1 . Czym męskie fantazje różnią się od fantazji kobiecych? – pytam Różę Lewanowicz, wielostronnie utalentowaną autorkę kilku książek, blogerkę salon24.pl, kiedyś bardzo aktywną pod pseudonimem Zasznurowana.
Róża Lewanowicz: “Męskie fantazje” mogą kojarzyć się tylko z jednym… Ale po latach pracy w silnie zmaskulinizowanych środowiskach – armia, technologie wojskowe, IT – wiem, że mężczyźni w swoich fantazjach werbalizowanych na głos są mocno skupieni na własnych, indywidualnych potrzebach: dobra pensja, samochody, możliwość realizacji w ulubionych zajęciach, np. sporcie. Natomiast w fantazjach nie do końca wyrażonych świadomie chcą czuć, że to, co robią, ma znaczenie, że są ważni, silni, zapewniają opiekę słabszym.
Z kobietami jest odwrotnie. W pierwszym odruchu myślimy o innych: mężach, dzieciach, rodzicach, gdy tymczasem nieuświadomione zawsze fantazje dotyczą czegoś zgoła innego: chcemy realizować własne pasje, a jednocześnie czuć, że jesteśmy zaopiekowane.
2. A jak to wygląda w aspekcie ulubionych gatunków literackich?
Róża Lewanowicz: W skrócie – faceci nie lubią nadmiernej ckliwości i rozdrabniania się z emocjami. Jak to ujęła moja koleżanka: “Jeśli chcę, by mój mąż się odczepił, grożę, że zaczniemy rozmawiać o uczuciach”. Ważniejsze jest działanie niż gadanie, zwłaszcza takie, którego się nie rozumie, bo się nie ma w sobie do tego narzędzi. Kobietom zależy na tym, by literatura wzbudzała jakieś emocje, by poruszała wewnętrzne struny, czasem do przesady, bo na co dzień zajęte są bolesną przyziemnością.
3. Dlaczego to przede wszystkim kobiety były zapalonymi czytelniczkami Twojej debiutanckiej trylogii sensacyjnej, chociaż przecież dzieje się ona głównie w środowisku wojskowym?
Róża Lewanowicz: “Porwana” podobała się także wielu mężczyznom, ale faktem jest, że poruszyła więcej kobiet. Uważam, że stało się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, pomimo szybko dziejącej się akcji, trylogia była bardzo emocjonalna, analizująca dogłębnie ludzkie problemy, np. w małżeństwie. Akcja stanowiła niejako tło do tego, o czym kobiety lubią czytać w romansach czy powieściach psychologicznych. Po drugie, cała opowieść stanowiła odwołanie do tych głęboko skrywanych kobiecych pragnień o byciu niezależną i zdolną do robienia “męskich” rzeczy, a jednocześnie byciu zaopiekowaną. Nastąpiło odwrócenie ról, które nie wszystkim mężczyznom mogło przypaść do gustu.
4. Co w Twojej ostatnio opublikowanej powieści typu fantasy sprawia, że tym razem zapala ona przede wszystkim zainteresowanie mężczyzn?
Róża Lewanowicz: “Drugie Drzewo” to powrót do tradycyjnego, a nawet pierwotnego, podziału ról, gdzie mężczyźni noszą spodnie (i broń), troszczą się o społeczność, bronią jej, zapewniają byt. W książce tej mniej jest analizy psychologicznej poszczególnych jednostek, a więcej jest skupienia na społecznych relacjach. Zauważyłam też, że kobiety odebrały treść bardziej dosłownie, co może nie być przyjemne, biorąc pod uwagę tematykę, zaś mężczyźni dostrzegli w niej intencjonalnie zawarty dowcip i ironię.
5. Jak byś zdefiniowała literaturę apokaliptyczną, do której zaliczasz swoje „Drugie drzewo”?
Róża Lewanowicz: Ciekawe jest to, że ja w ogóle nie zaliczałam tej książki do gatunku “postapo”, dopiero jeden z kolegów tak ją określił. Potrzebowałam tła do opisania historii samotnego człowieka, opuszczonego przez rodzinę i społeczeństwo. Świat po globalnej epidemii wydawał się być idealną scenerią dla kogoś takiego, scenerią, w której ta osoba odnajduje się lepiej niż inni, skoro rodzina i społeczeństwo rozpadły się na dobre.
6. Jeden z moich znajomych na początku ogłoszenia wiosną pandemii oraz pierwszych obostrzeń z nią związanych sięgnął ponownie po „Dżumę” Camusa. Czym tłumaczyłabyś to nagłe przypomnienie sobie o tej właśnie powieści?
Róża Lewanowicz: Na początku życia w Warszawie pracowałam przez parę miesięcy w kamienicy, którą Prus opisał w “Lalce”. Był to adres sklepu Wokulskiego. To sprawiło, że czytałam tę powieść z wypiekami na twarzy. Tak samo było, gdy odwiedziłam Łódź i po prostu czułam, że muszę sięgnąć po “Ziemię Obiecaną”, którą omijałam przez lata szerokim łukiem. Wydaje się więc, że szukamy w powieściach emocji, jakie towarzyszą nam w danej chwili, czegoś, z czym możemy się identyfikować, żeby poradzić sobie z tymi emocjami i myślami. Pisarz szuka ich w pisaniu, czytelnik w czytaniu.
7. Czy poza swoją apokaliptyczną powieścią znasz inne, które mogłyby stać się lekturą (być może nawet rodzajem instrukcji) na taki trudny czas jak obecny?
Róża Lewanowicz: Osobiście, jako czytelnik, nie lubiłam nigdy tego gatunku literackiego i gdyby ktoś zapytał mnie, czy kiedyś po taki sięgnę jako pisarz, odparłabym, że na pewno nie. Jednak to przecież jedynie środek do osiągnięcia celu, a w tym wypadku było to przelanie na papier, czy też raczej ekran komputera, nagromadzonych myśli i uczuć.
Książek nie polecę – chociaż znajomi mówili, że seria “Metro” jest świetna – bo praktycznie nie czytam powieści, ale oglądam czasem filmy i seriale opowiadające o świecie po epidemii (mój ulubiony serial to “12 małp”, gdzie problem zarazy rozwiązuje się za pomocą podróży w czasie). Nie bardzo wierzę, by któryś z nich mógł stać się pociechą bądź instruktażem na trudny czas – są po prostu zbyt przygnębiające albo brutalne. Czytamy i oglądamy te treści, ponieważ lęk przed katastrofami globalnymi mamy zapisany w genach po przodkach, którzy ich doświadczyli. Literatura i film pomagają nam nieco rozładować napięcie, ale raczej niczego nie uczą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS