Sytuacja, którą opisuje dziennikarka miała miejsce w okolicach Stadionu Narodowego.
Jak opisuje „Gazeta Wyborcza”, już po rozwiązaniu Marszu Niepodległości, grupa chuliganów atakujących policję zeszła na peron na stacji PKP Warszawa Stadion. Za chuliganami ruszyła policja, a za nimi – wbrew komunikatom służb – dziennikarze.
„Kiedy policja rzuciła się po schodach na stację metra Stadion, ruszyliśmy za nimi. Po schodach ruchomych pobiegliśmy aż na peron. Tam policjanci najpierw wyłapywali uciekających uczestników zamieszek, a potem zawrócili i przyparli do barierki tych, którzy, jak my, obserwowali, co się dzieje i robili zdjęcia. Nie pomogło to, że krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy, zaczęli nas pałować” – opisuje sytuację Kim.
„Miałam na sobie niebieską kamizelkę z napisem PRESS, podniosłam do góry ręce i krzyczałam, że jestem tu służbowo, ale policjanci, teraz już naprawdę rozwścieczeni, bili nas pałkami. Mnie po nerkach, ale fotoreporter Adam Tuchliński oberwał po głowie i został zrzucony ze schodów. Wpadliśmy wprost w objęcia nadbiegających z dołu policjantów, ale na szczęście przepuścili nas” – czytamy dalej w tekście dziennikarki.
Kim opisuje także, jak na peronie pojawił się przerażony Azjata, „z twarzą zalaną żółtą mazią, zasłaniał oczy i błagał o pomoc”. „Po polsku krzyczał, że nic nie widzi. Na pomoc rzucili się dziennikarze: podawali chusteczki, fiolki z solą fizjologiczną, wezwali karetkę” – relacjonuje dziennikarka, zwracając uwagę, że policjanci nie reagowali na prośby o pomoc.
Czytaj także:
Dlaczego pałowano dziennikarzy? Kto rzucał racami w stronę mieszkań? “Wiele rzeczy do wyjaśnienia”
Czytaj także:
“Ostatni raz stosowano je w 2014”. Bosak o manewrach “z czasów PO”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS