A A+ A++
Publicystyka 25 października 2020, 11:30

autor: Marcin Strzyżewski

Gracz od czasów pierwszego Prince of Persia. Niemal zawalił szkołę przez Settlersy II.

Pamiętacie lipiec 2002 roku? Rzesza fanów Warcrafta rzuciła się do sklepów, żeby wykupić pudełka z sequelem. Graliśmy w to po szkole, graliśmy w kafejkach internetowych, graliśmy, graliśmy… i już nie gramy. Dlaczego?

Blizzard, twórcy Warcrafta to firma, której historia jest nierozłącznie złączona z pojęciem owczego pędu. Przez dobre dwie epoki w dziejach gier wideo Kalifornijczycy byli najsilniejszym baranem w stadzie. To za nimi gnali inni deweloperzy, marząc o powtórce ich wielkich sukcesów.

Popatrzcie, po Warcafcie zaczęła się moda na RTS-y, która trwała dobrych parę lat. Możecie już tego nie pamiętać, ale takie gry jak War Wind czy War Diary udowadniały, że zjawisko klonowania Warcraftów istniało.

Tak wyglądało War Diary, jeden z klonów Warcrafta

To samo można powiedzieć o Diablo, które w pojedynkę stworzyło gatunek gier znany i lubiany do dziś (w tej chwili 27 tysięcy ludzi gra w Path of Exile na Steamie). Zresztą akurat Diablo jest tą ze starych marek Blizzarda, które żyją dalej. Hack’n’slashe ogólnie trzymają się nieźle.

Najlepszym przykładem tego, jak Blizzard pociągnął za sobą całą branżę było World of Warcraft. Ile przez te lata widzieliśmy podróbek i pogromców WoW-a? Przynajmniej dziesiątki. Część z nich zdążyła już skapitulować, a WoW dalej zarabia.

Stary baran nie ma już sił, żeby przewodzić?

Czasy się jednak zmieniają, lata mijają. Kiedy ostatni raz Blizzard stworzył coś, co było naprawdę oryginalne i stało się inspiracją dla innych? Overwatch stało obiema stopami na fundamencie wzniesionym przez Team Fortress, Hearthstone obudził modę na karcianki, ale był po prostu cyfrowym, uproszczonym Magic: The Gathering, a Heroes of the Storm to pokaz tego, jak dawny samiec alfa, przewodnik stada, podąża ścieżką wydeptaną przez młodszego, pełnego wigoru osobnika.

W ostatnich latach Blizzard zajmuje się dodatkami do WoW-a, sequelem Overwatcha, sequelem Diablo, remasterami i grą mobilną na chiński rynek. Nie przeczę, to prawdopodobnie będą dochodowe i doceniane przez graczy przedsięwzięcia. Wyraźnie jednak widać, że branżowa legenda założyła ciepłe kapcie.

A co z tymi RTS-ami?

Iron Harvest to jeden z nielicznych nowych RTS-ów na rynku.

Pytanie brzmi, skoro Blizzard skupił się na odcinaniu kuponów, czemu nie miałby (w końcu) wydać paru zaskórniaków i dać fanom Warcrafta 4? Wyobraźmy sobie, że jesteśmy człowiekiem z Excelem, siedzimy w biurowcu w Irvine w Kalifornii. Jakich danych będziemy szukać, żeby zdecydować o opłacalności takiej inwestycji?

Na pewno zaczniemy się zastanawiać, jak poradziły sobie ostatnie gry z tego gatunku. Pewnie ich wzrok padłby na Iron Harvest, bo to pierwszy od dawna klasyczny RTS, który nie jest remasterem jakiejś klasyki. Popatrzmy – Steam Spy mówi, że udało się sprzedać około 140 tysięcy kopii. Oczywiście gra jest także na Epicu. Jasne, ten wynik nie jest zły dla tej gry, ale czy jest pozytywnym sygnałem dla Blizzarda? Raczej nie.

Także około 450 tysięcy sztuk Homeworld Deserts of Kharak, które miało zaplecze lubianej marki, nie brzmi obiecująco. To może… No właśnie, gdzie szukać klasycznych RTS-ów, których sukcesy możnaby zbadać?

W tych kategoriach możnaby rozważać także polskie Ancestors Legacy. Gra ma na Steamie 385 tysięcy posiadaczy, ale wiemy, że nie wszyscy oni faktycznie ją kupili. Było rozdawnictwo kluczy na naszym portalu, był darmowy weekend na Steamie, który zaburza statystyki na Steam Spy’u. Nie na takie wyniki liczy Blizzard.

10 lat StarCrafta 2… i starczy

RTS-y zdają się umierać. Gier tego typu po prostu się nie wydaje w głównym nurcie i nawet StarCraft 2, który próbował się bronić w końcu uległ. Parę dni temu pisaliśmy, że Blizzard ogranicza wsparcie dla tej produkcji, które i tak wcześniej nie było porównywalne np. do Hearthstone’a. Nie ma przy tym żadnej tajemnicy. To MOBY, które wyrosły bezpośrednio z modów do Warcrafta 3 przejęły rynek. Moim skromnym zdaniem kierowanie pojedynczym bohaterem okazało się bardziej przystępne i jednocześnie bardziej nagradzające niż budowanie baz i atakowanie cudzych robotników. W esporcie także bardziej widowiskowe są pojedynki czempionów pod Nexusem niż pozornie chaotyczne starcia kilkunastu oddziałów, kontrolowanych przez nadludzko szybkich Koreańczyków

A może jednak renesans RTS-ów?

No dobrze, nie wydaje się dużych i nowych RTS-ów. Tak jakby nikt nie miał już nic nowego i ciekawego do powiedzenia w temacie. Ale czy na pewno gracze ich nie chcą? No właśnie sprawa nie jest taka prosta. Jest chociażby They Are Billions, które na Steamie znalazło sporo ponad milion nabywców. Fakt, to nie jest klasyczny RTS, a raczej miks z tower defense.

Doskonałe wyniki notują także odświeżone wersje Age of Empires. „Dwójka” w wersji HD trafiła do prawie czterech milionów graczy. Fakt, zajęło jej to kilka lat, gra była sprzedawana nawet za 14,39 zł, ale wynik jest niezły.

Podobny wynik sprzedaży zaliczyło Command & Conquer Remastered Collection. Na Steamie grę posiada niemal 1,3 miliona graczy. Nieźle, choć pamiętajmy, że EA nie sprzedaje tej gry w pełnej cenie. Po drodze była już promocja -25 procent i dało się kupić tego remastera za 52,42 zł.

Jest jeszcze Company of Heroes 2, które osobiście lubię mniej od „jedynki”, ale które regularnie przyciąga przed monitory tysiące graczy.

Te cyfry pokazują, że są ludzie wciąż zainteresowani tym rodzajem zabawy. Da się nawet zarobić na RTS-ie. Ba, możemy być pewni, że taka marka jak Warcraft i to nie remaster, tylko sequel, to byłby przebój, jakiego gatunek nie widział od lat.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRaport: Koronawirus w powiecie
Następny artykułAntek Królikowski o pandemii: Nie chciałbym, żeby pozamykali nas w domach [WIDEO]