Otrzymałem w ostatnich dniach sporo wiadomości prywatnych na temat Strajku Kobiet. Rozmawiałem na privie z kobietami i mężczyznami. I młodszymi i dużo starszymi osobami. Za wszystkie te rozmowy bardzo dziękuję. Wśród nich otrzymałem i taką wiadomość, którą po rozmowie z jej autorką i za jej zgodą publikuję poniżej.
Panie Rafale
Mam ponad 60 lat. Nie byłoby to tak ważne, gdyby nie to, że trochę przeżyłam w swoim życiu i rozumiem dlaczego dzisiaj kobiety protestują. Sama z nimi wychodzę i krzyczę: trzeba było nas nie wku….ć
Urodziłam się na wsi, w ubogiej rodzinie. Widziałam moją mamę, która pracowała od poniedziałku do soboty, fizycznie, po osiem godzin, na stojąco.
Wracała codziennie do domu, rozpalała ogień w kuchni i rozpoczynały się jej nadgodziny. Trwały najczęściej do godziny 20:00. Rozpalała ogień, przygotowywała obiad, potem dbała o to, żebyśmy odrobili lekcje. Pamiętam, jak robiła pranie. Bez pralki, bo nie było nas stać wtedy na popularną Franię. Nie wiem nawet, czy można ją było wtedy kupić. Brała miskę, wlewała do niej ciepłą wodę, moczyła w niej nasze rzeczy, a potem rozciągała te rzeczy na metalowej tarce, przecierała szarym mydłem i tarła. Więcej roboty miała z pościelą. Bo taką pościel moczyło się całą noc, potem wrzucało do gorącej wody, potem na tarkę, potem znowu do wody, a na koniec do krochmalu. Trwało to godzinami. Jedna matka, jedna kobieta i dzieci, które musiały jej pomagać. Te starsze oczywiście. Co robił w tym czasie mój tata? Nie wiem. Krążył to tu, to tam, dużo pił, musiał mieć gotowy posiłek, kiedy wracał nie wiadomo skąd. Nigdy nie rozpalał ognia, nie robił obiadu. Aż pewnego dnia umarł.
Zanim jednak umarł mama urodziła bliźniaczki. Nikt nie wiedział, że będzie miała bliźniaczki do samego końca. W dniu porodu najpierw na świat przyszła dziewczynka i kiedy myślano, że to koniec, nagle okazało się, że będzie jeszcze jedno dziecko. Moja mama do dzisiaj pamięta słowa pielęgniarki. Powiedziała wtedy: Pani Halino, to nie koniec. Na tę biedę idzie jeszcze jedno dziecko. Jak pani sobie z tym poradzi, pani Halino?
Moja mama, kobieta, która pracowała od poniedziałku do soboty po osiem godzin fizycznie, a potem brała nadgodziny i pracowała w domu do samego wieczora, oddała bliźniaki swojej siostrze na dwa lata. Lekarz jej powiedzieli, że bliźniaczki są zbyt wątłe i nie wiadomo, czy przeżyją. Siostra mojej mamy zaopiekowała się nimi, obiecując, że zrobi wszystko, żeby żyły. Jedna kobieta pomagała wtedy drugiej kobiecie. Co robili w tamtych latach mężczyźni? Nie wiem, pewnie gdzieś byli pomocni, wspierali swoje żony, opiekowali się swoimi dziećmi. Pewnie tak było w innych domach. U nas tego nie widziałam. U nas kobieta, moja mama, była sama ze wszystkim. Pamiętam, że, kiedy siostra mojej mamy przywiozła po dwóch latach bliźniaczki, to nie pamiętałam już, że mam siostry. Patrzyłyśmy na siebie, jak na obce dzieci. Trzeba było czasu, żeby się ze sobą oswoić.
Nie wiem, nie mam pojęcia, jaki to wszystko miało wpływ na moją mamę. Nie było wtedy ani psychologów w pobliżu, zresztą kto by się tym wtedy przejmował. Nie dosyć, że wieś zabita deskami, że bieda aż piszczy – nikt wtedy nie myślał o tym, że potrzebna tutaj jest jakaś opieka psychologiczna, terapeutyczna. Jakakolwiek.
Kiedy sobie o tym myślę, nie potrafię inaczej, jak tak, że będąc dzieckiem widziałam kobiety, które pracują w kamieniołomach. W nędzy. Nie skarżąc się nikomu, bo wszędzie dookoła było podobnie. Czy mama płakała w poduszkę w nocy? O co się modliła? Nie wiem. Wiem tylko, że mogła liczyć tylko i wyłącznie na siebie. I to też wpoiła nam – swoim córkom. Chcecie przeżyć, musicie liczyć na siebie. Kobieta nie ma nikogo, kto by się za nią wstawił, kto by jej ulżył. To zresztą jest pewien kod, który sobie kobiety przekazują z pokolenia na pokolenie: licz na siebie, bądź niezależna, zarabiaj, miej swoje pieniądze, nie licz na mężczyznę.
Mam też swoją historię, którą kiedyś Panu opowiem, ale pisząc to, chciałam powiedzieć, że rozumiem to oburzenie dzisiaj na ulicach. Sama, kiedy usłyszałam, że kobiety wyszły protestować, powiedziałam do swojej córki: zobacz, znowu chcą, żeby kobiety pracowały w kamieniołomach. I tak też to czuję. Kobieta musi mieć wybór.
Być może dzisiaj panowie myślą, że historia kobiety, to historia jednego pokolenia. Ale to nieprawda. Historia kobiety, to historia mojej babci, mojej mamy, to moja historia i moich córek. Z pokolenia na pokolenie polskie kobiety, szczególnie te z mniejszych miejscowości patrzyły sobie głęboko w oczy i widziały tam niejedną tragedię. Ale z pokolenia na pokolenie rosło w nas przekonanie, że nie chcemy wracać do kamieniołomów. To już nie jest miejsce dla nas. Niech o tym każdy pamięta.
Serdeczności
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS