A A+ A++

To, co bronili dzisiaj na Camp Nou bramkarze, należałoby nagrać na kasetę i rozesłać do wszystkich szkółek bramkarskich. Klasa światowa. Ale klasa światowa, która wynika z dwóch zaskoczeń. Po pierwsze dlatego, że jednak zaskakujące ile roboty przeciw Dynamu Kijów miał ter Stegen. Po drugie, bo w bramce Ukraińców grał osiemnastoletni Neszczeret, który grał drugi seniorski mecz w karierze, a wskoczył do klatki tylko dzięki absencji dwóch pozostałych bramkarzy.

Na wstępie rozprawmy się z mitem, jakby Dynamo przyjechało dzisiaj składem węgla i papy, czymś z pogranicza zespołu rezerw, a ludzi, którzy akurat błąkali się po klubowym korytarzu i mieli w miarę sportową sylwetkę. Owszem, nie mieli pełnego komfortu, ale było sześciu graczy z żelaznej podstawy, do tego czterech, którzy grali mniej, ale do dużej stawki są przyzwyczajeni. Jedynym zawodnikiem, który stanowił całkowitą zagadkę, był wspomniany Neszczeret.

I co tu dużo mówić – pięknie się przedstawił na dużej scenie.

Prawdą jest, że Barca zadbała o to, by młody solidnie się rozgrzał. W sumie 20 minut Katalończycy zagrali jak za dawnych lat. Dynamo zamknięte na własnej połowie. Momentami walące po autach. Kędziora do wykręcenia z murawy po tym, jak sadzał go na tyłku Ansu Fati. Barca strzeliła zaraz na początku karniaka – kolejny raz Messi – i w zasadzie trudno powiedzieć jakim cudem nie prowadziła tak 3:0 minimum. Było uderzenie Pedriego, kiedy piłka odbiła się od poprzeczki i zatańczyła na linii bramkowej. Był płaski strzał Leo, był wciąż wszędobylski Fati.

No i było też to arcydzieło w wykonaniu Griezmanna. Tak – to spudłował.

Wiecie co, mamy wrażenie, że za dużo gada się czasem o mentalności, gdzie ostatecznie to umiejętności piłkarskie i plan taktyczny decydują. Ale tutaj, wiedząc jak drastycznie zmieniła się jakość gry Dynama… Wyglądało to tak, jakby Ukraińcy byli na początku wystraszeni tym, że grają z Barceloną, w dodatku na Camp Nou. A tak w okolicach dwudziestej minuty zaczęli mówić:

Sprawdzam.

I okazało się, że ta Barcelona nie taka straszna.

Co biorąc pod uwagę ich dyspozycję w tym sezonie zaskoczeniem nie jest.

Dynamo, które wcześniej podczas próby wychodzenia z pressingu potrafiło stracić piłkę tuż przed polem karnym, teraz zaczęło wychodzić z kontrami. A nawet próbować ataku pozycyjnego, zamiast skupiać się na tym z kim gra i gdzie.

To były początkowo jeszcze akcje pozbawione finalnego sznytu, gdzie pojawiały się rażące problemy z decyzyjnością. Symboliczne dwie sytuacje: raz dobrze grający Gerson ma piłkę już w polu karnym, może strzelać, próbować kiwać, a próbuje jakiejś absurdalnej wrzutki. Potem Szabanow robi z Desta frajera, kiwając go na obieg na kilku metrach, ale próbuje wyłudzić karnego zamiast grać w piłkę.

W końcu jednak konkret przyszedł, ale jeszcze nie wykończony bramką. Dynamo rosło jednak piłkarsko z każdą minutą. Kędziora powinien tu mieć asystę.

Po zmianie stron Dynamo już czuło, że tu po prostu można grać w piłkę. Od razu Cygankow wdziera się w pole karne, ale lepszy ter Stegen. Potem gol Kędziory po kornerze, ale Ukraińcy tak to rozegrali, że piłka podczas dośrodkowania wyszła poza boisko. Barcelona gdzieś próbowała grać swoje, czasem zagrażała, ale w praktyce nie kontrolowała w żaden sposób wydarzeń boiskowych: Supriaga też sam na sam i znowu lepszy ter Stegen.

Swoją drogą, skoro przy Kędziorze: też rósł w tym meczu jak całe Dynamo. Na początku zagubiony, przestraszony, niepewny. Później coraz lepszy w tyłach, a i produktywny w ofensywie, podłączający się w odpowiedzialny sposób.

W Barcelonie kapitalne uderzenie z rzutu wolnego posłał Messi, ale Neszczeret zdjął piłkę z okienka. Była też okazja Sergi Robergo, ale generalnie jednak nie wyglądało to dobrze. Zdumiewała – i to w zasadzie do samego końca – niestabilność obrony Barcy. Grali po prostu beznadziejnie, czasem wystarczyła jedna piłka, by rozbić cały ten blok. Poziom flirtujący z tym, co pokazywało Podbeskidzie. O tym, jak odstawali szybkościowo podczas kontr, nawet nie ma co gadać.

Dlatego, choć Pique trafił na 2:0 po wrzutce Fatiego, tak wciąż Blaugrana nie miała spokoju. Tuż po bramce znowu ter Stegen broni sam na sam z Cygankowem, ale Barca nie wyciąga żadnych wniosków – na kwadrans przed końcem ter Stegen już z Cygankowem przegrał. I nawet tutaj, OK, ter Stegen wypluł piłkę o strzale, Cygankow dobija. No ale chyba wypadałoby, żeby ktoś Niemcowi pomógł. A tak obrońcy ciągle spóźnieni, dramat. Taki Alba, kiedyś kozak nie do zatrzymania, był jak wóz z węglem.

Barcelona wygrała, pewnie ostatecznie, szczególnie pamiętając o początku, tych szans bramkowych mieli więcej. Ale jakby tutaj skończyło się remisem, na pewno nie byłby to wynik niesprawiedliwy. Nie jest to mecz, po którym kibic Barcelony powie: no, jest światełko w tunelu. Może być nim ter Stegen, który z miejsca przypomniał o swojej klasie, ale dziś Barca pozwoliła kijowianom na bardzo wiele. Takiemu blokowi defensywnemu czołowa drużyna Europy mogłaby strzelić – powiedzmy – osiem bramek.

FC BARCELONA – DYNAMO KIJÓW 2:1 (1:0)

Messi 5 (karny), Pique 65 – Cygankow 75

Fot. NewsPix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUSA oficjalnie poza porozumieniem paryskim. Konsekwencje mogą być fatalne
Następny artykułSytuacja w Widzewie w końcu powoli wraca do normalności