A A+ A++

Maciej Jurczak ma 53 lata i mieszka na jednym z osiedli w Rzeszowie. Jego problemy zdrowotne zaczęły się w 2000 roku, kiedy to po raz pierwszy doznał udaru mózgu.

– Niedługo przed świętami Bożego Narodzenia, gdy miałyśmy odpowiednio 4 i 9 lat, nasz Tata doznał pierwszego udaru krwotocznego lewej półkuli mózgu, który skutkował całkowitym paraliżem prawostronnym (rezydualny spastyczny niedowład połowiczy prawostronny z przykurczami w prawej kończynie górnej) utrzymującym się aż do dnia dzisiejszego – pisze na stronie zbiórki jego córka Katarzyna, która razem z siostrą Klaudią uruchomiły zbiórkę pieniędzy na pomoc dla ich taty.

Na początku jego rokowania nie były dobre. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Jednak silna wola pana Macieja i wsparcie najbliższych pomogły mu nauczyć się żyć ze swoimi przypadłościami. – Mówili, że jeśli przeżyje, to nie będzie chodził ani mówił. Nasz tata musiał nauczyć się funkcjonować od nowa, już „bez” połowy ciała oraz przy całkowitej afazji – niczego sprzed udaru nie pamiętał. Miał w sobie ogromną wolę walki i motywacji. To pozwoliło mu na opuszczenie oddziału dziennego rehabilitacji już o własnych siłach – o lasce, którą parę lat później wyrzucił, będąc w górach – pisze Katarzyna.

Minęło 18 lat i przytrafił się kolejny udar

Przez kilka lat pan Maciej funkcjonował bardzo dobrze mimo swojej niepełnosprawności. – Ale zaczął się zniechęcać tym, że wszystkie metody, dzięki którym miał powrócić do życia „sprzed udaru”, nie dają oczekiwanych przez niego rezultatów – tłumaczy Katarzyna.

2018 rok to kolejny cios dla rodziny. Na parę miesięcy przed ślubem Katarzyny pan Maciej doznał kolejnego udaru. – Tym razem niedokrwiennego – precyzuje Katarzyna.

Udar nie był tak groźny jak ten z 2000 roku, jednak i on pozostawił stałe zmiany w mózgu pana Macieja. I chociaż ponownie dzięki własnej sile podniósł się z łóżka i na własnych nogach wyszedł ze szpitala, to ten udar spowodował pogorszenie stanu psychicznego. – Zaczął miewać też zachwiania równowagi, zaburzenia pamięci. Każde jego wyjście z domu było dla nas bardzo niepokojące. Bałyśmy się, że nie wróci – że się gdzieś przewróci i nie będzie w pobliżu nikogo, kto mógłby mu udzielić pomocy. Zdarzały się sytuację, że szukałyśmy go przez policję czy dzwoniąc po szpitalach – opowiada Katarzyna.

Trzeci cios nadszedł w październiku. “Przez koronawirusa nie mogłyśmy go odwiedzić”

Niestety, po dwóch latach przyszedł kolejny, już trzeci cios. W tym roku, 7 października, tydzień przed 53. urodzinami, pan Maciej trafił do szpitala z podejrzeniem udaru lewej półkuli mózgu. Co najgorsze, jego córki nie mogły go odwiedzać, ponieważ ze względu na pandemię koronawirusa wstrzymane zostały odwiedziny chorych. Dodatkowo mężczyzna został wypisany ze szpitala i zamiast trafić na oddział rehabilitacji (wstrzymano przyjęcia ze –względu na COVID-19), przetransportowano go do jego domu. – Został przywieziony do domu boso i w damskiej koszulce, z siniakami, jako osoba leżąca i całkowicie zależna od innych, a warto podkreślić, że mieszka z babcią, która jest w podeszłym wieku i schorowana. Cała ta sytuacja odbiła się negatywnie na jego i tak już mocno nadwerężonej psychice – pisze Katarzyna.

Nie wiadomo, jaka była przyczyna trzeciego udaru, ponieważ w szpitalu nie udało się wykonać podstawowych badań takich jak echo serca czy Holter. – Musimy je wszystkie wykonać na własną rękę – prywatnie, bo nie możemy sobie pozwolić na oczekiwanie na wizytę w ramach NFZ-u. Jedyne, co udało się nam „załatwić” bez dodatkowych opłat, to rehabilitacja domowa (5 godzin tygodniowo), która obecnie jest przerwana ze względu na chorobę rehabilitanta – wyjaśnia Katarzyna.

“Tata zawsze był dla nas wsparciem. Dlatego teraz chcemy i musimy mu pomóc”

Dlatego też córki pana Macieja zdecydowały się założyć zbiórkę pieniędzy na leczenie swojego taty. – Tata zawsze był dla nas wsparciem i zawsze mogłyśmy na niego liczyć, dlatego teraz my chcemy i musimy mu pomóc, bo tym razem nie poradzi sobie sam. Chcemy go ratować, zapewnić niezbędną opiekę medyczną. Nasze miesięczne dochody są zbyt niskie wobec ogromu kosztów jakie pojawiają się na drodze do odzyskania chociaż częściowej sprawności. W ciągu ostatnich 2 tygodni wydaliśmy ponad 1500 zł na niezbędne konsultacje lekarskie, specjalistyczny sprzęt, leki, a to tylko kropla w morzu potrzeb. Ciężko jest nam prosić o pomoc, ale jeszcze ciężej jest nam patrzeć na cierpienie Taty – pisze Katarzyna.

Pierwszym celem, jaki został obrany, to wysłanie pana Macieja do specjalistycznego ośrodka rehabilitacji. Na razie udało się znaleźć miejsce w ośrodku Neuron w Bydgoszczy oraz pozyskać pieniądze (2500 zł) z PCPR na dofinansowanie turnusu, jednak całkowity koszt 14-dniowego pobytu razem z opiekunem to 7500 zł. Czas na zebranie pieniędzy był do 29 listopada, jednak już po kilkunastu godzinach zbiórka przyniosła zamierzony efekt.

Już po 15 godzinach zbiórki udało się zebrać wystarczającą kwotę na turnus rehabilitacyjny w Bydgoszczy, jednak ludzie cały czas chcą wpłacać pieniądze. Do 10 listopada zebrano ponad 20 tys. złotych, a licznik ciągle się nie zatrzymuje. Kolejnym celem będzie dostosowanie łazienki na potrzeby pana Macieja. Jego córki szacują koszt jej przygotowania na ok. 15 tys. złotych. Kolejnym krokiem ma być kontynuowanie rehabilitacji w bardziej nowoczesnym ośrodku rehabilitacji w Koszalinie. 4 tygodnie turnusu kosztuje tam 13 300 zł.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚwięto Niepodległości w Olecku [ZDJĘCIA]
Następny artykułŚwiat po Trumpie – cz. I