Jak wyglądają castingi i przygotowania z trenerami? Czy kulisy “Voice of Poland” różnią się od tego, co widzimy w odcinku? Swoimi doświadczeniami z jednym z programem podzielił się z nami Michał Cywiński. Uczestnik z drużyny Edyty Górniak, który w bitwie był, według wielu widzów faworytem, a niespodziewanie odpadł.
Magda Sawicka, WP.PL: Dlaczego zdecydowałeś się na udział w “Voice of Poland”?
Michał Cywiński: Chciałem spróbować swoich sił w tym programie. Okres, w którym trzeba było zdecydować o zgłoszeniu, przypadł na pandemię i podjąłem ją dość spontanicznie. Śpiewam już 10 lat. Wcześniej miałem okazję wziąć udział w dwóch programach tego typu, ale teraz wiem, że nie byłem wtedy gotowy wokalnie.
Czym z perspektywy uczestnika “Voice” różnił się innych programów, w których brałeś udział?
Nie ma zbyt wielu różnic. Atmosfera na planie jest bardzo podobna. Na pewno “Must be the music” i “X-Factor” miały nieco lepiej zorganizowane castingi. TVN dbał o uczestników w tym sensie, że zapewniał hotel i wyżywienie. W “Voice of Poland”, mimo wcześniejszych zapewnień produkcji, musieliśmy sami zadbać o noclegi i je sfinansować na czas nagrań. Dotarłem do bitew, więc mogę tylko mówić, jak to wygląda z mojej perspektywy. Może później jest inaczej.
Za Michałem wstawili się Baron i Tomson oraz Michał Szpak (TVP, Materiały prasowe)
Spodziewałeś się, że twoja droga w programie tak się potoczy? Jakie miałeś nadzieje zgłaszając się do show?
Zgłosiłem się dla “funu” i muzycznego doświadczenia z zerowymi oczekiwaniami. Po przesłuchaniach w ciemno, gdy usłyszałem tyle dobrych opinii od jurorów czy widzów programu, to się zmieniło. Tym bardziej, że nie stresowałem się i dość pewnie podchodziłem do przesłuchania w ciemno. Chciałem po prostu jak najlepiej wypaść i jak najdłużej pozostać w programie.
Moja przeciwniczka, Marta, była bardzo zestresowana i początkowo nie najlepiej jej szło na treningach. Ostatecznie poradziła sobie i wyszedł nam fajny wykon. Szkoda, że odpadłem, ale z samej bitwy jestem bardzo zadowolony.
Cywinsky, VNM, JNR – Łaaaał (prod. Lenzy)
Obycie z programami już masz, czy jest jednak coś, co cię w “Voice” zaskoczyło?
Na plus zaskoczył mnie poziom wokalnych umiejętności uczestników. Spośród 13 tys. zgłoszeń wybrano bardzo różnorodne osoby i każdy był świetny. Kolejna sprawa jest taka, że spotkałem ludzi, dla których muzyka jest po prostu pasją. Wydawało mi się, że tak jak ja się znam na muzie, to się nikt nie zna. Nie tylko śpiewam, ale się tym interesuję. Było mi strasznie miło spotkać takich samych muzycznych nerdów jak ja.
Jedynym negatywnym zaskoczeniem było to, o czym już powiedziałem, czyli organizacja. Dla osoby, która nie mieszka w Warszawie, czekanie na werdykt, kolejne informacje od produkcji, a jednocześnie załatwianie noclegów i myślenie o finansach było dość stresujące.
Jak wyglądają castingi, nagrania odcinka i wszystko to, czego widz nie widzi?
W dobie pandemii pre-castingi odbywały się on-line, osoby chętne wysyłały swoje zgłoszenia. Uczestnik, który zakwalifikował się do przesłuchań w ciemno otrzymał listę ok. 100 utworów. Z niej miał wybrać 15 po polsku i 10 po angielsku. A tą jedną jedyną piosenkę, którą miał zaśpiewać przed jurorami na “blindach” wybierała produkcja.
Podobnie sprawa miała się z bitwami, z tym że o wybranym utworze dowiadywaliśmy się dopiero na pierwszym treningu z Edytą Górniak. Moment, w którym poznawaliśmy swoich przeciwników i piosenkę, którą zaśpiewamy w bitwie, wygląda rzeczywiście tak jak w telewizji.
Michał Cywiński w bitwach zaśpiewał kawałek Mroza “Nic do stracenia” (Facebook)
Po nagraniu tej części programu wracamy na tydzień do domów. Jeśli jest tak, jak było w moim przypadku, czyli że uczestnicy mieszkają w różnych miejscach w Polsce, zgrywacie się i dogadujecie zdalnie. Dwa dni przed bitwą spotykaliśmy się znów w Warszawie, mieliśmy treningi z nauczycielami od emisji głosu, którzy poświęcili nam tyle czasu, ile potrzebowaliśmy. Dopiero po bitwie uczestnik dowiaduje się, jaką piosenkę, z tej swojej wyselekcjonowanej listy, zaśpiewa na nokaucie i na przygotowania ma jeden dzień.
Uczestnicy współpracują ze stylistą przed bitwą?
Tak, współpracujemy ze stylistami przed bitwami. Wysyłamy im 3 propozycje stylizacji, oni którąś akceptują i oni ją kompletują. Znają się na swojej robocie i mają też swoje propozycje. Mi na przykład zaproponowali inne, bardzo fajne buty, ale niestety okazały się za małe. Starają się uczestników dobrać tak, żebyśmy się dobrze razem prezentowali na scenie.
Jako wierny, wielosezonowy widz “Voice’a” zawsze zastanawiałam się, czy na przesłuchaniach w ciemno trenerzy rzeczywiście nie widzą uczestników?
Wydaje mi się, że wybierają na podstawie tego, co usłyszą i rzeczywiście nie mają pojęcia, kto jest po drugiej stronie. W tym samym dniu, w którym ja miałem przesłuchanie zdarzyło się jednak tak, że w trakcie jednego występu nie odwróciły się fotele trenerów, ale uczestniczka została ponownie zaproszona na “blindy” i dopiero wtedy przeszła do kolejnego etapu.
Ile tak naprawdę spędzacie czasu ze swoimi mentorami?
Dokładnie tyle, ile pokazano w telewizji. Pani Edyta nie uczyła nas śpiewać, mówiła dużo o emocjach, jakie powinniśmy przekazać na scenie i dla każdego miała jakąś indywidualną radę. Zdecydowaną większość treningu przeprowadzali nauczyciele wokalni, których w programie nie widać, a za aranż był odpowiedzialny zespół, który współpracuje z programem.
A ty jaką radę dostałeś od Edyty Górniak?
Częściowo zostało to pokazane w odcinku. To była bardzo słuszna uwaga, bo rzeczywiście gdy śpiewam, zaciskam usta. Mam taki durny szczękościsk, bo ubzdurałem sobie, że głupio wyglądam z mocno otwartymi ustami. Pani Edyta stwierdziła, że to zupełnie nie ma znaczenia, bo liczy się dźwięk, to jak zaśpiewam, a na to jak wyglądam, nikt nie zwróci uwagi. I to była bardzo dobra rada. Już jak się uruchamia stres, takie słowa są pomocne.
Jak wygląda kontakt z trenerami w praktyce?
Dużo zależy od drużyny, to bardzo indywidualna kwestia. Z tego co wiem, chłopaki z Afromental są bardziej przystępni dla podopiecznych. Pani Edyta wszędzie porusza się ze swoją “świtą” i jest bardziej zdystansowana. Nie wiem też, jak jest na dalszych etapach. Ja miałem styczność z panią Edytą tylko wtedy, gdy nagrywaliśmy program. Zawsze była dla nas bardzo miła i nigdy nie dawała nam odczuć, że jest wielką gwiazdą, a my raczkującymi wokalistami.
Dziękuję za rozmowę.
Zapytaliśmy producentów “The Voice” o kwestię doboru repertuaru. Otrzymaliśmy taką odpowiedź od Magdaleny Sibigi:
“Uczestnicy otrzymują bazę kilkudziesięciu utworów. Spośród nich zaznaczają utwory, które chcieliby wykonać. Z tak zwanej short listy mają przyznaną piosenkę przez producenta, kierownika muzycznego i trenera wokalnego. Jeśli na short liście uczestnika nie ma tytułu, w którym jest w stanie dobrze się zaprezentować wokalnie ma dobieraną piosenkę spoza swoich wyborów. Decyzję te podejmują producent, kierownik muzyczny oraz trener wokalny na podstawie materiałów z precastingów i zaprezentowane tam możliwości wokalne.”
Zadaliśmy też pytanie o to, dlaczego niektórzy powtarzają występ na przesłuchaniach “w ciemno”?
Takie sytuacje mogą się zdarzyć i mają swoje odniesienie w Regulaminie programu, który jest ogólnodostępny. Poniżej jeden z zapisów:
“Jeżeli w czasie Przesłuchań w ciemno okaże się, że nie można wybrać po 12 Uczestników do drużyny każdego z Trenerów, Trenerzy mogą zdecydować o zaproszeniu na Przesłuchanie w ciemno dowolnych Uczestników, którzy brali udział w Etapie 1 i spełniają wymogi przewidziane w Regulaminie.”
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS