A A+ A++

Trzy lata temu zmarł jej mąż Bogdan Kalinowski. Razem z nim tworzyła najbardziej rozpoznawalną parę kinomanów. Oglądali razem każdy film, który wchodził do kin, i prowadzili skrupulatną ewidencję obejrzanych tytułów. W ostatnich latach, ze względu na chorobę, nie mogła już chodzić do kina. Jak pisze Anna Adam, która poinformowała o jej śmierci, w marcu wyjątkowo zgodziła się na obejrzenie filmu na komputerze, czego nigdy wcześniej nie robiła. Był to film “Dwóch papieży”.

Panią Marię pożegnało też kino Muza. – Dziś odeszła Pani Maria Kalinowska, największa poznańska (polska, a prawdopodobnie i największa w skali wszechświata) kinomanka, sąsiadka Kina Muza. Dołączyła do Pana Bogdana i jesteśmy pewni, że gdziekolwiek są, mają do dyspozycji największy ekran i najbogatszą bibliotekę filmów do obejrzenia – czytamy na profilu kina.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Jak opowiadała reporterkom “Wyborczej” 14 lat temu, w kinie zakochała się podczas pierwszego seansu. – W kinie Olimpia w Poznaniu były poranki dla dzieci. Miałam siedem lat, kiedy poszłam pierwszy raz z mamą. Chodziłyśmy też do teatru, opery, ale to mnie tak nie wciągnęło. A kiedy już mogłam chodzić sama, chodziłam na każdy nowy film. Tata przynosił z pracy gazetę, to biegłam po niego na przystanek i od razu czytałam, co nowego. Dzięki temu kinu to ja się też dobrze uczyłam, bo mama powiedziała, że jak będę miała złe oceny, to koniec z kinem – opowiadała. Pierwszym pierwszym filmem, który zapisała w zeszycie, była radziecka komedia pt. “Dziewczyna z gitarą”, obejrzana w 1959 r.

 Maria zaraziła też męża miłością do kina. Poznali się przy 1798. jej filmie na kursie dla bibliotekarzy. – Usiadłam przy pierwszym stoliku. Bogdan usiadł na końcu. A prowadzący kurs mówi: “Niech pan z końca przyjdzie bliżej”. Potem dostaliśmy listę lektur. Ja tych książek nie miałam, a Bogdan miał wszystkie. I tak się poznaliśmy. Miałam 27 lat. On nie był może wielkim pasjonatem, ale miał taką podatność na chodzenie do kina, bo nie każdy to ma. Po roku zaczęliśmy chodzić razem na każdy film – opowiadała  Maria Kalinowska. – Z poprzednimi panami mogłam mówić o wszystkim, tylko nie o filmach, z Bogdanem nie miałam takich problemów – wspominała.

Tylko raz i to w kinie

– Pierwszy wspólnie obejrzany film, zapisałem go dużymi literami: “KRÓL, DAMA, WALET” Skolimowskiego. Kwiecień 1973 r. – czytał z pożółkłego zeszytu Bogdan Kalinowski, gdy kilka lat temu rozmawiała z nim reporterka “Wyborczej”. Kiedy byli razem, Bogdan zaczął prowadzić dokładną, złożoną ewidencję obejrzanych filmów, korzystając z systemu bibliotecznego przeznaczonego dla szkolnej biblioteki (każdy film zapisywany jest na osobnej karteczce w określony sposób). W 2008 r. obejrzeli film o numerze 10 tys. (była to brytyjska komedia pt. “Happy-Go-Lucky”, czyli co nas uszczęśliwia).

Mieli zasady – filmy oglądali tylko w kinie i tylko raz.

Kiedy 10 lat temu musieli wyprowadzić się z wynajmowanego mieszkania przy ul. Polnej, miasto zaoferowało im niewielkie mieszkanie w oficynie kamienicy nad kinem Muza. Lokal wymagał kosztownego remontu. Do mieszkania tego wprowadzili się w lipcu 2010. Koszty kapitalnego remontu sfinansowano ze zbiórki m.in. podczas charytatywnego seansu w kinie Muza. Dla Marii i Bogdana Kalinowskich to był wymarzony adres – nad kinem. W 2015 r. byli tu na 120 seansach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBiałoruś: liczba zatrzymanych od początku protestów przekroczyła już 25 tys. osób
Następny artykułPonownie Urrutia