Pierwszy zbudowany od podstaw elektryk Volkswagena wyróżnia się na tle innych modeli producenta na wielu płaszczyznach. Jedną z nich jest projekt wnętrza.
Volkswagen od samego początku podkreślał, że nie zamierza po prostu oferować elektrycznych wersji swoich modeli, tak jak robił to do tej pory, ale stworzyć osobną linię samochodów, zbudowanych na nowej platformie i według nowych założeń. Efekty takiej filozofii widać między innymi we wnętrzu, które zaprojektowano w sposób, do tej pory spotykany jedynie w prototypach.
O czym mowa? Kiedy spojrzycie na samochody studyjne, szczególnie te które nie mają zaraz wejść do produkcji, a jedynie “zaprezentować wizję marki na temat motoryzacji jutra”, zwrócicie uwagę, że o ile w nadwoziu daje się czasem odnaleźć elementy stylistyki, które potem trafiają do seryjnych modeli, o tyle w przypadku wnętrza mamy do czynienia z zupełnie odrealnionymi pomysłami. Zwykle projektanci decydują się na minimalizm i niemal całkowity brak elementów obsługi. Wstawiają za to do wnętrza kilka ekranów, żeby podkreślić, że fizyczne przełączniki i pokrętła to przestarzałe rozwiązania, a przyszłość to sterowanie dotykiem. Takie wizje nie miały racji bytu w realnym świecie, ponieważ samochód musi mieć pewne elementy, aby dało się go normalnie użytkować.
Spójrzcie teraz na wnętrze ID.3. Jego deska rozdzielcza tak naprawdę została stworzona w formie zupełnie pustej, równej powierzchni. Jej prosty kształt nie został w żaden sposób zakłócony wkomponowaniem w niego żadnej konsoli z przyciskami czy przełącznikami. Wygląda to jakby dopiero później, kiedy designerzy zakończyli swoją pracę, przyszli inżynierowie, którzy przymocowali do deski rozdzielczej panel z ekranem dotykowym, a na kolumnie kierowniczej umieścili mały wyświetlacz dla kierowcy, ze zintegrowanym wybierakiem kierunku jazdy.
Zmienia to w znaczącym stopniu sposób obsługi samochodu. Nawet jego uruchamianie wygląda inaczej. Gdy wykrywa, że się zbliżamy, już przygotowuje się do jazdy. Po zajęciu miejsca za kierownicą ekrany są już włączone, a po wciśnięciu hamulca, auto jest gotowe do jazdy. Przekręcamy do przodu wybierak kierunku jazdy (odwrotnie, niż przyjęło się, ale przesuwanie dźwigni do tyłu, by jechać prosto i do przodu, aby jechać do tyłu, to logika z klasycznych przekładni automatycznych, której nie ma powodu tu powielać) i ruszamy. Nie trzeba wciskać przycisku Start (choć oczywiście jest on w aucie), ani robić niczego innego – skoro usiedliśmy za kierownicą i chcemy jechać, to pojazd nie potrzebuje przecież żadnych dodatkowych “wskazówek”.
Współczesne samochody przyzwyczaiły nas, że kierowca ma przed sobą duży zestaw wskaźników, a tak zwane wirtualne zegary potrafią czasem przytłoczyć liczbą wyświetlanych jednocześnie informacji. W ID.3 kierujący widzi ekranik (5,3 cala), gdzie zmieszczono wskazania dotyczące prędkości, wykrytego ograniczenia, zasięgu, wykorzystania mocy lub siły rekuperacji, działania systemów asystujących oraz uproszczonych komunikatów z nawigacji.
Wszystkie pozostałe informacje oraz ustawienia samochodu, obsługuje się za pomocą centralnego ekranu. Aby ułatwić korzystanie z niego, poniżej umieszczono przyciski będące skrótami do najważniejszych funkcji, takich jak klimatyzacja, czy tryby jazdy. Informacje o ustawionej temperaturze oraz ogrzewaniu foteli, są stale wyświetlane po lewej stronie ekranu, podobnie jak godzina, temperatura zewnętrzna czy siła sygnału sieci komórkowej. Tam też znajdziemy przycisk, który z każdego menu przenosi nas prosto do menu głównego. Kolejnym uproszczeniem są pola dotykowe, umieszczone w “rynience” pod ekranem, którymi regulujemy temperaturę klimatyzacji oraz głośność muzyki.
Przykładem łamania dotychczasowych schematów jest także panel dotykowy po lewej stronie kierownicy. Z jego pomocą sterujemy ustawieniami świateł, ale także ogrzewaniem tylnej szyby oraz włączamy maksymalny nawiew na przednią. Dlaczego w tym miejscu? Ponieważ nie jest to panel samych świateł, ale ogólnie z funkcjami odpowiedzialnymi za widoczność.
Ostatnią z ciekawostek obsługi ID.3 jest listwa świetlna umieszczona na podszybiu, biegnąca przez całą jego szerokość. Wygląda jak element oświetlenia nastrojowego, ale nie ma ona funkcji ozdobnej. Jest to dodatkowy sposób na komunikację między samochodem, a kierowcą. Przykładowo, kiedy nawigacja poleci nam skręcić w lewo, to pojawi się animowana linia, przesuwająca się w tym kierunku. Jeśli auto wykryje ryzyko kolizji, to linia zabłyśnie czerwienią, a po podłączeniu do ładowarki, zobaczymy zieloną, animowaną linię, która nie tylko będzie reprezentować dopływ energii, ale także wskazywać stopień naładowania baterii.
Na koniec musimy wspomnieć jednak o pewnych wadach takiego nowoczesnego minimalizmu we wnętrzu auta. Po pierwsze obsługa wszystkich funkcji za pomocą jednego ekranu dotykowego, czasami niepotrzebnie komplikuje proste czynności i wymaga przeklikiwania się przez kolejne opcje. Po drugie wyświetlacz przed kierowcą jest w większości niewykorzystywany. Podzielono go na trzy obszary – lewy to systemy wsparcia kierowcy, prawy wskazania nawigacji, a pośrodku widzimy pozostałe informacje. Rzecz w tym, że podczas codziennej jazdy po mieście nie korzysta się z adaptacyjnego tempomatu, więc lewy obszar w niczym nam nie pomaga. Nie używa się też nawigacji, więc prawy pozostaje cały czas czarny. Możemy zniwelować to, jedynie rozszerzając lewy i przesuwając informacje o prędkości i zasięgu na prawo. Tylko po co? Informacje z jakich możemy chcieć korzystać codziennie i mieć na nie stały podgląd to na przykład wskazania komputera pokładowego, typu zużycie energii i czy przejechany dystans. Niestety znajdziemy je tylko w systemie multimedialnym, przez co możemy spoglądać na nie jedynie okazjonalnie. Ekran daje mnóstwo możliwości prezentowania informacji, więc szkoda, że Volkswagen postanowił 2/3 jego powierzchni wykorzystać na zbędne rzeczy i nie dał możliwości zmiany tego przez kierowcę.
Tak jak napisaliśmy na początku – siedząc w ID.3 możemy faktycznie poczuć się jak w tak zwanym “aucie przyszłości”. Zmieniona logika obsługi wymaga chwili przyzwyczajenia (na przykład to, że wybierak kierunku jazdy przechylamy w kierunku, w którym chcemy jechać, co przecież powinno być intuicyjne), ale nie jest to rewolucja, przez którą trzeba na nowo uczyć się jazdy samochodem. Bardzo łatwo natomiast przyzwyczaić się do ułatwień, takich jak to że po wejściu do auta po prostu odjeżdżamy, a po zatrzymaniu się wystarczy wysiąść, aby wszystko automatycznie zgasło.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS