Trudno nie odnieść wrażenia, że w sprawie zakazu aborcji nie chodzi o pomoc, tylko o podkręcenie temperatury sporu i mobilizację części zwolenników PiS.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest niezgodna z Konstytucją, PiS zapowiedziało zwiększenie pomocy dla rodzin z niepełnosprawnymi.
Rzecznik PiS Anita Czerwińska zadeklarowała, że rządowy program „Za życiem” z 2016 r. zostanie poszerzony, a nadzwyczajna komisja przedstawi za kilka tygodni kompleksową nowelizację przepisów. Wicemarszałek Ryszard Terlecki (PiS) poinformował zaś, że będzie informacja rządu o tym, co dotychczas zrobiono dla niepełnosprawnych dzieci i jakie są plany na przyszłość.
Czyli po orzeczeniu jest plan, aby stworzyć program wsparcia.
Prawdopodobnie nie każdy wie, że wniosek, który rozpatrzył Trybunał Konstytucyjny, o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją zapisu ustawy z 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży złożyła w 2019 r. grupa ponad stu posłów PiS, PSL-Kukiz’15 i Konfederacji.
Cieszy troska posłów o życie. Jestem za ochroną życia – od poczęcia po naturalną śmierć. Ale czy rząd Zjednoczonej Prawicy faktycznie troszczy się o ochronę życia w Polsce? Mam wątpliwości.
W 2019 r. wydarzyło się naszym kraju ponad trzydzieści tysięcy wypadków drogowych. Zginęły w nich prawie trzy tysiące osób. Rannych było ponad 35 tysięcy, z tego ponad 10 tysięcy poważnie.
Od lat na drogach giną dzieci, matki, ojcowie, babcie, dziadkowie. Dziesiątki osób jest rannych, w tym wiele ciężko, wymagających długiego leczenia i rehabilitacji. Skutki dotyczą całych rodzin. Przez pięć lat, od 2015 do 2020 r. rząd koalicji PiS, Porozumienia i Solidarnej Polski nie poprawił bezpieczeństwa na polskich drogach. Co roku jest tak samo: ok. 30 tysięcy wypadków, w których ginie średnio trzy tysiące osób. Dopiero pod koniec 2019 r. premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że poprawa bezpieczeństwa na drogach będzie jednym z priorytetów jego rządu w nowej kadencji. Dopiero za jakiś czas przekonamy się, czy coś się w tej sprawie faktycznie zmieni.
Przykład drugi. Rocznie w Polsce ponad pięć tysięcy osób popełnia samobójstwo, a próbę samobójczą podejmuje 10-15 razy więcej. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Ojcowie i matki. Mężowie i żony. Ludzie w kryzysie, nieradzący sobie z życiem, emocjami, którym nikt w porę nie pomógł. Poza tym tysiące osób cierpi na różne zaburzenia psychiczne – od zaburzeń odżywiania po uzależnienia. Problemy te dotykają całe rodziny i trwają latami, powodując szereg innych chorób. Polska psychiatria znajduje się od lat w zapaści. Czy na tym polu coś się zmieniło przez ostatnie pięć lat? Niestety nie.
Bezpieczeństwo na drogach i opieka psychiatryczna to także ochrona życia. Dotyczą znacznie większej liczby osób niż tysiąc aborcji rocznie wykonywanych z powodu wad płodu.
Wreszcie, dlaczego właśnie teraz PiS chce zadbać o niepełnosprawnych, a nie zrobiło tego wcześniej? Gdyby los niepełnosprawnych dzieci był dla tej partii naprawdę ważny, program wsparcia działałby już od dawna.
Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w sprawie zakazu aborcji nie chodzi o faktyczną pomoc, tylko o podkręcenie temperatury sporu i mobilizację części zwolenników PiS w czasie spadającego poparcia. Według najnowszego sondażu dla DoRzeczy, PiS stracił w ciągu miesiąca ponad 3 punkty.
Gdyby było inaczej, kolejność działania byłaby odwrotna, racjonalna. Najpierw program wsparcia, potem ewentualna zmiana prawa.
Dlaczego ewentualna? Bo czy da się wychowywać zakazami? Wątpię. Każdy rodzic wie, że przede wszystkim wywołują bunt i niezgodę. Aby być skutecznym, trzeba dawać przykład i edukować. Sprawiać, żeby dziecko samo podejmowało decyzje i ponosiło za nie odpowiedzialność. Podobnie jest w innych sferach naszego życia, nie tylko w relacji rodzic – dziecko. Państwo stosujące zakazy i nakazy jest – delikatnie rzecz ujmując – nielubiane przez swoich obywateli. A złe prawo to brak szacunku dla państwa.
W komentarzu po wyborach prezydenckich w lipcu 2020 napisałam, że przez wojnę w koalicji PiS zniechęca swoich lojalnych do tej pory wyborców. Spór był tak silny, że we wrześniu rząd omal nie upadł. Po zaledwie kilku tygodniach mamy kolejną wojnę. Być może polityczna taktyka Jarosława Kaczyńskiego w normalnych warunkach okazałaby się znów skuteczna dla ustabilizowania poparcia dla jego partii. Tym razem obawiam się, że wrzucenie tematu aborcji w szczycie zachorowań na koronawirusa może okazać się nomen omen zabójcze – i dla partii i dla obywateli. Niezgoda w tej sprawie ma bowiem charakter nie tylko polityczny.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS