A A+ A++

Mick Hogan nie żyje. Mogę prosić o księdza? – wydusił Jim Egan. Ręce, twarz, ubranie miał we krwi. Swojej i zmarłego kolegi z zespołu.

Wszystko trwało kilka minut. Strzały – trochę ponad 90 sekund. 21 listopada 1920 r. na mecz futbolu gaelickiego Dublin – Tipperary przyszło pięć tysięcy widzów. Tuż przed spotkaniem pod stadion Croke Park przyjechała miejscowa policja oraz brytyjskie organizacje paramilitarne. Wyjścia zablokowały samochody pancerne. Plan był taki, by przeszukać widzów wychodzących z meczu i znaleźć żołnierzy Irlandzkiej Armii Republikańskiej.

Do dziś nie wiadomo, dlaczego funkcjonariusze otworzyli ogień, niektórzy tłumaczyli się tym, że usłyszeli strzały z trybun. Tak czy inaczej, w piątej minucie meczu zaczęła się kanonada. W stronę kibiców i zawodników poleciało 228 nabojów. Zginęło 14 osób, nie wszystkie od kul – dwie zostały zadeptane po wybuchu paniki. Rannych było co najmniej 60. Wśród nich Jane Boyle, która kilka dni później miała zaplanowany ślub, i 14-letni John William Scott.

Obok Micka Hogana leżał Tom Ryan, współpracujący z IRA 27-latek, który wbiegł na boisko, kiedy zobaczył konającego zawodnika Tipperary, klęknął przy nim i zaczął się modlić. Został trafiony w plecy.

Masakra z Croke Park była błyskawicznym odwetem, bo krew lała się w Dublinie od kilku godzin. Dwunastu Apostołów, czyli oddział likwidacyjny IRA, rankiem wyrżnęło oficerów brytyjskiego wywiadu i ich agentów. Zabójcy zaskakiwali ofiary w mieszkaniach, czasami we własnych łóżkach. – W czasie wojny zlikwidowanie szpiega i donosiciela nie jest przestępstwem. Oni też nie walczą z nami za pomocą sądów. Odpłaciłem im tym samym – mówił twórca oddziału Dwunastu Apostołów Michael Collins.

Bojówki Churchilla

To nie była ta krwawa niedziela, o której śpiewało U2, a Paul Greengrass nakręcił film nagrodzony Złotym Niedźwiedziem w Berlinie. Oni opowiadali o pół wieku późniejszych wydarzeniach z północnoirlandzkiego Derry, gdy Brytyjczycy otworzyli ogień do pokojowej manifestacji m.in. przeciwko zakazowi demonstracji.

W 1920 r. nie istniała jeszcze Irlandia Północna, cała wyspa była Republiką Irlandzką, której istnienie ogłoszono podczas powstania wielkanocnego. W lany poniedziałek 1916 roku grupa powstańców zajęła pocztę i kilka innych obiektów w Dublinie. Byli słabo zorganizowani, nie przekonali do walki mieszkańców (nawet więcej: początkowo dublińczycy obwiniali ich o zniszczenie centrum miasta), więc Brytyjczycy szybko odzyskali kontrolę. Ale potem zaczęli działać po omacku. Aresztowali więcej ludzi, niż brało udział w rebelii, skazali na śmierć aż 90 osób. Przestali wykonywać wyroki dopiero po protestach i 16 egzekucjach. To był moment przełomowy, upadłe powstanie, a raczej brutalność Brytyjczyków obudziła Irlandczyków i nie tylko.

„W latach 1917-1918 wykształconym ludziom w Wielkiej Brytanii było coraz trudniej zrozumieć, dlaczego niepodległość należy zalecać rozmaitym Czechom, Polakom i Arabom, natomiast nie należy jej zalecać Irlandczykom” – pisał w „Wyspach” Norman Davies.

W wyborach w 1918 r. niepodległościowa partia Sinn Féin zdobyła 73 mandaty. Wszyscy wybrani odmówili zasiadania w Izbie Gmin i stworzyli Dáil Éireann, czyli parlament Republiki Irlandzkiej. Na pierwszym posiedzeniu ogłosili niepodległość i przyjęli konstytucję nowego kraju. Jednocześnie IRA zaczęła partyzancką wojnę, atakowała posterunki i zabijała brytyjskich funkcjonariuszy. 44-letni Winston Churchill od kilku miesięcy namawiał premiera Davida Lloyda George’a, by na terror odpowiedzieć atakami z powietrza. Gdy został ministrem wojny, wysłał na wyspę czarno-brązowych (od koloru mundurów; Black and Tans) oraz Posiłkowych (Auxiliary Division), czyli organizacje paramilitarne składające się z najemników, głównie weteranów I wojny, ale także zwykłych przestępców. „Zabijają w ciemności tych, którzy strzelają z ciemności” – tłumaczył po latach Churchill, uważający IRA za „żałosny gang tchórzliwych morderców”.

Czarno-brązowi i Posiłkowi byli wyjątkowo brutalni, atakowali ludność cywilną, wykonywali wyroki, jeszcze zanim wypowiedział się sąd. Podejrzewani o udział w porannych atakach 21 listopada Dick McKee, Peadar Clancy i Conor Clune z IRA nie dożyli północy. Zostali przewiezieni do zamku dublińskiego, gdzie najpierw byli torturowani, a potem zastrzeleni. Oficjalnie przy próbie ucieczki. W klatce piersiowej Clune’a znaleziono 13 pocisków.

Czytaj więcej: „Mogę wam obiecać tylko krew, znój, łzy i pot”. Kulisy jednej z najsłynniejszych mów w historii

Kara za mecz z Polską

„Ze wszystkich elementów tego, co wydarzyło się podczas krwawej niedzieli na Croke Park w 1920 r., najmniej wiedzieliśmy o ludziach, którzy tego słonecznego niedzielnego popołudnia 21 listopada poszli na mecz i nigdy nie wrócili do domu. Podczas obchodów setnej rocznicy wydarzeń Gaelic Athletic Association [Gaelicki Związek Sportowy] chce się skupić na tych 14 istnieniach ludzkich, które zostały stracone po ataku sił Korony Brytyjskiej” – pisze dzisiaj GAA. To nie są zdania, których można się spodziewać na stronie internetowej związku sportowego i też Gaelicki Związek Sportowy nie jest i nigdy nie był typową organizacją skupiającą się wyłącznie na fikołkach.

Od powstania w 1884 r. miał promować uprawiane od wieków na wyspie dyscypliny, w tym futbol gaelicki (piłkę można w nim kopać, kozłować i podbijać nogą), wspierać kulturę i język. Słowem: dbać o wszystko co irlandzkie i bronić się przed wszystkim co brytyjskie (okupanci zdawali sobie z tego sprawę; w 1918 r., jeszcze przed wybuchem wojny, tymczasowo nawet GAA zdelegalizowali). Jądrem irlandzkości i siedzibą związku został stadion w północnym Dublinie, który w 1913 r. został nazwany na cześć wspierającego organizację od pierwszych dni arcybiskupa Thomasa Croke’a.

GAA zdecydował, że nie będzie przyjmować ani do związku, ani do podległych klubów pracowników brytyjskiej policji i wojska. Zasada, wprowadzona w obawie przed infiltracją, została zniesiona dopiero w 2001 r. Do 1971 r. GAA zabraniał członkom nie tylko grać w piłkę nożną, krykieta i rugby, które uchodziły za dyscypliny zagraniczne, czyli brytyjskie, ale nawet je oglądać. Pierwszy prezydent niepodległej Irlandii Douglas Hyde wyleciał z GAA, bo w listopadzie 1938 r. fetował na trybunach dublińskiego Dalymount Park zwycięstwo nad piłkarską reprezentacją Polski 3:2 (tą z Ernestem Wilimowskim, która kilka miesięcy wcześniej uległa Brazylii na mundialu 5:6).

Do 2005 r. GAA nie wpuszczał na swoje stadiony sportowców uprawiających nieprawowite dyscypliny, nie zmienił przepisu, nawet gdy Irlandia wspólnie ze Szkocją starały się o organizację piłkarskiego Euro 2008. Dopiero gdy stadion Lansdowne Road był remontowany, rugbiści i piłkarze zostali zaproszeni na Croke Park. W 2007 r. przed meczem rugbistów z Anglią na tym po przebudowach 82-tysięcznym obiekcie odegrano „God Save the Queen”. Mimo protestów, obaw i przypominania, czym była krwawa niedziela, publiczność wysłuchała hymnu, a potem nagrodziła gości oklaskami. Kolejnym przełomem – w 2011 r. – była wizyta na Croke Park królowej Elżbiety II. Monarchini wyszła na murawę tunelem umieszczonym pod trybuną imienia Michaela Hogana.

Zniknęły nawet psy

Irlandczycy mieli mnóstwo czasu i powodów, by chcieć odłączyć się od brytyjskiego imperium. Anglicy przybyli na wyspę wraz z Normanami pod koniec XII wieku. Po klęsce w bitwie pod Boyne w 1690 r. katolicka większość na wyspie znalazła się pod butem protestanckiej mniejszości. Na przełomie XVII i XVIII wieku właściwie stracili prawa obywatelskie, nie mogli głosować, wykonywać zawodów prawniczych, wstępować do armii, kupować ziemi od protestantów.

Kiedy w 1801 roku powstało Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii, wyspa oficjalnie stała się gorszą, peryferyjną częścią imperium. Przełomowy dla starań o niepodległość był wielki głód z lat 1845-1849. „Ludzie wyglądają jak szkielety. Bladzi mężczyźni mają głód wypisany na twarzach, dzieci płaczą z bólu, kobietom brakuje sił, by stać. Nie widać owiec ani krów, cały drób został wyrżnięty, gdzieś widziałem jedną świnię. Zniknęły nawet psy…” – pisał w styczniu 1847 r. William Edward Forster, który po latach w imieniu imperium zarządzał Irlandią. Podstawę diety najbiedniejszych mieszkańców wyspy stanowiły ziemniaki, ale ich uprawy niszczyła zaraza. Żywności Irlandia co prawda produkowała dość, ale większość była eksportowana. A władze w Londynie nie chciały w żaden sposób interweniować, odmawiały też Irlandczykom pomocy. Opierając się na popularnym wówczas ekonomicznym leseferyzmie, liczyły, że rynek sam się wyreguluje. Minister finansów Charles Wood uważał nawet, że głód rozwiąże problemy przeludnienia i bezrobocia na wyspie.

Przez cztery lata zmarło milion ludzi, ok. 1,5 miliona wyjechało albo zostało zmuszone do wyjazdu – jak cztery tysiące osieroconych dziewczynek i nastolatek, które imperium wysłało do Australii. Miały tam znaleźć pracę jako służące i wychodzić za zsyłanych wcześniej na antypody przestępców. W sumie w wyniku głodu populacja wyspy zmniejszyła się o ponad 25 proc.

Pierwsze antybrytyjskie powstanie, trochę na fali przetaczającej się przez Europę Wiosny Ludów, wybuchło jeszcze w trakcie wielkiego głodu. Było tak małe i tak szybko upadło, że bywa pogardliwie nazywane „bitwą na grządce kapusty w ogrodzie wdowy McCormack”, jednak coś po nim zostało. Uczestnicy, którym udało się przetrwać, w 1858 r. powołali na wyspie nielegalne Irlandzkie Bractwo Republikańskie, a w USA – Bractwo Fenian. Przez następne pół wieku te dwie organizacje na różne sposoby próbowały wydrzeć od Brytyjczyków niepodległość. To, że kolejne powstanie w 1867 r. również skończyło się klęską, nie zniszczyło bractw. Fenianie trwali, bo wokół powstawały legalne organizacje, jak Gaelicki Związek Sportowy i Liga Gaelicka (miała chronić język irlandzki). Jednocześnie walka została przeniesiona do Izby Gmin. Irlandzka Partia Parlamentarna trzykrotnie doprowadzała do głosowania nad ustawą dającą wyspie autonomię. Kiedy w końcu się udało – w 1914 r. – wprowadzenie nowego prawa zostało przesunięte na zakończenie I wojny światowej. Ale zanim się ona skończyła, Irlandzkie Bractwo Republikańskie wywołało powstanie wielkanocne.

Tajemnicza siła

Krwawa niedziela nie była przełomem. Kilka tygodni później, po zasadzce IRA na patrol Posiłkowych, brytyjskie bojówki podpaliły Cork. Spłonęło ok. 300 budynków. W sumie od stycznia 1919 do lipca 1921 roku w wojnie o niepodległość zginęło 3,4 tys. ludzi, w tym 200 cywilów. Oficjalnie walkę zakończył traktat, który powoływał Wolne Państwo Irlandzkie składające się z 26 hrabstw leżących na południu wyspy. Sześć północnych pozostawało pod kontrolą Zjednoczonego Królestwa. Rozwiązanie było dalekie od idealnego. Wolne Państwo dostało status dominium brytyjskiego – taki, jaki miały już np. Australia i Kanada – co z jednej strony oznaczało dużą autonomię, a z drugiej uniemożliwiało np. prowadzenie własnej polityki zagranicznej.

Obie strony były niezadowolone. Część Anglików, bo oddawali Irlandii więcej, niż chcieli, Irlandczycy – bo dostali mniej niż niepodległość. Na nią musieli czekać do 1937 r. i przetrwać jeszcze wojnę domową. – Skąd się bierze ta tajemnicza siła Irlandii? Przecież to mała, biedna, słabo zaludniona wyspa, otoczona przez brytyjską siłę morską, nieposiadająca złóż żelaza i węgla. Jak to jest, że ma wpływ na nasze instytucje, potrafi wstrząsnąć naszymi partiami, zaraża nas swoją goryczą, targa naszymi namiętnościami i zaburza nasze działania? Jak to jest, że od pokoleń potrafi zatrzymać całe imperium i zmusić je do zajmowania się swoimi sprawami wewnętrznymi? – pytał Churchill 15 grudnia 1921 r., broniąc porozumienia w Izbie Gmin.

Michał Szadkowski

Korzystałem z: Michael Foley„The Bloodied Field: Croke Park. Sunday 21 November 1920” oraz David Stafford „Oblivion Or Glory: 1921 and the Making of Winston Churchill”

Czytaj więcej: Żołnierze przeklęci. Ilu było tych, którzy zdradzili towarzyszy broni AK?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZakaz przemieszczania się w święta – rząd pracuje nad możliwościami prawnymi.
Następny artykułFortuna 1 Liga. Czerwona kartka dla trenera, dwa rzuty karne. I ważne zwycięstwo Korony