A A+ A++

Rząd rozważa zamknięcie centrum i galerii handlowych. Decyzja ma zapaść w najbliższych dniach, choć wśród PiS nie ma jednomyślności, a premier Morawiecki się waha. Powód jest prosty: Polski nie stać na kolejny ostry lockdown. Dlatego wciąż ważą się decyzje, jakie kolejne obostrzenia należy wprowadzić, by spowolnić tempo przyrostu nowych zakażeń.

Lockdown w Polsce

Silne obostrzenia wprowadzane są w większości europejskich krajów. W Polsce trwa „pełzający lockdown”. Jak wynika z wyliczeń Federacji Przedsiębiorców Polskich polska gospodarka traci na nim codziennie ponad 420 milionów złotych. Mimo to liczba zakażeń dramatycznie wzrasta, w szpitalach brakuje miejsc dla chory i respiratorów.

Jedynym skutecznym sposobem walki z pandemią było zamknięcie gospodarki. Według prof. Tomasza Lipniackiego, szefa pracowni Modelowania w Biologii i Medycynie w Polskiej Akademii Nauk, z decyzją o lockdownie nie należy zwlekać. – Kraje z największą śmiertelnością, które zwlekały z wprowadzeniem restrykcji, są jednocześnie najbardziej stratne ekonomicznie – mówił w wywiadzie dla „Newsweeka”.

– Odwlekanie restrykcji po prostu się nie opłaca. Opóźnienie restrykcji powoduje wzrost zachorowań, paraliż opieki zdrowotnej i utrudnia śledzenie oraz izolację nowych przypadków i w rezultacie epidemia może być opanowana tylko przez długotrwałą kwarantannę – tak jak to miało miejsce na wiosnę we Włoszech, Hiszpanii, Francji czy Wielkiej Brytanii. W krajach tych umarło ok. 10 razy więcej mieszkańców w przeliczeniu na milion ludności niż w Polsce, a skala recesji gospodarczej w drugim kwartale 2020 była dwukrotnie większa – podsumowuje Lipniacki.

Jednak przy każdym prognozowaniu, bardzo istotnym i trudnym do przewidzenia czynnikiem, jest zachowanie społeczeństwa.

– Dlatego mam duże wątpliwości, czy w obecnej sytuacji lock down jest dobrym pomysłem. Przy obecnych nastrojach społecznych może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego – mówi dr hab. Błażej Miasojedow. – Zamiast ograniczyć kontakty tylko doleje oliwę do ognia protestów – uważa naukowiec i dodaje, że lockdown jest skuteczny tylko wtedy, gdy wprowadzenie go jest akceptowane przez społeczeństwo.

W Polsce lockdown może doprowadzić do jeszcze większej wściekłości obywateli. Rządzący mają więc problem. Do tej pory protestowały już kobiety, a wraz z nimi branża gastronomiczna i fitness. Z kolejnym obostrzeniami mogą dołączyć się do nich pracownicy salonów piękności, fryzjerzy, właściciele i pracownicy sklepów.

– Trudno powiedzieć, jak dotychczasowe protesty wpłyną na liczbę nowych zakażeń, bo czas inkubacji koronawirusa wynosi od 10 do 14 dni. Efekty dopiero zobaczymy – mówi Miasojedow.

Choć gdyby nie nastrój w polskim społeczeństwie, Miasejedow rekomendowałby wprowadzenie lockdownu podobnego do tego, który mieliśmy wiosną. A to dlatego, że skala zakażeń wymknęła się już spod kontroli. Według modelu przebiegu pandemii, którego współtwórcą jest m.in. dr Miasejedow, w drugiej połowie listopada będziemy diagnozować ponad 46 tys. nowych zakażeń dziennie. Ofiar śmiertelnych będzie dwukrotnie więcej, niż teraz, czyli nawet około 700 każdej doby. I mówimy tu wyłącznie o osobach, które uzyskały pozytywny wynik testu na koronawirusa. – Rzeczywistych zakażeń jest już teraz kilkanaście razy więcej niż pokazują to statystyki – mówi naukowiec.

Każdy kolejny lockdown jest też coraz trudniejszy. O ile wiosną nie było z tym problemu, bo wszyscy z dużą odpowiedzialnością podeszliśmy do przestrzegania ograniczeń, tak teraz coraz mniej chętnie godzimy się na obostrzenia.

– Nawet w krajach, które dobrze poradziły sobie z pierwszą falą pandemii notuje się coraz szybszy wzrost zakażeń. Przy każdym kolejnym zamknięciu gospodarki coraz trudniej jest przekonać ludzi do zostania w domach. Do tego pojawia się coraz więcej ruchów antymaseczkowych, czy negujących zagrożenia wynikające z pandemii. Lockdown jest narzędziem służącym do ograniczenia kontaktów. Bez społecznej aprobaty może mieć wręcz odwrotny skutek – mówi Miasojedow.

Lockdown w innych krajach

Polska wciąż się zastanawia, ale inne państwa Unii Europejskiej już zaostrzają walkę z koronawirusem.

Częściowy lockdown będzie obowiązuje od poniedziałku Niemczech. Zamknięte będą restauracje, bary, kluby, dyskoteki, kina, teatry, opery, sale koncertowe, parki rozrywki, baseny, studia fitness, salony kosmetyczne gabinety masażu, studia tatuażu. Szkoły pozostały, podobnie jak salony fryzjerskie i sklepy, gdzie ma obowiązywać limit klientów.

Takie rozwiązanie obowiązuje już natomiast w Holandii: od połowy października zamknięte pozostają bary i restauracje – możliwy jest tylko zakup jedzenia na wynos. Po godzinie 20 nie można natomiast kupować alkoholu. W domach z kolei nie można przyjmować więcej niż troje gości dziennie.

Lockdown będzie obowiązuje od poniedziałku też w Belgii. Premier Alexander De Croo przekazał, że kraj zostanie poddany ostrej izolacji na sześć tygodni. Tam, gdzie jest to możliwe, zostanie wprowadzona praca zdalna, zamknięte zostaną placówki handlowo-usługowe, z wyjątkiem tych z branży farmaceutycznej i spożywczej. Funkcjonować będą natomiast fabryki. Mieszkańcy Belgii mogą do domu zapraszać najwyżej jedną osobę, zaś ferie szkolne przedłużono do 15 listopada.

Austria zdecydowała się na całkowity lockdown. To jednak nie wszystko. W godzinach od 20:00 do 6:00 ma zostać wprowadzona godzina policyjna. Kanclerz Austrii Sebastian Kurz poinformował, że przedsiębiorcy, którzy będą zmuszeni ograniczyć działalność z powodu wprowadzonych obostrzeń, otrzymają rekompensatę w wysokości 80 proc. dotychczasowych dochodów.

W Wielkiej Brytanii przez miesiąc zamknięte będą restauracje, puby i inne punkty gastronomiczne oraz sklepy – za wyjątkiem tych miejsc, gdzie sprzedawane są produkty pierwszej potrzeby. Rząd nie planuje zamykać placówek oświatowych.

Z kolei we Francji obostrzenia będą obowiązywać od piątku. Nadal będzie można chodzić do pracy i do szkoły. Będzie też można zrobić zakupy w większości placówek handlowych. Zamknięte zostaną natomiast restauracje i puby. Lecz aby wyjść z domu, mieszkańcy Francji będą musieli posiadać certyfikaty uzasadniające wyjście np. do pracy, szkoły, do opieki nad innymi.

O możliwym lockdownie myślą też Włochy. Sytuacja epidemiologiczna w tym kraju raptownie się pogarsza.

Kiedy zostanie wprowadzony lockdown?

Wśród polityków PiSu zdania są podzielone. W poniedziałek 2 listopada wieczorem odbyło się spotkanie premiera i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego z przedstawicielami klubów i kół parlamentarnych oraz członkami Rady Medycznej. Decyzja o tym, czy będziemy mieć kolejny lockdown, oraz w jakiej formie, ma zapaść w najbliższych dniach.

– Wiosną baliśmy się tzw. scenariusza włoskiego. Dziś wydaje się on wręcz optymistyczny – mówi dr Miasejedow. – A to dlatego, że dopiero wchodzimy w okres jesienno-zimowy, kiedy jesteśmy najbardziej podatni na zakażenia. Ich szczyt przewidujemy na przełom stycznia i lutego. Wtedy liczba zakażonych od początku epidemii wyniesie kilkanaście milinów osób – mówi.

Wraz ze wzrostem zakażeń zapewne dojdzie do jeszcze większego paraliżu służby zdrowia. Do tego znamy już przypadki ponownych zakażeń, więc bezpiecznie nie mogą czuć się nawet ci, którzy zakażenie koronawirusem mają za sobą. – Sytuacja epidemiczna i społeczna w Polsce jest na tyle skomplikowana, że obawiam się, że tempo wzrostu zakażeń trudno będzie zatrzymać.

Trzaskowski: sytuacja krytyczna, w Warszawie nie ma już respiratorów [RELACJA]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWąskie gardło walki z COVID-19. Szpitalom zaczyna brakować tlenu dla pacjentów
Następny artykułŚwiąteczny Brzdąc: Nikodem Mieszkowski z Bartoszyc