Ukierunkowany na cel, konkretny, bezkompromisowy. Człowiek czynu, a nie biznesowy celebryta. Najczęściej w ten sposób przedsiębiorcy i inwestorzy charakteryzują Mariusza Ciepłego. Współtwórca i prezes LiveChat Software z całą pewnością nie jest medialną gwiazdą i osobą, której specjalnie zależałoby na pielęgnowaniu wizerunku. Nie bywa na konferencjach, sporadycznie udziela wywiadów. Robi swoje, czyli buduje firmę.
LiveChat w czasie pandemii koronawirusa
Business as usual [z ang. nic się nie zmieniło – red.] – tymi słowami sam Mariusz Ciepły określił sposób funkcjonowania swej firmy w czasie pandemii. Z jego odpowiedzi na nasze pytania bije spokój, luz, pewna arogancja, ale też… brak ekscytacji. To ostatnie jest o tyle zaskakujące, że wrocławska spółka, której głównym produktem jest narzędzie umożliwiające firmom szybki kontakt z klientem poprzez aplikację czatową na stronie internetowej, zalicza się do największych wygranych ery koronawirusa.
– W marcu i kwietniu widzieliśmy spory wzrost churnu [wskaźnika rezygnacji z usług – red.], który był efektem tego, że wielu klientów mocno odczuło skutki pandemii. To oczywiście bardzo przykre, ale z punktu widzenia naszego biznesu ogromny napływ nowych klientów z powodzeniem to rekompensował – ocenia Mariusz Ciepły.
Benefity z tytułu przyspieszonej cyfryzacji, jaką biznesowi zafundował COVID, bardzo wyraźnie widać w wynikach spółki. W drugim kwartale 2020 roku LiveChat zanotował 41,6 mln złotych przychodu, 28,1 mln EBITDA i 20,8 mln zysku netto (odpowiednio o 37,9 proc., 44,1 proc. oraz 41,5 proc. więcej niż przed rokiem). Na koniec września 2020 r. kapitalizacja spółki wynosiła 2,34 mld złotych, a więc w ciągu roku urosła o ponad 150 proc. To sprawiło, że w rankingu 100 Największych Polskich Firm Prywatnych „Forbesa” LiveChat awansował z 84. na 32. miejsce.
– Zbudowana przez Mariusza firma jest przykładem operacyjnej doskonałości i zaprzeczeniem niejednokrotnie rozpuszczonych spółek z branży technologicznej, które zamiast zarabiać pieniądze, wolą je palić – mówi Andrzej Różycki, partner zarządzający Tar Heel Capital, dawnego inwestora we wrocławskiej firmie.
LiveChat jest już nie tylko jedną z największych, ale też jedną z najbardziej doświadczonych polskich firm technologicznych. Historia tego biznesu sięga 2002 roku, kiedy to Mariusz Ciepły i jego dwaj wspólnicy – Jakub Sitarz i Maciej Jarzębowski – wymyślili narzędzie komunikacyjne dla firm. Problem w tym, że choć już prawie dwie dekady temu celnie zdefiniowali problem, który do dziś trapi wiele przedsiębiorstw, długo nie wiedzieli, jak skomercjalizować swoje rozwiązanie. Licencję na firmowy czat próbowali sprzedawać w tradycyjny sposób, korzystając z grupy handlowców i koncentrując się na polskim rynku, ale cały proces był drogi i ciągnął się miesiącami.
Punkt zwrotny miał przynieść rok 2008, gdy za 3,6 mln złotych większościowe udziały w spółce wykupiło Gadu-Gadu, właściciel najpopularniejszego w kraju komunikatora, należące wówczas do koncernu Naspers. Ale połączenie start-upu z korporacją na niewiele się zdało – sprzedaż LiveChatu wciąż kulała.
Przełomowy moment w historii LiveChatu
Przełom przyniosło dopiero połączenie trzech elementów: postawienie na sprzedaż zagraniczną (głównie na amerykańskim rynku), udostępnienie produktu w modelu SaaS (software-as-a-service) oraz wykup menedżerski zrealizowany z pomocą funduszu Tar Heel Capital.
– Gdy się poznaliśmy, trochę nie wierzyliśmy w plan Mariusza, który zakładał zbudowanie firmy wartej 100 mln dol. A dolar kosztował wtedy 2,8 zł – przypomina Andrzej Różycki.
Jednak LiveChat zdecydowanie przerósł oczekiwania funduszu. W 2011 roku Tar Heel Capital zainwestował w spółkę 1,9 mln dolarów, żeby sześć lat później sprzedać swoje udziały za 146 mln dolarów.
Wcześniej – w 2014 roku – LiveChat zadebiutował na GPW, z wyceną na poziomie 440 mln zł. W ciągu trzech lat spółka zyskała na wartości około miliarda złotych, stając się jedną z giełdowych rewelacji. Ale potem przyszło załamanie kursu – inwestorzy spanikowali na wieść, że Facebook stworzył Messengera dla klientów biznesowych. Pojawiły się obawy o przyszłe wyniki wrocławskiej spółki, która była silnie uzależniona od jednego produktu. W dodatku po trzech latach ekspansja LiveChatu – mierzona tempem przyłączania nowych klientów – spowolniła.
Dziś już wiadomo, że najczarniejszy scenariusz się nie spełnił. Flagowe rozwiązanie Polaków ma już ponad 30 tys. płacących klientów (wobec 18 tys. na początku 2017 r.), sprzedaż spółki rośnie, a rentowność utrzymuje się na imponującym poziomie. W dodatku LiveChat nie jest już firmą monoproduktową. Oprócz swojego livechatowego rozwiązania oferuje jeszcze trzy inne produkty: Chatbot (na koniec II kwartału miał 1350 klientów), HelpDesk (system pomagający zarządzać tzw. ticketami, czyli sprawami różny … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS