A A+ A++

Ta druga sprawa jest o tyle ciekawa, że zgodnie z przedwyborczymi prognozami amerykańskich banków wariant, w którym prezydentem zostaje Joe Biden, ale Republikanie zachowują kontrolę nad Senatem, a do tego Donald Trump próbuje podważyć wynik wyborów i podburza swoich zwolenników, był przedstawiany jako zdecydowanie najbardziej negatywny. Tymczasem w takim właśnie otoczeniu amerykański indeksy urosły od powyborczej środy do piątku o blisko 5 proc. (S&P 500), a Nasdaq wzrósł nawet o 7 proc. Na innych rynkach na świecie sytuacja wyglądała podobnie, nasz WIG 20 w ciągu tygodnia urósł o ponad 10 proc., co zdarzyło się w Warszawie pierwszy raz od 2008 roku.

Przy okazji mogliśmy zaobserwować, jak łatwo tak zwany rynek radzi sobie ze zmianą narracji i potrafi bez problemu wytłumaczyć sytuację, która jest zupełnie inna od tej, którą przewidywał raptem kilka dni wcześniej. Szybko okazało się, że to, że Biden i Demokraci nie będą mieć kontroli nad Senatem to bardzo dobrze. Przed wyborami wydawało się, że to źle, bo nie da się wtedy uchwalić dużego programu pomocowego dla amerykańskiej gospodarki, gdyż w Senacie zablokują go Republikanie, tak jak robią to od wielu tygodni. Po wyborach obowiązuje wersja nieco bardziej złożona: to bardzo dobrze, że Senat będzie w opozycji do Bidena, bo dzięki temu nie będzie on mógł podnieść żadnych podatków. Programu pomocowego też nie da rady uchwalić, ale to nic, bo w takiej sytuacji będzie musiał wkroczyć Fed i kolejny raz złagodzić politykę monetarną. Giełdy oczywiście kochają takie łagodzenie i stąd euforia na rynkach – będziemy mieć niskie podatki Trumpa, ale bez samego Trumpa, który potrafił niepotrzebnie wywołać na przykład jakąś ryzykowną wojnę handlową, a do tego Fed znów będzie działać. W ten sposób scenariusz najbardziej negatywny stał się scenariuszem zupełnie pozytywnym. Warto o tym pamiętać na przyszłość: „rynek” zawsze sobie znajdzie jakieś wytłumaczenie na każdy, najbardziej nawet zdumiewający ruch w górę, lub w dół.

Jednak ważniejsze pytanie dotyczy tego, co dalej?

W perspektywie najbliższych dwóch miesięcy, czyli w okresie, w którym Joe Biden będzie ciągle tylko prezydentem-elektem kluczowe z punktu widzenia gospodarki i rynków finansowych wydają się trzy sprawy.

Co dalej z Donaldem Trumpem?

Po pierwsze istotne jest, jak będzie zachowywał się odchodzący prezydent Donald Trump. To, że w tej chwili nie uznaje on wyniku wyborów, nie wydaje się istotne, gdyż jak dotąd nie przedstawił on ani jednego dowodu potwierdzającego jego zarzuty. Gdyby takie istniały, zapewne już by to zrobił. Z kolei przewaga Bidena w wyborach jest na tyle duża, że nawet ponowne przeliczenie głosów w Georgii, czy Wisconsin nie powinno tutaj niczego zmienić. To, że w grudniu Kolegium Elektorskie wskaże jako kolejnego prezydenta Joe Bidena, wydaje się w tej chwili przesądzone. Trump jednak będzie pełnić swoją funkcję aż do 20 stycznia 2021 i przez ten czas jego decyzje mogą mieć wpływ na gospodarkę. Zwłaszcza istotne może być tutaj to, czy zamierza on robić cokolwiek w sprawie rozprzestrzeniającego się wciąż w USA koronawirusa. Wydaje się to mało prawdopodobne, bo wcześniej deklarował on, że amerykański rząd zamiast na doraźnej walce z pandemią skupi się na poszukiwaniu szczepionek. Ostatnie rewelacje ze strony firmy Pfizer o tym, że ta szczepionka już za chwilę będzie gotowa może utwierdzać Trump w jego postawie ignorowania tego, co w tym momencie dzieje się w amerykańskich szpitalach i co z pewnością ma zły wpływ na gospodarkę.

Oczywiście w ciągu najbliższych dwóch miesięcy Trump może podjąć też inne kontrowersyjne decyzje, w tym tygodniu zdymisjonował na przykład za pomocą tweeta sekretarza obrony. Po rynku krążą plotki, że ten sam los czeka szefostwo FBI, szef Pentagonu sam podał się do dymisji. Generalnie Donald Trump niepogodzony ze swoją porażką w ostatnich miesiącach swojego urzędowania ze względu na całkowitą nieprzewidywalność może być jeszcze większym czynnikiem ryzyka dla gospodarki i dla rynków niż był do tej pory.

Co dalej z Senatem?

Po drugie rynki będą na pewno bacznie przyglądać się przebiegowi kampanii wyborczej do Senatu w Georgii. Tam bowiem w drugiej turze zaplanowanej na 5 stycznia 2021 r. ostatecznie rozstrzygnie się, kto będzie kontrolować tę izbę Kongresu przez kolejne dwa lata. W tej chwili wiadomo, że Demokraci zdobyli 48, a Republikanie 50 mandatów. Istnieje nadal możliwość, że Demokraci ich dogonią, jeśli tylko wygrają drugie tury w Georgii. Wtedy będzie remis 50 do 50, a w takiej sytuacji w Senacie przesądza głos wiceprezydenta, czyli teraz wiceprezydent-elekt Kamali Harris.

Szanse na to nie są duże, bo Georgia, to jednak stan tradycyjnie „republikański”, Biden wygrał w nim wybory minimalnie, więc demokratyczni kandydaci na senatorów zapewne nie będą faworytami. W przypadku jednego z mandatów kandydatowi republikańskiemu do przekroczenia 50 proc. głosów zabr … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWsparcie rządu pozwoli na uruchomienie kolejnych linii autobusowych w regionie
Następny artykułBezpłatne badania mammograficzne. Mammobus tym razem na ul. Solskiego