Po licznych protestach Ministerstwo Zdrowia wycofało się w piątek z niektórych obostrzeń. Zdecydowano m.in., że z obiektów mogą korzystać pacjenci w celach leczniczych, studenci i uczniowie w ramach zajęć na uczelni lub w szkole oraz wszyscy pozostali, ale tylko w ramach zorganizowanych zajęć sportowych. Dla właścicieli klubów fitness to jednak tylko prowizoryczne zmiany, które nie poprawiają ich sytuacji.
Obostrzenia bez konsultacji
Rozczarowania decyzją rządzących nie kryje Małgorzata Moczybroda, członkini zarządu SPA Orkana, posiadającego w swojej ofercie m.in. strefę basenów i saun, siłownię i salę fitness. Wszystkie od kilku dni są nieczynne.
– Bardzo jesteśmy zaskoczeni, przede wszystkim dlatego, że nie było wcześniej żadnych konsultacji i zapytań. Myślę, że nie kierowano się zdrowym rozsądkiem i jakimikolwiek analizami. W wielu miejscach wprowadzono limity czy dystans społeczny, a nas zamknięto całkiem. Przecież basen jest bezpieczniejszy niż miejsce w markecie czy kościele – tłumaczy Moczybroda.
Decyzja jest tym bardziej niezrozumiała, że – jak zapewnia szefowa SPA – jeszcze kilka tygodni temu sanepid w dokumencie pokontrolnym stwierdził, że pod kątem bezpieczeństwa obiektu i ryzyka zakażenia COVID-19 obiekt przy ul. Orkana działa bez zarzutów.
– Zresztą już jakiś czas temu nawet WHO wydała oświadczenie, że baseny są bezpieczne ze względu na obecność podchlorynu chloru, który zwalcza nie mniej groźne wirusy niż COVID. Poza moją wyobraźnię wychodzi też zamknięcie saun suchych, gdzie temperatura przekracza 100 stopni – dziwi się Moczybroda. – Klienci także są zbulwersowani – dodaje.
Ryzyko zarażenia minimalne
Decyzji o zamknięciu klubów fitness nie potrafi zrozumieć również Mirosław Marcinek ze Studia Treningu Personalnego R8. – Zawsze powtarzało się, że aktywność fizyczna i ruch to profilaktyka różnego rodzaju chorób. Nawet niedawno pojawiały się komunikaty, że to bardzo ważny czynnik antystresowy wpływający na zwiększanie odporności. I nagle okazuje się, że nasza branża jako pierwsza zostaje zamknięta – mówi Marcinek.
Według niego ryzyko zakażenia się koronawirusem w klubie fitness, na basenie czy siłowni jest minimalne, ponieważ takich miejsc nie odwiedzają ludzie, którzy są chorzy albo osłabieni. – Żeby człowiek wykonywał jakąś aktywność, musi się bardzo dobrze czuć. Ktoś chory po prostu nie pojawi się na siłowni. Poza tym w ostatnich miesiącach wystarczy, że ktoś gorzej się poczuje, kichnie i kaszlnie dwa razy, natychmiast odsyłamy go z treningu do domu – zapewnia trener.
Wydawałoby się, że Mirosław Marcinek jest w lepszej sytuacji niż większość jego kolegów z branży fitness, bo ze względu na specyfikę działalności jego studia wprowadzone obostrzenia nie dotyczą go bezpośrednio. W rzeczywistości jednak klienci coraz częściej odwołują zajęcia lub przekładają je na późniejszy termin.
– Ludzie tego nie rozgraniczają. Moja działalność też jest często potocznie nazywana siłownią lub klubem. A gdy społeczeństwo dostaje informację, że kluby fitness są zamykane, to od razu myślą, że jak przyjdą do mnie, to natychmiast się zarażą – wyjaśnia właściciel R8.
Nikt nie wie, co dalej robić
Niestety, nie wiadomo też, jak długo potrwa taki stan rzeczy. Właściciele klubów obawiają się, że nie otworzą się one aż do wiosny. Na razie rząd żadnej pomocy nie zaproponował.
– Mamy podatki od nieruchomości bądź dzierżawę obiektów, dochodzą do tego koszty mediów, gazu i wynagrodzeń pracowników. Nie chcemy zwalniać pracowników, ale sytuacja nie jest najlepsza – mówi Moczybroda. Zauważa też, że firma nie spłaciła jeszcze pożyczek z pierwszej „tarczy antykryzysowej”, a znów pozbawiono ją możliwości zarabiania pieniędzy. – Naprawdę rozumiem, że coś wymyka się spod kontroli i trzeba działać. Ale zróbmy to w odpowiedzialny sposób. Od rządu powinna wyjść informacja, co dalej mamy robić – dodaje.
To pytanie wciąż jednak pozostaje bez odpowiedzi. Marcinek uważa, że kluby fitness jeszcze długo będą podnosić się po wprowadzonych obostrzeniach. – Już wcześniej tak było, że po zakończeniu lockdownu klienci wracali do nas bardzo powoli. Uważali, że to wciąż niebezpieczne. Zapewne znowu zajmie nam dużo czasu, zanim odbudujemy to zaufanie – mówi szef R8.
Małgorzata Moczybroda: – Podpisaliśmy wszelkie możliwe protesty. Liczymy na to, że ktoś się wreszcie temu przyjrzy i złagodzi obostrzenia. Ograniczenia są zrozumiałe, bo mamy pandemię, ale nie dajmy się zwariować. Potrzeba trochę logiki w tych działaniach. Niestety, w tym momencie musimy rozważać, czy bardziej opłaca się nam spuścić wodę i po prostu zamknąć wszystko, czy de facto dalej dokładać do biznesu.
„Jesteśmy otwarci na dialog”
W poniedziałek z branżą fitness spotkał się Jarosław Gowin z Ministerstwa Rozwoju. – Jesteśmy otwarci na dalszy dialog z branżą. Będziemy się zastanawiać, co w ramach dostępnych modeli biznesowych możemy wspólnie wypracować na przyszłość – tłumaczy minister.
Ale przedstawiciele branży podkreślają, że chcą, by obiekty otwarto jak najszybciej. – Mamy nadzieję, że stanie się to jeszcze w tym tygodniu. Sobota to realistyczny termin. Równocześnie kontynuowane będą rozmowy w sprawie programów osłonowych – mówi Adam Śliwiński, prezes zarządu warszawskich klubów Total Fitness.
Niewiele jednak wynika z oświadczenia ministerstwa wydanego już po spotkaniu. „Będziemy się starali możliwie szybko wyjść naprzeciw Państwa oczekiwaniom, czyli odmrozić branżę fitness oraz dostęp do basenów i aquaparków, ale przy zachowaniu zwiększonego niż do tej pory poziomu bezpieczeństwa sanitarnego” – tłumaczy wiceminister Olga Semeniuk.
Lubelszczyzna. Cztery nowe ogniska koronawirusa. W przedszkolu, szkole, liceum i szpitalnym oddziale kardiologii
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS