Popołudniu 16 października, nieopodal Paryża, w miasteczku Conflans-Sainte-Honorine, znaleziono ciało 47-letniego nauczyciela. Leżało w uliczce, 300 metrów od szkoły, w której pracował. Było pozbawione głowy. „Wyglądało to wręcz surrealistycznie. Dlatego osoba, która je znalazła, początkowo myślała, że to manekin” – opowiadał jeden z policjantów.
Nauczyciel najprawdopodobniej wracał do domu na piechotę i wtedy został zaatakowany. Sprawca, 18-letni Czeczen urodzony w Moskwie, rzucił się na niego uzbrojony w bardzo ostry nóż. I dokonał dekapitacji.
Wkrótce potem w mediach społecznościowych pojawiła się informacja o zamachu, adresowana do „Macrona, przywódcy niewiernych”. „Dokonałem egzekucji na jednym z twoich psów z piekła rodem, bo odważył się poniżać Mahometa”.
Morderca został zastrzelony przez policjantów nieopodal miejsca zbrodni, gdy rzucił się na nich z nożem, krzycząc „Allah Akbar”.
Do wieczora zatrzymano dziewięć osób, w tym dwójkę rodziców dzieci ze szkoły, w której pracował nauczyciel. Szybko odkryto motyw bestialskiej zbrodni, na jednej z lekcji nauczyciel zaprezentował karykaturę Mahometa – z gwiazdą na jego pośladkach i napisem „Narodziny gwiazdy”.
Dekapitacja miała miejsce dokładnie w 3 tygodnie po tym jak pewien młody Pakistańczyk ciężko ranił siekiera dwie osoby przed dawną siedzibą „Charlie Hebdo” (nie wiedział o tym, że redakcja przeniosła się w inne miejsce).
Dlaczego Francja?
W 2001 był Nowy Jork, potem Madryt, Londyn. A potem weszliśmy w nową fazę: choć zamachy zdarzały się w różnych miejscach, bez wątpienia to Francja stała się celem numer 1 dla islamskich terrorystów. Od 2015 w islamskich aktach terroru zginęło tu ponad 250 osób. To we Francji mieszka najwięcej w Europie osób podejrzewanych o terroryzm. Liczba obserwowanych przez służby specjalne idzie w dziesiątki tysięcy. Już dawno Francuzi zdali sobie sprawę, że upadek ISIS tej sytuacji radykalnie nie zmieni. Walka z terroryzmem w ich kraju będzie o wiele dłuższa. Pozostaje tylko zapytać: „Dlaczego właśnie my?”
Próbowano różnych odpowiedzi. Przypominano, że Francja jest krajem który ma wielu imigrantów. Ale wiele innych państw także ma bardzo wielu imigrantów, a znacząca ich część pochodzi – tak jak we Francji – z krajów islamskich. A ataków jest w nich znacznie mniej lub nie ma praktycznie wcale. Przywoływano gettoizację przedmieść. To z pewnością nie pomaga, ale w wielu krajach istnieją przedmieścia-getta.
Częściowe wyjaśnienie przynosi polityka zagraniczna. Francja postawiła na bardzo interwencjonistyczną politykę w krajach, które były matecznikiem islamskich terrorystów, mnożąc interwencje wojskowe i ataki z powietrza. I za to spotkała ją zemsta. Ale to również nie jest wystarczająca odpowiedź. Choćby dlatego, że Francja była celem islamskiego terroru zanim stała się tak aktywna na zewnątrz.
Chyba znacznie lepsza jest inna odpowiedź. W 2009, gdy Aqmi (komórka Al Kaidy w krajach Maghrebu) określiła Francje jako swego wroga numer 1, jeden z doradców MSZ tłumaczył: „Oni atakują nas nie za to, co robimy, ale za to kim jesteśmy”. To bardzo wiele tłumacz: Francja jest dla islamskich radykałów Wielkim Szatanem, ponieważ jest krajem który nade wszystko podkreśla swoją laickość. To fundament jej tożsamości. A decyzje podejmowane przez państwo w ostatnich latach – jak zakaz noszenia chust islamskich w szkołach czy zakaz noszenia burki w przestrzeni publicznej – jeszcze bardziej nasiliły gniew islamskich integrystów. To bardzo korzystna dla Francji interpretacja. Islamiści jej nienawidzą, bo stanowi ucieleśnienie wolności.
Ale jest też mniej chwalebna – i chyba bardziej realistyczna – wersja tej samej odpowiedzi. Udzielił jej znakomity socjolog Farhad Khosrokhavar, który podkreśla, że francuski model republikański nie zdaje już egzaminu. Jest przestarzały z racji swojej sztywności i zbytniego zideologizowania. „W imię ideału republikańskiego wymagamy, aby religia pozostała sprawą czysto prywatną. Skupiamy się na działaniach symbolicznych – walcząc z chustami islamskimi czy modłami zbiorowymi w miejscach publicznych. Te restrykcje dają poczucie krzywdy większe od ich realnego znaczenia, co pozwala islamistom oskarżać Francje o islamofobię. Tak naprawdę Francja nie jest wcale bardziej islamofobiczna niż jej sąsiedzi. Jest po prostu bardziej frontalna w zarządzaniu islamem w przestrzeni publicznej” – twierdzi Khosrokhavar. I dotyczy to również karykatur Mahometa. Tradycja bluźnierstwa jest głęboko wpisana we francuską kulturę. Ale karykatury Mahometa są też narzędziem „symbolicznego upokorzenia” muzułmanów, o którym często pisze Khosrokhavar.
Wniosek jest oczywisty. To nie koniec zamachów. Francja pozostanie ich celem numer 1.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS