióstr zakonnych. Ich praca była oceniana jako dobra, a powodów nadmiernej liczby zgonów zalecano szukać gdzie indziej.

Wątpliwości – o dziwo – nie budziły również ówczesne adopcje przeprowadzone przez placówkę. Dzieci z Domu Matki i Dziecka w Tuam były przygarnianie nie tylko przez irlandzkie rodziny, ale również wysyłane do USA, gdzie przekazywano je katolickim małżeństwom. W wielu przypadkach działo się to nielegalnie, po uiszczeniu odpowiedniej opłaty przez przyszłych rodziców. Do dziś nie są znane nazwiska dzieci adoptowanych w ten sposób. Ich akta zostały prawdopodobnie utajnione przez Kościół lub zniszczone.

Śledztwo Catherine Corless zmusiło w końcu irlandzkie władze do zbadania szczątków z masowej mogiły w Tuam. W marcu 2017 roku potwierdzono, że znaczna część zwłok znajdujących się w grobie to ciała dzieci w wieku od kilku tygodni do kilku lat i pochodzą one z okresu działania Domu Matki i Dziecka.

Wyliczenia wskazują, że średnio co dwa tygodnie w ośrodku umierało jedno dziecko. Statystyki niestety nie oddają prawdziwych rozmiarów tej tragedii, której powodów upatruje się zarówno w zaniedbaniach rządowych, jak i kościelnych.

Bibliografia

  1. R. Boland, Tuam mother and baby home: the trouble with the septic tank story, irishtimes.com, 07.06.2014
  2. Piekło w irlandzkim Kościele. Masowy grób na terenie prowadzonym przez zakonnice, polityka.pl 04.03.2017
  3. L.Kelleher, RTÉ documentary to tell story of baby born after hospitals turned away dying unmarried mum, irishexaminer.com, 18.08.2018
  4. How the Catholic Church Hid Away Hundreds of Irish Children, The New York Times, 01.11.2017
  5. Ireland: The forgotten Angels of Tuam, FRANCE 24 English, 19.03.2018
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZapraszenie na Jarmark świąteczny
Następny artykułFałszywy podmiejski raj, czyli dlaczego wracamy do miast? [Wywiad]