- Rosja rzutem na taśmę zaangażowała się w konflikt. Okazuje się, że co prawda Azerbejdżan jest realnie niezależny, ale też, że bez Moskwy polityki na Kaukazie nie da się prowadzić
- Sukces Moskwy możliwy jest dzięki abdykacji USA. Kolejnej pod rządami Donalda Trumpa. Armenia natomiast przegrała, bo postawiła wszystko na jednego sojusznika
- Wojna o Karabach to przykład tego, jak cierpliwość i powolne budowanie siły wygrywa z wyobrażeniami o tej sile, za którą nie stoi nic poza przekonaniem, że ma się rację
- Z całej sytuacji wypływa kilka ważnych lekcji także dla Polski
- Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Górski Karabach formalnie zawsze był i pozostaje częścią Azerbejdżanu, ale w wyniku wojny z lat 1992–1994, gdy Armenia pokonała Azerbejdżan, stał się teoretycznie oddzielnym państwem, a realnie znajdował się pod kontrolą Armenii.
Tym razem wynik wojny był dokładnie przeciwny. Wygrał Azerbejdżan, który zadał siłom armeńskim bardzo dotkliwe straty i zdołał odbić znaczną część Górskiego Karabachu (w mediach anglojęzycznych i rosyjskojęzycznych nazywanego Nagornym Karabachem).
Wojnę wygrał też z całą pewnością prezydent Azerbejdżanu, który odzyskał znaczną część terytoriów, których nie zdołał obronić jego ojciec – były prezydent Hejdar Alijew. Tym samym obecny prezydent ostatecznie już ugruntował swoją pozycję i wyszedł z cienia przodka.
Gra na jednego sojusznika
O ile w chwili upadku ZSRR dobrze zorganizowani Ormianie byli w stanie pokonać Azerów, to ostatnie ćwierćwiecze zasadniczo zmieniło układ sił w regionie. Azerbejdżan stał się, dzięki wydobyciu ropy i gazu, bardzo bogatym państwem i był w stanie zainwestować poważne środki w swoje siły zbrojne.
Armenia granicząca z jednej strony ze swoim śmiertelnym wrogiem, czyli Azerbejdżanem, a z drugiej z sojusznikiem Azerbejdżanu, czyli Turcją, prowadziła od lat jednoznacznie prorosyjską politykę. To miało się – jak się okazuje – zemścić. O ile bowiem Baku konsekwentnie poszerzało swoje pole manewru, to już Erewan grał tylko na Moskwę.
Abdykacja USA
Wybuch walk nieprzypadkowo miał miejsce w szczycie kampanii wyborczej w USA. Do tej pory bowiem liczącym się graczem w regionie były właśnie Stany Zjednoczone.
Waszyngton pod rządami Donalda Trumpa usiłował, co prawda, interweniować, ale próby te były tak rachityczne, że w efekcie można pokusić się o stwierdzenie, że Kaukaz stał się kolejnym miejscem, gdzie administracja Trumpa, oddała p … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS