Jacek Midas

Jarosław Kaczyński, którego inteligencję i sposób zarządzania ludźmi cenię, ma ogromną umiejętność otaczania się specyficznymi współpracownikami. Są wśród nich pretorianie, których wysoko opłaca i którzy zrobią dla niego wszystko. Jeden z nich, ten, który organizuje prezesowi wakacje w pięknych zakątkach naszego kraju, lubi się wypowiadać sam z siebie, ale ponieważ szybciej pisze tweety, niż myśli, zaraz potem przeprasza, bo nie chce uchodzić za idiotę. I chwała mu za to.

Czytaj też: Szumowski w szpitalu z koronawirusem. Wcześniej mógł zarazić lekarzy z instytutu kardiologii w Aninie

Analizując sposób postępowania współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, zacząłem się zastanawiać, kim właściwie jest legendarna już postać politycznej współczesności, pan Jacek Sasin. Tytuł wicepremiera i opiekuna zasobów skarbu państwa prawdopodobnie jest dla niego ukoronowaniem kariery politycznej, którą zaczynał od kierownika urzędu stanu cywilnego. Szukałem określenia dla działań pana Sasina, a mój przyjaciel podpowiedział mi, cofając się do mitów i legend, że jest to król Midas rządu premiera Morawieckiego. Jeżeli sięgniemy do opowieści o królu Midasie, to będziemy mieli kłopot, co z nich wybrać. Czy historię o skrzętnie skrywanych oślich uszach, które otrzymał za karę, czy też jego przysłowiową, piekielnie użyteczną, głupotę? Król Midas, co wziął do ręki, to zamieniał w złoto. Jeżeli powiem, że w złoto zamieniają się kolejne inicjatywy pana Jacka Midasa, to sygnalizuję daleko idącą metaforę, bo siedemdziesiąt milionów złotych owym złotem się nie stało. Wiem, co pan Sasin myśli o lekarzach. Nie wiem tylko, czy jest tak głupi, że to mówi, czy tak posłuszny.

Zobacz również: „Jacek wpadnij do nas. Pokażesz jak prawdziwa praca wygląda”. Lekarze wściekli na Sasina za słowa o „braku woli” w walce z pandemią

Zgłoś naruszenie/Błąd