Wojciech Grzegorzyca: Czym dla ciebie jest fotografia podróżnicza? Jak rozumiesz to szerokie pojęcie?
Przemysław Jakubczyk: Fotografia podróżnicza jest dla mnie fotografią dokumentalną, pamiętnikiem i kreacją w jednym. Jest najszerszą i najbardziej nieokreśloną w swoich ramach dziedziną fotografii, bo oprócz kryterium podróży nic jej nie ogranicza. To może być zarówno podróż do wioski obok, aby zrobić tam portrety pod wiejskim sklepem, jak i wyjazd na Święto Zmarłych do Meksyku w celu przygotowania barwnego fotoreportażu, a nawet fotografowanie zorzy polarnej na Lofotach.
A co najbardziej cię fascynuje w tej dziedzinie fotografii?
To recepta na ułomność ludzkiego mózgu (śmiech). Jesteśmy dziś bombardowani gigantyczną ilością informacji i obrazów, przez co nasza pamięć dość szybko się nadpisuje. Zdjęcia z wyjazdu pomagają odnowić już prawie zapomniane chwile i dać im drugie życie. Dodatkowo fotografia poszerza nasze patrzenie na świat. Dzięki niej możemy zacząć dostrzegać to, czego normalnie byśmy nie zauważyli – chociażby piękne światło, kompozycje i układy kolorów.
Jako fotograf podróżniczy przygotowujesz się do wyjazdów w specjalny sposób?
Po wyjeździe do Japonii – podczas którego spektakularnie ominąłem opuszczony park rozrywki niedaleko Nary, gdzie byliśmy dwa dni – obiecałem sobie, że będę przygotowywał się bardzo skrupulatnie do każdego wyjazdu. Teraz rzeczywiście jestem przygotowany na każdą podróż. Oczywiście na tyle, na ile się da, bo przy naszym stylu podróżowania jesteśmy otwarci też na różne okazje i podpowiedzi na miejscu. Zawsze przed wyjazdem staram się zrobić notatki, zobaczyć inne zdjęcia i zaznaczyć punkty na mapie offline – to taka moja podstawa.
A czego nie powinno zabraknąć w plecaku fotografa podróżniczego?
Przede wszystkim korpusu, który bardzo dobrze znamy i spełnia nasze wymagania. Nie tylko fotograficzne, ale i filmowe, ergonomiczne i funkcjonalne. Nie wyobrażam sobie podróżować np. z nieuszczelnionym obiektywem. Do tego jeden obiektyw, którym od biedy zrobimy wszystko. Może to być zoom, taki jak np. 12-45 mm f/4 PRO, który w ostatnim czasie jest moim ulubionym. Ewentualnie obiektyw stałoogniskowy w okolicy ekwiwalentu 35 mm albo 50 mm dla “małego obrazka”. Jego też musimy bardzo dobrze znać. Oprócz tego polecam zabrać ze sobą filtr polaryzacyjny, “górkę” kart i wygodną torbę lub plecak.
Ile to wszystko waży?
Mój zestaw maksymalny z wyjazdu do Indonezji ważył ok. 14 kg. Aktualnie wszystko, co ze sobą zabieram, czyli aparat, trzy obiektywy, dwie baterie, powerbank, kilka kart i torba to ok. 1,5 kg.
Myślisz wcześniej o tym, jakie ujęcia chciałbyś zrobić na miejscu, czy zdajesz się na pełną spontaniczność?
Są kadry, które da się zaplanować lub chociaż przewidzieć, dzięki aplikacji pokazującej ruch słońca czy dokładnej analizie miejsca. Przykładem jest mój wyjazd do wąwozu Dades w Maroku. Wiedziałem wtedy, że nie chcę robić kolejnego zdjęcia całego dobrze oświetlonego wąwozu, bo takich zdjęć są setki. Dlatego zaplanowałem, że wykorzystam funkcję malowania światłem w moim aparacie. Nakłada ona warstwowo światła pojawiające się w kadrze. Dzięki temu na jednym zdjęciu mogłem uchwycić z jednej strony zbocza wąwozu oświetlone ostatnimi promieniami słońca, a z drugiej pięknie rozmyte światła ruchu samochodów. Istnieje też druga strona medalu.
Spacerując nocą po Chang Mai nie byłem w stanie przewidzieć, że spotkam ulicznego barbera czy niewidomego grajka na środku głównego deptaku, gdzie tłum przelewał się dookoła niego niczym górska rzeka dookoła kamienia. Nie udałoby mi się zrobić tego zdjęcia, gdyby nie fakt, że mój aparat ma chyba najlepszą dostępną na rynku stabilizację obrazu, przez co czas ekspozycji doszedł do ponad sekundy.
Masz swoje sposoby na to, by oddać klimat jakiegoś miejsca na zdjęciach?
Zdjęcie to bardzo silne medium i może nieść każdy przekaz, ale oddziałuje tylko na nasz jeden zmysł, dlatego może zostawiać niedopowiedzenia. Jednak jest jakiś magiczny sposób, którzy poznali tylko wielcy mistrzowie fotografii. Taki, który momentalnie wprowadza nas w klimat miejsca czy sfotografowanego wydarzenia. Dla mnie dobrym przykładem jest Ragnar Axelsson. Patrząc na jego zdjęcia z albumu “The Face of North” muszę od razu zakładać gruby sweter, bo robi mi się zimno.
Moim prywatnym sposobem jest fotografowanie czegoś, co z jednej strony nas zachwyciło lub zadziwiło zaraz po wyjściu z samolotu, a już po chwili było nam obojętne ze względu na mnogość danego zjawiska. Przykładowo, nic tak nie obrazuje całej Japonii, jak długie kolejki ludzi czekających na stacji metra.
Od czego rozpocząć przygodę z fotografią podróżniczą? Czy konieczne są dalekie wyprawy?
Ależ oczywiście, że nie! Zacznijmy od czegoś, co jest w naszym zasięgu – szybko łatwo i tanio. Zrealizujmy dany temat wielokrotnie – nauczymy się na tym naszym małym poletku dostrzegać coś, czego nie zauważyliśmy za pierwszym razem. Zobaczmy, jak zmienia się światło o różnych godzinach i porach roku. Wyciśnijmy jeden temat jak cytrynę. To zrobi dobry fundament pod dalekie podróże.
Jakiego sprzętu będziemy do tego potrzebowali?
Z jednej strony – warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co będziemy robić ze swoimi zdjęciami. Jeśli trafią co najwyżej na Facebooka czy Instagrama, to nie warto inwestować w korpus za kilkanaście tysięcy zł. Oczywiście czymś innym jest inwestycja w obiektywy – tu “sky is the limit” (śmiech).
Ograniczenia nie mogą też dotyczyć takich aspektów, jak np. stabilizacja, filmowanie, uszczelnienia, autofokus itd. Każdy ustawia sobie poprzeczkę na swoim poziomie, ale warto zrobić to mądrze. Z drugiej strony – sprzęt powinien być na tyle niewielki, żebyśmy mogli łatwo go spakować i zabrać ze sobą wszędzie. Nie chodzi tu o sam korpus, ale o cały komplet. Bo co nam z małego aparatu, jeśli obiektywy ważą po ponad pół kg i przez co całe wyposażenie może ważyć nawet kilka kg.
Masz jakieś porady dla początkujących fotografów podróżniczych?
Po pierwsze – rób zdjęcia wszystkiemu i wszędzie. Tak jak powiedziałem wcześniej, fotografia podróżnicza to bardzo szerokie spektrum i zalicza się do niego wszystko, co sfotografujemy. Wszystkie zrobione zdjęcia będą rozwijały nasz warsztat.
I po drugie – znajdź fajną społeczność. Na przykład grupy związane z konkretną marką fotograficzną, czy po prostu lokalne kluby fotograficzne. To daj dwie cenne rzeczy – wspólne wyjazdy i plenery oraz szczery feedback od osoby, którą będziemy znać i nie będzie anonimowym hejterem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS