Firmy mają ogromne problemy z nowym VAT-owskim Jednolitym Plikiem Kontrolnym. I duże, i małe. Kar za błędy obawiają się też gminy.
Co robią przedsiębiorcy w czasie jesiennego nawrotu koronawirusa? Zamiast rzucić wszystkie siły na ratowanie swoich firm, zastanawiają się wraz z księgowymi jak opisać transakcje w VAT-owskim Jednolitym Pliku Kontrolnym. Od października trzeba je oznaczać specjalnymi kodami.
Firmy mają z tym olbrzymi problem, a dylematów z każdym dniem przybywa. Pisaliśmy o nich już wiele razy, nie wiadomo chociażby jak oznaczać części samochodowe, szkolenia, usługi IT czy transakcje z podmiotami powiązanymi. Tymczasem termin wysyłki nowego JPK zbliża się wielkimi krokami (25 listopada), a za każdy błąd w ewidencji grozi 500 zł kary.
Czytaj także:
Co na to skarbówka? Ministerstwo Finansów próbuje rozwiewać wątpliwości w broszurach na swojej stronie internetowej. Ale nie jest w stanie rozwiązać problemów firm, które fakturują setki czy tysiące transakcji.
Może więc chociaż mali mają łatwiej? Do sporządzania i wysyłki JPK dostali od Ministerstwa Finansów zaktualizowane bezpłatne narzędzia, m.in. aplikację e-mikrofirma. Wprawdzie przez kilka dni nie działała, ale resort zapewnia, że wszystko już jest w porządku.
Próżno jednak liczyć na to, że będzie prościej i szybciej. Po pierwsze, mali też muszą oznaczać transakcje. Po drugie, nowa aplikacja wymaga więcej niż stara. Przykładowo, w poprzedniej wersji e-mikrofirmy wystarczyło wpisać, co kupujemy i podać kwotę netto. System wyliczył VAT i brutto. A jak zaznaczyliśmy, że odliczamy tylko połowę podatku od wydatków na samochód, uwzględnił to w ewidencji. Teraz trzeba podzielić na połowę i wszystko wpisać samemu. Różnica niby nieduża, jak ktoś ma jedną fakturę to się nie napracuje. Jak dziesięć (sto) może już mu się znudzić.
Okazuje się, że kłopoty ma … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS