Zdziczenie części naszego społeczeństwa (nie tylko młodzieży) nie pojawiło się znikąd. To efekt wieloletnich zaniedbań edukacyjnych. To co obserwowaliśmy na ulicach naszych miast – budzi grozę, to zaprzepaszczenie kilkunastu wieków polskiego wysiłku cywilizacyjnego.
Taka anegdotka z czasów słusznie minionych. Władysław Gomułka pyta się ministra milicji: kradną? Tak towazyszu pierszy sekretarzu – ów odpowiada. A ile rocznie? Milion towazyszu pierszy sekretarzu. Ile ci trzeba pieniędzy, byś dał radę temu zapobiec. Trzy miliony towazyszu pierszy sekretarzu. NIECH KRADNĄ skonkludował gensek.
Oczywiście – fakt, że społeczna demoralizacja bezkarnie kradnących spowoduje wkrótce straty rzędu dziesiątków milionów, nie licząc moralnej degrengolady społeczeństwa – już u towazysza pierszego pod uwagę nie był brany.
To już chyba ostatni moment, by zdążyć przed katastrofą, a może już mamy ten katastrofalny stan rzeczy. Mam rzecz jasna na myśli jakiś regres w nauce, w nauce i w wychowaniu. Kiedyś mówiło się (z niemiecka) – brak kindersztuby. Na tę kindersztubę składa się przede wszystkim wychowanie w rodzinie i nauka oraz wychowanie w szkole.
Wychowanie w rodzinie w polskich warunkach jest dalekie od doskonałości. Składa się na to wiele przyczyn; polska inteligencja została przez dwie pod rząd okupacje prawie zlikwidowana. Jej odbudowa, to kilka pokoleń. Polacy, szczególnie doświadczeni przez los, musieli się zająć pracą, walką o byt. Teraz mamy okres względnego dostatku. Wyzwolenie ze wspomnianych reżimów wkrótce zaowocowało znaczącym podniesieniem stopy życiowej. Ale nie spowodowało to oczekiwanego zjawiska zapotrzebowania na dobra wyższej natury. Znowu, ogromny postęp techniczny – motoryzacja, techniki komputerowe sprawiły, że tradycyjne wartości, tradycyjna wiedza, tradycyjne obyczaje – straciły swoją rangę. Więcej nawet – młode pokolenia zaczynają lekceważyć te starsze – jako zaściankowe, zacofane; przecież prawie wszyscy starsi nie potrafią korzystać z nowoczesnych gadżetów, z techniki komputerowej – jakie to autorytety?
Na to nałożyła się celowa indoktrynacja – rodem z państw zachodnich. Idzie nie tylko o akceptację wszelkich przejawów LGBT, a nawet ekshibicjonizmu, ale o likwidację takich wartości jak naród, czy religia. Pojęcie narodu jest wg tych “postępowych” nurtów pojęciem przestarzałym. Wszyscy jesteśmy obywatelami świata i narodowa historia jest zbędna. Ciekawe, że wielkie narody (z punktu widzenia potencjału gospodarczego, jak i z historycznych osiągnięć, z udziału wkładu do cywilizacyjnej skarbnicy człowieka) wcale nie są skłonne do wyzbycia się pojęcia SWOJEGO narodu (to Francja, Niemcy, Anglia, Włochy, US i nawet bogaty Benelux). Pojęcia swojego narodu mają się wyzbyć inne, biedniejsze państwa – ich społeczności powinny zostać sprowadzone do taniej siły roboczej (chociaż dobrze wykształconej). Polski wkład do owej cywilizacyjnej skarbnicy nie jest mniejszy od wkładu wyżej wymienionych państw – zdecydowanie w tym rankingu mieści się w granicach palców jednej ręki. Należy zatem zamilczeć na śmierć znajomość polskich historycznych osiągnięć. Należy zminimalizować naukę języka, znajomość literatury i historii.
Tak się niestety działo, nawet po ostatecznych ustrojowych przemianach. Może koryfeusze oświaty i wychowania sami nie byli dostatecznie wyedukowani, może ulegali tym “nowoczesnym” prądom płynącym z zachodu. Może niektóre rządy bez zastrzeżeń realizowały filozofię deprecjonowania Polski w imię interesów innego państwa, które np. zapewniało osobistą karierę znaczącym “polskim” politykom.
Może nie wszyscy, chociaż skądinąd zasłużeni, ministrowie kierujący oświatą i wychowaniem mieli wystarczającą patriotyczną wrażliwość. Pomijam tu skrajny antypolski przypadek premiera D. Tuska, który pisał w swoim jakimś opracowaniu, że “polskość, to nienormalność”. Później ten antypolski polityk – będąc premierem – przed mistrzostwami Europy w piłkę (które jego staraniem organizowała Polska) – powiedział, że “jest to prawdopodobnie najważniejsze wydarzenie w całej historii Polski”. Taki kretynizm mógłby być autorstwa podwórkowego kilkulatka grającego w ową piłkę. Kilkunastoletni już by się pod taką bzdurą nie podpisał.
Więc mamy źródło tego katastrofalnego upadku obyczajów. Ale jest jeszcze coś więcej – ostatni minister nauki w randze wicepremiera J. Gowin firmował np. nowy algorytm finansowania instytutów naukowych PAN (lub inaczej dotacji na utrzymanie potencjału badawczego) – najważniejszego źródła finansowania instytutów PAN – poprzez który dokonała się rewolucyjna zmiana. Zniknęła stała przeniesienia, gwarantująca (nieco upraszczając) stabilność poziomu finansowania. Co więcej, w momencie wejścia w życie szumnie ogłaszano, że od teraz to kategoria naukowa jednostki będzie miała decydujące znaczenie dla poziomu finansowania. Jak to z rewolucjami bywa, hasła i ideały były szczytne, a rezultaty …
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS