Wbrew wcześniejszym zapowiedziom jest niemal pewne, że w tym roku nie rozpoczną się prace budowlane na Wilczych Dołach. Wykonawca czeka na decyzję Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. A ta wcale nie musi być korzystna dla urzędników.
Na terenie tzw. Wilczych Dołów na początku listopada pojawiły się tablice informujące o rozpoczętej budowie. Jednak na razie to jedynie straszak na spacerowiczów, bo w praktyce sprawa budowy zbiornika retencyjnego ugrzęzła w formalnościach.
– Przed przystąpieniem do prac budowlanych teren inwestycji podlegał inspekcji przyrodników zatrudnionych przez wykonawcę. Przyrodnicy zlokalizowali na terenie inwestycji dwa opuszczone gniazda oraz sześć opuszczonych dziupli, w związku z tym wykonawca zgodnie z prawem ochrony środowiska zwrócił się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o tak zwane odstępstwa od zakazów w stosunku do gatunków chronionych – mówi Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic.
Ze względu na braki formalne, cały proces się jednak wydłużył, a w RDOŚ dopiero analizują tzw. uzupełnienia złożone przez wykonawcę (gliwickie Przedsiębiorstwo Remontów Ulic i Mostów). Dopiero po zakończeniu tego etapu, zacznie biec termin na wydanie decyzji.
– W przypadku decyzji derogacyjnych, termin ich wydania to 1 miesiąc. W szczególnych przypadkach termin ten może się wydłużyć do dwóch miesięcy
– informuje Łukasz Zych, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. – Wnioskodawca może rozpocząć prace przygotowawcze przed wydaniem decyzji derogacyjnej, jednak tylko te, które nie naruszają zakazów obowiązujących w stosunku do gatunków chronionych – dodaje.
Z tej możliwości nie ma zamiaru jednak skorzystać PRUiM. Takie zapewnienie otrzymaliśmy w magistracie, a w ubiegłym tygodniu w sprawie interweniował poseł Maciej Konieczny (Lewica/Razem), który spotkał się m.in. z prezesem PRUiM.
– Wykonawca nie będzie podejmował żadnych prac na tym terenie, nawet prac przygotowawczych
– zapewnia Łukasz Oryszczak. – Wykonawca czeka na decyzję RDOŚ ponieważ jest rzetelną firmą kierującą się w swoim funkcjonowaniu zasadą praworządności oraz odpowiedzialności społecznej – dodaje.
SPOŁECZNICY: CZEKAMY NA NOWĄ INWENTARYZACJĘ PRZYRODNICZĄ
Budowa zbiornika retencyjnego na potoku Wójtowianka już na starcie wymyka się więc harmonogramowi, który magistrat przedstawił kilka miesięcy temu. Dla społeczników zaangażowanych w obronę Wilczych Dołów to okazja, by kontynuować swój protest.
– Cały czas prowadzimy działania polegające na informowaniu odpowiednich organów administracji publicznej. Stale informujemy też gliwiczan, by byli świadomi wszystkich konsekwencji planowanej inwestycji – mówi Dawid Pasieka, jeden z liderów protestu.
– Liczymy, że Urząd Miejski oraz PRUiM wypełnią zalecenie ministra środowiska z lipca tego roku, o konieczności wykonania ponownej, kompleksowej i zgodnej ze sztuką inwentaryzacji przyrodniczej. Jak dotąd tego nie zrobili
– dodaje Pasieka.
Ministerialna wizyta Michała Wosia może mieć też wpływ na postępowanie prowadzone przed RDOŚ. Woś zapewniał w lipcu, że bez przygotowania nowej inwentaryzacji przyrodniczej, organy ochrony środowiska nie wyrażą zgody na jakiekolwiek wyłączenia. Waga tych słów jednak osłabła kilka tygodni temu, gdy Woś stracił tekę ministra i obecnie nie ma wpływu na działania resortu środowiska.
Niezależnie od decyzji RDOŚ, każdy kolejny tydzień zwłoki w budowie zbiornika to problem dla magistratu. Spór napędza działania opozycji, osłabia wizerunek prezydenta, a w tle pojawia się ryzyko utraty unijnego dofinansowania, w związku z niedochowaniem terminów realizacji inwestycji.
– Jeśli Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska będzie prowadzić postępowanie zgodnie z obowiązującymi przepisami to dofinansowanie nie będzie zagrożone
– krótko komentuje Łukasz Oryszczak.
Budowa zbiornika retencyjnego na potoku Wójtowianka ma kosztować ponad 16,5 mln złotych. 85% tej kwoty pozyskano ze środków UE.
Michał Szewczyk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS