No cóż, być może napiszę coś mało popularnego, a nawet kontrowersyjnego, ale chyba warto przez chwilę się nad tym zastanowić. Wiele osób dziwi się skalą obecnych protestów ws. wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Jak dla mnie nie ma w tym niczego dziwnego. Jeśli pamiętacie „pospolite ruszenie” z początków pandemii, oklaski dla pracowników służby zdrowia, masowe szycie maseczek i ogólną euforię, które w dużej mierze wynikającą z izolacji, to być może zauważycie pewną analogię.
Nie da się ukryć, że człowiek jest jednak zwierzęciem stadnym a Internet nie jest w stanie zastąpić bezpośrednich kontaktów. W dodatku dosyć istotne jest uczucie bycia potrzebnym. Intensywność przeżywania obecnie jak i na początku pandemii jest taka sama, tylko zmienił się kierunek emocjonalnego wektora. O ile wcześniej mieliśmy do czynienia z pozytywną energią, to tym razem mamy wartość całkowicie przeciwną. „Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz”.
Psychologowie powiedzieliby, że mamy do czynienia z mechanizmami wyparcia i kompensacji.
Jeśli jesteście zaskoczeni lub zbulwersowani tym, co piszę, to obejrzyjcie profile internetowe osób, które oboma akcjami „kierowały” i brały w nich udział. Są to dokładnie Ci sami ludzie. I nie piszę tego w duchu jakiegoś krytycyzmu. To samo z “celebrytami”. Pół roku temu ze smutnymi minami pisali: zostań w domu. Teraz namawiają do wyjścia na ulicę. Totalna schizofrenia? Niekoniecznie. Emocje stosunkowo łatwo wyzwalać i równie proste jest ich podgrzewanie. Zamiast oklasków mamy więc dzisiaj okrzyki ze słowem na literkę „W” albo „I”. Zbiorowa afektywność dwubiegunowa. Po euforii nadejdzie depresja i trudno będzie sobie z nią poradzić. Możecie mi wierzyć
Czemu jednak to “W……” ma dotyczyć jedynie PiS? Czy ci “inni” są na pewno “inni”? Co z cwaniakami próbującymi nie tylko wykorzystywać emocje ale również je w jakiś sposób podgrzewać. Jeśli Jarosław Kaczyński rzucił pochodnię na beczkę prochu, to czy ci drudzy nie podlewają jej jeszcze benzyną? Tym Państwu również chyba należy powiedzieć: dziękujemy! Dlaczego? Bo cynicznie i w sposób egoistyczny szafują ludzkim zdrowiem i życiem. To już nie jest zwykła nieodpowiedzialność. To nie tylko głupota.
Jeśli mówimy o rozładowywaniu stresu i napięć wewnętrznych, to jeśli ktoś uważa, że nagle znalazł się w trudnej sytuacji, bo nie może ze znajomymi wyjść do klubu czy kawiarni, pójść odwiedzić groby bliskich na cmentarzu, jest odizolowany w domu a naukę musi kontynuować za pośrednictwem Internetu, to przez chwilę może powinien pomyśleć z jakim poziomem stresu muszą poradzić sobie ratownicy medyczni, pielęgniarki i lekarze.
Mam grupę takich zaprzyjaźnionych medyków, którzy dzwonią do mnie lub piszą codziennie. Nie robią tego po to, by się nad sobą użalać, ale zwyczajnie pogadać i rozładować stres, jaki narastał w nich przez cały dzień, kiedy byli na służbie. Tak właśnie na służbie a nie w pracy. Rozumiecie różnice? Słowa na “w” również używają, a jakże…
Wyobraźcie sobie co czują kiedy ratują 30-latka, który nie ma żadnych chorób współistniejących, który nie jest w stanie oddychać i umiera na ich rękach. Pomyślcie o pracownikach, opiekujących się chorymi na oddziałach covidowskich (również w Tomaszowie), którzy przez cały dyżur słyszą jęki cierpiących pacjentów i nie są w stanie pomóc. Myślicie, że łatwo im zasnąć, kiedy wracają do swoich domów. Podobno na śmierć można się uodpornić… Czy aby na pewno?
Wyobraźcie sobie ich lęk o siebie i bliskich. Równocześnie pompowani są medialnymi informacjami o masowych protestach, gdzie dystans i bezpieczeństwo są iluzoryczne. Patrzą na to i wiedzą, że ludzi, których nie będą mogli uratować z każdym dniem będzie więcej i więcej. I żadne finansowe dodatki specjalne nie są w stanie tego zrekompensować. Zgadnijcie gdzie oni mają dzisiaj wyroki sądów i trybunałów. Zapewniam, że też mają ochotę krzyczeć. I krzyczą… najczęściej w milczeniu.
Przywódcami tłumu są najczęściej ludzie czynu, nie zaś myśliciele. Człowiek czynu jest mało przenikliwy, a nawet – można powiedzieć – taki być musi, ponieważ przenikliwość rodzi nierzadko zwątpienie, które prowadzić może do bezczynności. Przywódcami tłumu stają się też ludzie o starganych nerwach lub na pół obłąkani, którym niedaleko już do zupełnego obłędu. Niezależnie od tego, jak śmieszna jest idea, którą propagują, lub cel, do którego dążą, wszelkie rozumowanie okazuje się bezsilne wobec ich przekonania. Pogarda i prześladowanie nie potrafią ich odstraszyć od owych idei, a często nawet dodają im sił do walki. Dla swych przekonań poświęcają oni swe osobiste cele i rodzinę; zanika nawet instynkt samozachowawczy
Gustaw Le Bon
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS