Ostatnio, w mediach bardzo często pojawia się zwrot: „Polska jest kobietą! Warszawa jest kobietą!” To najkrótsza forma uznania dla roli kobiet, które odważnie stają w obronie praw polskich kobiet, wyrażając także swój protest przeciwko cynicznej, całkowicie oderwanej od społeczeństwa władzy. Po ostatniej sesji Rady Miasta Sanoka można jeszcze dodać, że „polityka jest kobietą”!
Radni z klubu Prawa i Sprawiedliwości złożyli na ręce przewodniczącego skargę, odczytaną na forum rady przez radną PiS Wandę Kot, zarzucając w niej wiceprzewodniczącej rady Zofii Kordeli-Borczyk umieszczanie w mediach społecznościowych niestosownych, w tym także wulgarnych, wpisów. Zdaniem autorów skargi, czyniąc to, naruszyła ona zasady godnego zachowania przy wypełnianiu funkcji radnej. Złożona skarga nie była li, tylko wytykiem i próbą nakierowania radnej na właściwe tory. W piśmie znalazło się bowiem zagrożenie złożeniem wniosku o odwołanie z funkcji wiceprzewodniczącej Rady.
REKLAMA
– Dokładnie nie wiem, które to wpisy, zamieszczone na moim koncie na Facebooku, a było ich kilka, tak bardzo obraziły moje koleżanki i kolegów, gdyż wniosek tego nie precyzuje. Mogę się tylko domyślać, że może chodzi o mój brak zgody na łamanie praw kobiet w Polsce i systematyczne niszczenie Polski. Owszem, solidaryzowałam się z protestującymi kobietami, zamieszczając hasła m. in.: „Wspieramy Warszawę”, „Nigdy nie będziecie szły same”, czy „Wyrok na kobiety”. Kilkakrotnie reagowałam też na przejawy cynizmu i hipokryzji oderwanej od rzeczywistości władzy, pisząc: „To nie rząd! Tonie rząd! To nierząd!”, czy używając emocjonalnego „W……ać!” Nie żałuję tego. Uważam, że w obecnej sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się, nie można mówić tylko jednym głosem. Już to kiedyś przeżywaliśmy i możemy się tego bać. Chcę zaznaczyć, że osobiście niczego niestosownego w swoim zachowaniu nie widzę, moja reakcja jako kobiety/człowieka na to, co dzieje się wokół, była i jest adekwatna.
– Pod wnioskiem karcącym moje prywatne zapatrywania i grożącym pozbawieniem mnie funkcji wiceprzewodniczącej rady, podpisały się również trzy kobiety. Jest mi z tego powodu szczególnie przykro i wstyd zarazem. Obserwując to, co dzieje się na ulicach Warszawy i innych dużych miast, raczej oczekiwałabym dołączenia do grona walczących o prawa wszystkich polskich kobiet, a nie nagonki na mnie. Tu przypomnę, że jako jedyna radna miejska wyraziłam swoją opinię na temat traktowania kobiet w Polsce i poparłam ich protesty. Nie znalazłam sojuszniczek.
– Nie uważam ponadto, że moja prywatna aktywność w mediach społecznościowych powinna mieć jakikolwiek związek z moją działalnością w samorządzie. Odnoszę wrażenie, że jest to niedopuszczalna próba wywarcia na mnie nacisku, a być może także chęć ukrycia własnych ciemnych spraw, o których ostatnio głośno w Sanoku.
Jeśli kontrowersje wzbudza język, na zacytowanie zasługuje dziennikarz Polityki i autor „Wypasionego słownika najmłodszej polszczyzny”, który pisze, że wulgaryzmy są także po to, by „użyć ich jeden raz w życiu, by zabrzmiały odpowiednio mocno”. I to jest właśnie ten moment. Kiedy mówić dosadnie, jak nie teraz, gdy Trybunał, świadom, że dotyka skrajnie newralgicznej struny, w szczytowym okresie pandemii decyduje się wydać decyzję ograniczającą prawa kobiet i zmuszającą je do rodzenia nieuleczalnie chorych dzieci?
Kiedy, jak nie teraz, gdy na sanockich ulicach, jak nigdy dotąd, ponad trzy tysiące mieszkańców miasta protestuje przeciwko zaostrzeniu jednej z najbardziej restrykcyjnych w Europie ustaw aborcyjnych? Jakim, jak nie wulgarnym językiem przemówić do rozumów ludzi, do których nie trafia żaden inny rodzaj dyskursu i którzy, bez względu na okoliczności, postanowili właśnie teraz pójść na wojnę z kobietami? Kiedy mówić dosadnie jak nie teraz, gdy Trybunał sankcjonuje coś, co w świetle prawa międzynarodowego jest torturą (zmuszanie kobiet do donoszenia i urodzenia nieodwracalnie uszkodzonego płodu – o czym mówi art. 7 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych oraz art. 2 i 16 Konwencji w sprawie zakazu stosowania tortur, oraz innego okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania)?
„Prawdziwa wulgarność to nie słowo na „w” czy „k”, ale wyniosła pogarda dla słabszego i innego. A tej pogardy PiS objawił milionom Polek i Polaków w ostatniej dekadzie zbyt wiele” – pisze scenarzysta, reżyser, Andrzej Saramonowicz.
Dziś to właśnie kobiety – wśród nich przedstawicielki różnych środowisk, także radne, burmistrzynie i prezydentki miast – stoją na straży praworządności, sprzeciwiając się w akcie obywatelskiego nieposłuszeństwa opresyjnej władzy. „Grzeczne już byłyśmy, teraz jesteśmy wk……e” – krzyczą dziś kobiety w całej Polsce, także w Sanoku. Czy radna, na swoim prywatnym Facebooku, w swoim prywatnym czasie, nie ma prawa solidaryzować się z nimi i przeciwstawiać się jawnemu łamaniu praw człowieka?
Czy nie ma prawa protestować, widząc, że nielegalnie wybrany Trybunał Konstytucyjny podeptał prawa kobiet do stanowienia o tym, czy są na siłach urodzić nieuleczalnie chore dziecko? „To jest protest w obronie praw kobiet, a to jest już także protest przeciw cynicznej władzy (…). Rządowi przyjdzie zapłacić za pogardę dla ludzkiego życia, za paranoję, za cynizm prezesa. Po co wam to było? Żeby winę za przespane miesiące i własną niekompetencję przerzucić na uczestniczki i organizatorki marszów? Kto przy zdrowych zmysłach podgrzewa nastroje do czerwoności w środku epidemii? (…) Coraz więcej ludzi ma już dość tej władzy. Władzy w całości oderwanej od rzeczywistości. Władzy całkowicie oderwanej od społeczeństwa” – pisze prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Zdają się zupełnie nie dostrzegać tego sanoccy radni klubu PiS, chcący karać swoją koleżankę z opozycji za to, że w swoim prywatnym czasie postanowiła właśnie solidaryzować się z tysiącami sanoczanek, milionami Polek.
NIGDY NIE BĘDZIESZ SZŁA SAMA – piszą fejsbukowicze w geście solidarności z Zofią Kordelą-Borczyk. Ciekawe czy ich deklaracja dotrze do wszystkich sanockich radnych?
O Zofii Kordeli-Borczyk:
To znana osoba w Sanoku, który jest jej rodzinnym miastem. Studiowała na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, a także na Uniwersytecie w Cambridge. Po studiach kierowała Euroregionem Karpackim, który miał swą pierwszą siedzibę w Sanoku, potem, przez wiele lat, była prezesem zarządu Fundacji Karpackiej-Polska. Podkarpacie, a zwłaszcza region Bieszczadów długo będzie pamiętał ją z realizowanych projektów, które pozwoliły finansować wiele cennych przedsięwzięć ze środków zewnętrznych.
Mimo ogromu obowiązków potrafiła znaleźć czas na działalność samorządową. W latach 2013-2017 była radną Rady Powiatu Sanockiego, pełniąc w niej funkcję wiceprzewodniczącej. W roku 2018 została wybrana radną Rady Miasta Sanoka, obejmując funkcję wiceprzewodniczącej rady. W radzie reprezentuje wyborców stowarzyszenia Demokraci Ziemi Sanockiej. W pracach samorządu dała się poznać jako osoba ogromnie kompetentna, doskonale znająca środowisko i jego problemy. Biegła w problematyce ekonomicznej. W stosunkach międzyludzkich uchodzi jako osoba, która łączy, nie dzieli.
PS. O wulgarności:
Gilad Feldman – Uniwersytet w Maastricht;
„Badania pokazują, że osoby, które często przeklinają, charakteryzują się wysoko rozwiniętą inteligencją werbalną”.
Jakub Stefaniak – polityk, dziennikarz;
„Kulturze języka nie zagrażają wulgaryzmy, lecz brak sensu wypowiedzi”.
Monika Sienkiewicz – artystka;
„Przekleństwo nie zawsze jest wulgarne, czasem po prostu nadaje wypowiedzi wydźwięk”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS