Liczba wyświetleń: 846
Branża handlowa jest zdania, że przywrócenie godzin dla seniorów było błędem. Wprawdzie rząd wyjął spod restrykcji sklepiki szkolne (objęcie ich tymi godzinami graniczyło z absurdem), ale i tak rozporządzenie budzi sprzeciw.
Od godziny 10 do godziny 12 w sklepach, aptekach i drogeriach, a także na poczcie zakupy mogą zrobić/zostać obsłużone jedynie osoby powyżej 60. roku życia. Takie rozwiązanie wprowadzono wiosną na kilka tygodni i już wtedy na rządzących spadła fala krytyki. Właściciele sklepów alarmują, że seniorzy i tak nie przestrzegają wyznaczonych przez rząd godzin, robiąc zakupy, kiedy chcą. Natomiast przez dwie godziny w środku dnia obiekty świecą pustkami. Chwilę przed 10.00 i chwilę po 12.00 dla odmiany zapychają się.
Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu, powiedział w rozmowie z „Rz”, że świecące pustkami przez dwie godziny sklepy to straty dla przedsiębiorców, a co za tym idzie, dla budżetu państwa (z racji tego, że sklepy płacą niższe podatki). Taka „dziura” w ciągu dnia przysparza po prostu strat.
„Sklepy między 10 a 12 są niemal puste. Natomiast po godzinie 12 w rezultacie tworzą się w nich kolejki. Tymczasem tłok w czasie pandemii nie jest pożądany i sprzyja zakażeniom. W dodatku do czasu ogłoszenia całkowitego lockdownu wiele czynnych zawodowo osób musi normalnie funkcjonować i w rezultacie wykorzystać przysługujące im przerwy w pracy” – czytamy w „Rz”.
Nieprzestrzeganie godzin dla seniorów, pomimo faktu, iż według niektórych interpretacji prawników małe sklepy osiedlowe mogą działać w normalnym trybie, jest surowo karane. Policja może wystawić z tego tytułu mandat w wysokości 500 zł, a w dodatku na osobę, która nie stosuje się do rozporządzenia rządu, sanepid może nałożyć karę administracyjną.
„Podobnie, jak w przypadku łamania innych zaleceń związanych z ograniczeniem rozprzestrzeniania się COVID-19, za wejście do sklepu w czasie godzin dla seniorów, można otrzymać dodatkowo od 10 do nawet 30 tys. zł kary” – donosi Wprost Biznes.
Nic dziwnego, że właściciele sklepów się buntują. „Zupełnie nie rozumiem obostrzeń dotyczących seniorów. Już wiosną było widać, że ludzie starsi się do nich nie stosują, a teraz pomimo ogromnej liczby zakażeń, jakby w ogóle nie dostrzegali zagrożenia” – powiedziała Onetowi właścicielka warzywniaka. „Właściwie do końca nie wiadomo, o co chodzi z tymi godzinami dla seniorów, bo przecież oni nie mają zakazu robienia zakupów w innych, niż ustalone godziny, więc i tak przychodzą, kiedy im pasuje, a tracimy na tym my” – dodała.
„Żartujemy sobie, że mamy teraz dwie godziny na wypicie kawy, zjedzenie śniadania, posprzątanie, uporządkowanie papierów, bo normalnie, to u nas w piekarni kolejka się nie kończy. (…) Narzeka nasz szef, bo faktycznie dwie godziny przerwy w pracy, sprzedanie zaledwie kilku chlebów i bułek, to dla niego strata, której nie jesteśmy w stanie odrobić” – skarżyła się ekspedientka piekarni.
Inny rozmówca portalu, właściciel sklepu osiedlowego, stwierdził, że godziny dla seniorów kosztują go 20 procent dziennego utargu.
Autorstwo: Tomasz Dudek
Źródło: pl.SputnikNews.com
OD ADMINISTRATORA PORTALU
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS