Joanna Sadzik: Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie, ale jesteśmy przygotowani, by nawet w całkowitym lockdownie finał się odbył, ponieważ czekają na nas ludzie, którzy potrzebują pomocy. Obecna sytuacja jest dla naszych podopiecznych jeszcze trudniejsza niż w normalnych warunkach, nie możemy od nich oczekiwać, że sami poradzą sobie z problemem biedy czy bezrobocia. Oczywiście, niosąc pomoc, przestrzegamy wszystkich zasad bezpieczeństwa, korzystając ze wsparcia merytorycznego wirusologa i mikrobiologa dr. Tomasza Dzieciątkowskiego, który doradza nam, jak ograniczyć ryzyka wynikające z pandemii – zarówno dla osób potrzebujących, jak i darczyńców czy wolontariuszy – opiniując wszystkie procedury.
Już wiemy, że nie będzie możliwości kontaktu bezpośredniego darczyńców z wolontariuszami czy odwiedzenia wraz z wolontariuszami rodzin. Paczki będzie można natomiast dostarczać do magazynu, jak dotychczas. Mam wielką nadzieję, że tegoroczne obostrzenia nie zniechęcą nas do pomagania, że je przeczekamy i za jakiś czas wrócimy do normalności.
Jest dziś więcej potrzebujących, ale czy również więcej osób zgłasza się do wolontariatu?
Obawialiśmy się, że pandemia wpłynie na liczbę zgłoszeń. Studenci zazwyczaj deklarują się we wrześniu, a już na przełomie lata i jesieni szukają wokół siebie rodzin potrzebujących wsparcia. W tym roku nie było pewności, jak będą działały uczelnie, więc i odzew był nieco mniejszy. Mniejsze było też zaangażowanie ze strony seniorów, a w wielu miejscowościach to właśnie koła i kluby seniorskie angażują się w Szlachetną Paczkę. Zresztą, my też nie chcieliśmy narażać tej grupy wiekowej na niepotrzebne ryzyko. Wreszcie połowę naszych wolontariuszy stanowią osoby mające rodziny, pracujące, są to zwłaszcza kobiety. I ta grupa bała się zobowiązywać do wolontariatu, nie mając pewności, czy oprócz pracy zdalnej nie trzeba się będzie zająć dziećmi, które rozpoczną ponownie zdalną naukę.
Na szczęście już w październiku wiedzieliśmy, że mamy dziesięć tysięcy wolontariuszy. Wielu z nich mówi, że angażuje się w pomaganie po raz pierwszy, bo widzi, że wokół pojawiają się różne cenne inicjatywy i trochę im głupio, że sami nic od siebie nie dają.
Czy te dziesięć tysięcy wystarczy?
To, czego teraz potrzebujemy, to głośnego mówienia o tym, że Szlachetna Paczka działa mimo pandemii. Nie wszyscy wiedzą, ale połowa darczyńców to szkoły i firmy, a te właśnie teraz w dużej mierze przeniosły się do domów. Trudniej więc zorganizować tę pomoc. A za kilka dni otwieramy bazę potrzebujących rodzin i potrzebujemy liderów, którzy w warunkach zdalnych zajmą się organizacją paczek dla potrzebujących.
Ale jak skutecznie dotrzeć do tych osób? Jak komunikować tegoroczną akcję?
Każdy z nas ma prawo czuć się ambasadorem Szlachetnej Paczki, każdy więc może opowiedzieć znajomym: „Słuchajcie, zorganizujcie się albo zorganizujmy się” – to po pierwsze. Po drugie są firmy, które są naszymi partnerami od lat i te będą organizować pomoc niezależnie od lockdownu. Deklarują, że będą działać ze swoimi klientami i już starają ich pozyskać.
Ja sama bardzo nie lubię online’owego życia, jestem osobą społeczną, potrzebuję ludzi. Ciężko mi pracować zdalnie, żyć zdalnie, spotykać się na kawę zdalnie. Jednocześnie, pamiętam, jak rok temu byłam przez cały listopad i grudzień w Warszawie, i choć znajomych i rodzinę mam w Krakowie, udało mi się zdalnie zorganizować paczki dla dwóch rodzin. Potraktowałam to jak projekt: zrobiłam excel, rozdzieliłam zadania i to wszystko zrobiłam z około trzydziestoma osobami, które wzajemnie się nie znały: znajomymi z podstawówki, z liceum, z moich poprzednich miejsc pracy, sąsiadami, kolegami, koleżankami. Udało się, więc wiem, że to możliwe, trzeba tylko uwierzyć i się do tego przekonać.
Czy w związku z pandemią rozważacie możliwość robienia przez darczyńców zakupów przez internet z opcją bezpośredniego doręczenia do potrzebujących? Albo wręcz możliwość przekazania pieniędzy?
Jeżeli chodzi o pieniądze, nadal stoimy na stanowisku, że nie jest to dobra forma pomocy, chociaż zdarza nam się przekazywać bony na zakupy w konkretnym miejscu, bo na przykład potrzebne są drzwi wejściowe do mieszkania. I dobrze, żeby rodzina mogla sama wybrać kolor drzwi.
Jak najbardziej można też robić zakupy online. Na razie wiemy, że magazyny będą funkcjonować normalnie, ale jeżeli ktoś z państwa bezpieczniej by się czuł, wysyłając paczkę kurierem, jest to możliwe. Mam darczyńcę, panią Joannę zresztą, która mieszka w Stanach Zjednoczonych i co roku kupuje wszystko online i dostarcza przez kuriera do magazynu. Bezkontaktowo. Dzwoni tylko, żeby dowiedzieć się, czy na pewno paczka dotarła do nas i do rodziny.
Lęk nie jest dobry, bo nas paraliżuje, ale ostrożność i respekt przed chorobą jest w porządku. Dlatego jeżeli komuś jest wygodniej, bezpieczniej się czuje, dostarczając paczkę przez kuriera, powinien zrobić zakupy online. W tym roku otwieramy współpracę z InPost i Allegro. Te dwie firmy będą projektowały dla nas indywidualne rozwiązania. Poinformujemy o nich przy okazji otwarcia bazy rodzin, które planujemy na 14 listopada. Kto wie, może 14 listopada okaże się, że magazyny są wirtualne i darczyńcy dostarczają paczki bezpośrednio do rodzin.
A czy wybór rodziny w tym roku będzie się różnił od tego, jak to wyglądało w poprzednich latach?
Dokładnie tak samo, czyli trzeba wejść na www.szlachetnapaczka.pl, wybrać lokalizację, do której jesteśmy przywiązani, wybrać rodzinę, która nam odpowiada – wiadomo, jedne paczki są mniejsze, inne większe… Samotna starsza pani ma inne potrzeby niż rodzina wielodzietna czy taka, w której jest osoba z niepełnosprawnością, potrzebująca drogiego sprzętu.
Szlachetna Paczka pomaga materialnie, ale równie ważne jest wsparcie psychiczne, kontakt z drugim człowiekiem. Gdy rodziny otwierają paczki, na ich twarzach pojawia się uśmiech, a w oczach łzy, to jest coś wyjątkowego. Czy tego w tym roku zabraknie?
Nasi wolontariusze nadal odwiedzają rodziny. A z tymi, którzy się boją – bo są na przykład po chorobie nowotworowej albo innej, która sprawia, że znaleźli się w grupie ryzyka – kontaktujemy się telefonicznie.
Istotą Paczki jest zwrócenie uwagi na drugiego człowieka. Listy od darczyńców, kartki świąteczne z dopiskiem: „Dacie radę”, „Wierzymy w was”, „Życzymy wam wszystkiego najlepszego”, „Trzymamy za was kciuki”, rysunki dzieciaków, które dokładały do paczki coś od siebie – są dla osób obdarowywanych jak klej, za pomocą którego mogą sobie na nowo przyczepić skrzydła. I uwierzyć, że można marzyć, bo jestem dla kogoś ważny, ktoś na mnie zwrócił uwagę. Rodziny mają świadomość, że darczyńca wybrał je, poświęcił sporo czasu i pieniądze, żeby zrobić paczkę z rzeczami, które są konkretnie im potrzebne. Buty na zimę, rower, a czasem to jest 60 kur, jak dwa lata temu… Sama kupowałam kurę i myślałam, co to za prezent: kura? Ale starsza pani miała pusty kurnik, więc prezent od nas był dla niej źródłem zarobkowania.
Dla każdego tym szczególnym prezentem jest co innego: książka, kolczyki, koc w kratę… Ale w konkretną kratę, jaką pani Irenka sobie wymarzyła i wypatrzyła w serialu. Okazuje się, że koc, który wydaje się czymś banalnym, jest na wagę odzyskania wiary w ludzi, bo pani Irenka mówi, że to jest niesamowite i że ona już się nie boi, że nie będzie miała do kogo zadzwonić, gdy się źle poczuje.
Jak długo będą otwarte magazyny przyjmujące paczki?
Zwykle otwarte są od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczorem. Gdy wybieramy na stronie internetowej konkretny magazyn, poza lokalizacją i są podane godziny otwarcia i telefon do lidera. Jeżeli jedną paczkę kompletuje kilka osób, najlepiej kontaktować się z osobą, która nadzoruje magazyn, czyli z liderem. Każda rodzina ma też swojego wolontariusza, z którym można wszystko ustalić.
Kiedy pierwszy raz byłam wolontariuszką, wpadłam w panikę, jak zobaczyłam, że pewnej rodzinie jest potrzebne 6 ton węgla, to było pod Krakowem. Jak my to przewieziemy? – myślałam. – Ratunku! A koleżanka mi powiedziała: „Puknij się w głowę, przecież nie będą tego wieźć do magazynu. Darczyńca opłaca węgiel, rodzina podaje w sklepie swoje namiary, a wolontariusz pilnuje, czy został na pewno dostarczony”.
Nigdy się nie zdarzyło, żeby paczki się pogubiły albo pomieszały?
Każda rodzina ma swój kod, zawsze prosimy, żeby był on napisany na pudełku. Nie podajemy ani nazwisk, ani adresu, ani innych charakterystycznych cech, po których można rodzinę rozpoznać.
Prowadzimy też dokumentację, do czego jesteśmy zobowiązani jako organizacja pożytku publicznego. Wiemy, ile paczek przyszło do magazynu, ile ich wyszło, rodzina też podpisuje, ile pudełek otrzymała. Otwiera też paczki przy nas, bo chcemy wiedzieć, czy tam są te rzeczy, które powinna dostać…
…żeby wszystko się zgadzało.
Dbamy zarówno o to, żeby darczyńcy mieli pewność, że to, co zakupili rzeczywiście trafiło do rodziny, a z drugiej strony dbamy o rodzinę, żeby dostała rzeczywiście to, czego potrzebuje, a jeżeli nie dostała – żeby to zorganizować.
A czy jest możliwość ponownego obdarowywania rodzin, którym już raz się pomogło? Można się skontaktować i dowiedzieć, czy prezent się przydał, czy nie potrzeba czegoś innego?
Tak, i to jest tak zwana mądra pomoc. Mamy takich darczyńców, którzy od lat pomagają konkretnej rodzinie. Przykład – młoda kobieta spod Krakowa, która urodziła dziecko i znalazła się w domu samotnej mamy. Darczyńca nie tylko wsparł ją na tym etapie, lecz także gdy potem dostała mieszkanie socjalne, pomógł jej w remoncie, zorganizował wyposażenie lokum i pomógł jej dokształcić się, dzięki czemu mogła znaleźć lepiej płatną pracę. Taka długotrwała pomoc jest więc możliwa.
Zachęcam do niej, tym bardziej że w wielu przypadkach, na przykład u osób opiekujących się niepełnosprawnym dzieckiem czy starszych, prawdopodobnie niewiele się przez ten rok zmieniło. Można skontaktować się telefonicznie lub mailowo z wolontariuszem opiekującym się daną rodziną i dowiedzieć się, czy jest włączona w projekt.
Wiele takich trudnych sytuacji pokazujemy w cyklu reportaży w Onecie. Na przykład historię pani Uli, która długo nie mogła znaleźć pracy – nie miała się do niej jak dostać, bo pochodzi z miejscowości wykluczonej komunikacyjnie. Dostała więc od Paczki rower i wolontariusz pomógł jej znaleźć pracę w jednym z urzędów w miejscowości oddalonej o 20 km. Jeździła tam, nawet zimą, żeby sprzątać. Pracowała od stycznia na umowę-zlecenie i obiecano jej, że po trzech miesiącach porozmawiają o przedłużeniu zatrudnienia. Pod koniec marca ogłoszono lockdown, zamknięcie urzędów i pani Ula była pierwszą zwolnioną osobą. Daliśmy jej wiarę, przekonaliśmy, że możliwe jest, żeby się samodzielnie utrzymywała. Dostała wiatru w żagle, że nawet z tą niewielką wypłatą sobie poradzi.
A tymczasem znowu dostała po głowie…
Pandemia, kryzysowa sytuacja, nagle wydarzenie jak pożar albo powódź, zwykle najbardziej dotykają te osoby, którym już wcześniej nie było łatwo. I dlatego tak ważne jest, żeby do nich wracać.
W kwietniu otworzyliśmy linię telefoniczną „Dobre słowa”, gdzie dyżurują psychoterapeuci i gdzie każdy może zadzwonić. Dzwonią przede wszystkim seniorzy, których łączymy z wolontariuszami – dzwonią przynajmniej raz w tygodniu, jeżeli trzeba, robią zakupy. Ale od zakupów ważniejsza jest rozmowa, czas, wsparcie emocjonalne. Na przykład pan Władek, który od roku jest wdowcem i nie bardzo sobie radził już wcześniej, a w lockdownie dodatkowo jest zamknięty w domu, nie może iść do lekarza, żeby z kimś porozmawiać w poczekalni, w sklepie osiedlowym też wszyscy mają maski, nie ma jak słowa zamienić, nawet z panią Haliną, która prowadzi sklep. To są bardzo trudne emocjonalnie miesiące…
…bo choć bardzo się cieszymy, że technologia poszła naprzód i możemy się spotkać online, bezpośredni kontakt jest nadal najcenniejszy. Wspomniała pani o wspólnej akcji Onetu i Szlachetniej Paczki #ludzienieliczby, w ramach której znani polscy reporterzy opisują historie tych, którzy mieli w życiu mniej szczęścia. Ich historie są poruszające, a zarazem każą nam wstać z kanapy i pomóc…
Mnie najbardziej ujmuje to, że te reportaże są napisane niedramatycznie, tak jakby ktoś po prostu robił zdjęcie. Zdjęcie rzeczywistości, która jest za naszymi drzwiami. Niezależnie od tego, czy mieszkamy w kamienicy, czy w bloku, najprawdopodobniej blisko jest ktoś, kto potrzebuje wsparcia. Dla mnie za każdym razem wstrząsające jest to, gdy osoba będąca w sytuacji, która mnie się wydaje nie do udźwignięcia, mówi: „W zasadzie niczego mi nie brakuje, wszystko jest w porządku”.
Pani Ania, bohaterka pierwszego z c … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS