A A+ A++

W trzech zakładach spółki Werner Kenkel, dużego polskiego producenta tektury falistej i opakowań z nadrukiem, kilka miesięcy temu pojawiły się niezwykłe standy tekturowe. Z jednej strony, dzięki wykorzystanej w ich budowie tekturze oraz dużym nadrukom przypominają typowe stojaki reklamowe. Z drugiej strony, dzięki sporemu ekranowi znajdującemu się w górnej części standu i dodatkowym czujnikom sugerują, że mamy do czynienia z zaawansowanym urządzeniem. To ECHO 2.0. Nazwa pochodzi tutaj od wyrażenia EcoHealthCheck, czyli w wolnym tłumaczeniu „ekologiczny weryfikator zdrowia” – ten stand ma pomóc walczyć z pandemią koronawirusa.

Wyposażono go w bezdotykowy system do dystrybucji płynu dezynfekcyjnego oraz układ do pomiaru temperatury ciała człowieka. Odpowiednie elementy informacyjne – wyświetlacz, sygnalizacja świetlna oraz dźwiękowa – sprawiają, że ECHO 2.0 jest bardzo intuicyjny w obsłudze. W praktyce, by z niego skorzystać, wystarczy do niego podejść i postępować zgodnie z wyświetlanymi wskazówkami. ECHO 2.0 zmierzy wtedy temperaturę ciała i przed wejściem do zakładu wyda jeszcze porcję płynu do dezynfekcji rąk.

Nietypowe standy zostały zaprojektowane i wyprodukowane w zakładach Werner Kenkel – zaangażowani w ten projekt byli między innymi pracownicy działu badawczo-rozwojowego firmy. Działa ich już 20 i firma pracuje nad dalszym ich rozwojem, w tym nad komercjalizacją tego pomysłu i sprzedażą ECHO zainteresowanym zakładom pracy.

Jak zmienia się poligrafia

ECHO 2.0 to również dowód na to, jak bardzo współczesna poligrafia różni się od tej, którą znamy choćby z końca ubiegłego wieku – złotego okresu prasy drukowanej w Polsce. Wtedy drukarze głównie zajmowali się drukiem gazet, czasopism i książek – do tego często w dużych nakładach. Dzisiaj drukują ich bez porównania mniej – media i książki w znacznym stopniu stały się cyfrowe i przeniosły się do naszych czytników, smartfonów, tabletów i komputerów. Dość powiedzieć, że np. „Gazeta Krakowska”, jeden z najbardziej popularnych i najstarszych dzienników pod Wawelem, w 1992 r. był drukowana w nakładzie 80 tys. egzemplarzy. Dzisiaj – dokładnie w lipcu, wg ostatnich danych Polskich Badań Czytelnictwa „Audyt ZKDP” – jej średnia sprzedaż wyniosła nieco ponad 7,5 tys., a nakład jest maksymalnie od kilku miesięcy wyższy.

Tradycyjna prasa kurczy się, najnowsze liczby sugerują, że pandemia ten proces jeszcze przyspiesza – wg ZKDP sprzedaż np. dzienników ogólnopolskich w sierpniu spadła o 19,3 proc., do 466 tys. egz. Kiedy taką sprzedaż osiągał jeden przyzwoity dziennik, a najbardziej poczytne nawet dwa razy wyższą.

Podobnie jest na rynku książek – tylko nieliczne są drukowane w dwucyfrowych nakładach. Kilka tysięcy sprzedanych egzemplarzy pojedynczego tytułu dzisiaj to już sukces.

Drukarnie i poligrafie musiały się dostosować do tych zmian. Musiały też znaleźć sobie nowe obszary aktywności i takim w dużym stopniu stały się opakowania. Papierowe i tekturowe pudełka muszą być dzisiaj kolorowe i efektowne – i ich produkcja angażuje dzisiaj wielu poligrafów. W te zmiany rynkowe wpisuje się właśnie zadrukowany nietypowy stand przeciwepidemiczny firmy Werner Kenkel.

Znamienna jest również liczba „wydrukowanych” do tej pory standów ECHO – przypomnijmy, że Werner Kenkel używa ich teraz 20 sztuk. To doskonale koreluje z kolejnym silnym trendem na współczesnym rynku poligraficznym. Nakłady w zasadzie niemal wszystkiego są bez porównania mniejsze niż w przeszłości. To wymaga od poligrafów sięgania po nowe rozwiązania, która pozwalają efektywnie poradzić sobie z dużą liczbą bardzo różnorodnych zamówień. Tylko bardzo nieliczne drukarnie mogą dzisiaj cieszyć się z zamówień druków akcydensowych lub etykiet drukowanych w setkach tysięcy egzemplarzy.

To dlatego np. ostatnio spółka Labo Print z Poznania, cyfrowa drukarnia wielkoformatowa, kupiła maszynę DURST TAU RSC-E.

– To pierwsza w Polsce maszyna trzeciej już generacji drukująca cyfrowo etykiety w rozdzielczości aż 1200 dpi. Dzięki temu urządzeniu dostarczamy etykiety z perfekcyjnym odwzorowaniem kolorów, o idealnych przejściach tonalnych. Natomiast zestawienie urządzenia w linii z laserem wycinającym powoduje, że klient nie musi martwić się o wykrojniki i ponosić ich dodatkowego kosztu. Może również zamówić etykiety w nakładzie od 500 szt. do 100 000 już w trzy dni, co jest ewenementem na rynku – twierdzi Krzysztof Fryc, prezes zarządu w Labo Print.

Poligrafia – druga młdość?

Etykiety powstające z wykorzystaniem tej nowej linii produkcyjnej mogą też mieć różne podłoża i kleje do różnych zastosowań, mogą też być wzbogacone o różne typy uszlachetnień.

Poznańska drukarnia zainwestowała również ostatnio w linię produkcyjną do produkcji kubków reklamowych w czterech rozmiarach – 100 ml, 150 ml, 200 ml, 330 ml.

– Obserwując zapotrzebowanie na rynku i sami poszukując swego czasu rozwiązań w tym zakresie, zauważyliśmy, że są w tej branży dwa problemy – potrzeba odpowiedzi na duże zamówienia oraz wymóg jak najkrótszej ich realizacji. Odpowiednio dobierając maszyny produkcyjne, uzyskaliśmy linię technologiczną znakomicie rozwiązującą oba problemy. Produkujemy już od 500 sztuk aż do kilkudziesięciu tysięcy drukowanych cyfrowo kubków, i to już … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Cyfrowy bliźniak” z Notre-Dame. Egzotyczna technologia zyskuje na popularności
Następny artykułJak budować biznes online bez programistów i działów IT. Rynek „no code” zyskuje na popularności