A A+ A++

Poseł Jarosław Kaczyński w ubiegłym roku zarobił ponad 200 tys. zł – wynika z jego oświadczenia majątkowego. Niemal połowę tej kwoty stanowi pensja parlamentarzysty. Do tego diety poselskie (30 tys. zł) i emerytura – blisko 7 tys. zł miesięcznie. Ma 100 tys. oszczędności i jedną trzecią bliźniaka na Żoliborzu wartego półtora miliona. Wciąż spłaca kredyt zaciągnięty w SKOK Stefczyka na „opiekę nad chorą mamą i koszty jej upamiętnienia”.

Czytaj też: Brzydzą się polityką, ale chodzą głosować. Problemy LGBT są dla nich ważniejsze niż sądy

Tak naprawdę pieniądze na ten cel Kaczyński pożyczył od Janiny Goss, przyjaciółki rodziny i partii (zasiadającej za rządów PiS w radach nadzorczych Banku Ochrony Środowiska i PGE). Goss pożyczyła Kaczyńskiemu 200 tys. zł i na ich spłatę prezes zaciągnął kredyt w SKOK.

Mniejszy dług miał u Kazimierza Kujdy. Pięć lat temu (tyle wstecz archiwizowane są oświadczenia) było to 25 tys. zł. Kujda to także zaufany człowiek prezesa PiS, były szef spółki Srebrna oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, gdzie jego pensja wynosiła 30 tys. zł.

Obecne długi i oszczędności Jarosława Kaczyńskiego to bardzo podobne kwoty, wychodzi więc na zero.

Oświadczenie majątkowe prezesa PiS nie uwzględnia takich korzyści jak fundowana mu przez partię ochrona. Tylko w ubiegłym roku kosztowała podatników 1,8 mln zł.

Bogacze i biedacy

Jednym z największych krezusów obecnej władzy jest premier Mateusz Morawiecki. Nawet jeśli w ostatnim roku jego oszczędności zmalały o 170 tys. zł, to wciąż ma ich 4,93 mln zł. Do tego dwa domy: jeden o wartości prawie 2 mln zł, drugi ponad 3 mln zł, 70-metrowe mieszkanie warte ponad milion i połowę udziałów w segmencie (600 tys. zł) oraz dwuhektarową działkę (deklarowana wartość 200 tys. zł). Regularnie wpisuje też do swojego oświadczenia majątkowego meble (o łącznej wartości 270 tys. zł) i zabudowę kuchenną (60 tys. zł).

Morawiecki jest najbogatszym premierem III RP, co nie znaczy, że najbogatszym parlamentarzystą. Wciąż daleko mu do „króla Zakopanego”, czyli posła Andrzeja Guta-Mostowego, kiedyś z PO, dziś z partii Porozumienie. Należy do niego 11 nieruchomości wycenionych łącznie na 55 mln zł (m.in. jest współudziałowcem hotelu Sabała na Krupówkach, z którego osiągnął w ubiegłym roku dochód ponad 3 mln zł).

Ma też udziały w stacji narciarskiej i oszczędności w wysokości 6,5 mln zł.

Nie wiadomo, ile majątku deklarowałby premier Morawiecki, gdyby w 2013 r. nie zrobił rozdzielności majątkowej z żoną. To do niej teraz należą zakupione pod koniec lat 90. grunty kościelne. Za 15 hektarów wartych 4 mln zł Morawieccy mieli zapłacić tylko 700 tys. zł, dziś wartość tych terenów szacowana jest na 100 razy więcej.

Po serii publikacji na temat ukrytego majątku premiera Sejm uchwalił ustawę „czyste ręce” o jawności majątku rodzin polityków. Było to tuż przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi, więc PiS dla poprawy wizerunku poparł propozycję, ale prezydent ustawę przetrzymał i po wyborach skierował do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie ugrzęzła. W maju tego roku posłowie KO apelowali do Dudy o wycofanie ustawy z Trybunału, zarzucając mu, że „prezydent chroni swoich kolegów”.

Coraz głośniej zaczęło być wtedy o majątku posła i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, którego decyzje związane z walką z epidemią miały przynosić korzyści finansowe jego rodzinie i znajomym. Opozycja domagała się, aby CBA sprawdziło oświadczenia majątkowe Szumowskiego. Według nich polityk posiada tylko trzy działki o łącznej powierzchni 0,4 ha i nieopisanej wartości, kilka samochodów, dwa zegarki i pióro od prezydenta Kaczyńskiego. Nie ma mieszkania ani domu, tylko 30 tys. zł oszczędności i kredyt we frankach w wysokości 519 tys., z czego spłacił dotychczas 60 tys. franków.

Majątek Morawieckiego to z kolei zasługa jego kariery bankowej sprzed 2015 r., zanim został wicepremierem w rządzie Beaty Szydło. Przez osiem lat zarabiał jako prezes BZ WBK 1,8 mln zł rocznie, co daje kwotę 14 mln zł. Jako premier zarabia niewiele ponad 200 tys. zł. Nie ma kredytów.

Dokładnie odwrotnie przedstawia się sytuacja szefa jego kancelarii – Michała Dworczyka. W 2007 r., jeszcze jako warszawski radny, wziął kredyt we frankach – 216 tysięcy (pozostało do spłaty 68 tys. franków). Z oświadczenia majątkowego Dworczyka nie wynika, na jaką nieruchomość przeznaczył pieniądze, bo posiada jedynie działkę rolną o wartości 20 tys. zł. Jedyna zadeklarowana nieruchomość to kawalerka warta 230 tys. zł (25 mkw.) stanowiąca majątek odrębny żony. Minister, jak ustaliło OKO.press, mieszka z rodziną (czwórka dzieci) w willi w podwarszawskiej Falenicy. Połowę udziałów w domu Dworczyk sprzedał matce mieszkającej w warszawskim bloku, a połowę przekazał w darowiźnie żonie.

Korzyści z żony

Ujawnienie majątku rodziny to problem wielu posłów obozu rządowego. Niektórzy korzystają więc z tzw. rejestru korzyści i wpisują tam żonę, nie precyzując jej dochodów. Tak zrobił poseł Krzysztof Sobolewski, który zastąpił Joachima Brudzińskiego w roli szefa komitetu wykonawczego PiS. Poseł Sobolewski przy dochodach rzędu 150 tys. zł rocznie ma tylko 12 tys. oszczędności. Nie ma domu ani mieszkania. Karierę finansową robi za to jego żona, absolwentka nauk przyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego. Zasiada w radach nadzorczych czterech spółek: Orlen (od stycznia 2020 r.), Anwil (od grudnia 2019 r.), PKO TFI (od września 2019 r.) i lotniska Szczecin (od 2017 r.). Małżeństwem są od 2017 r., na ślubie gościem był prezes Kaczyński. Poseł Sobolewski w rejestrze korzyści uwzględnił tylko zatrudnienie żony w Orlenie.

Zbigniew Ziobro pobiera wynagrodzenia z czterech źródeł w sumie 284 tys. zł w zeszłym roku. Fot.: Jacek Domiński/Reporter / East News

Do rejestru korzyści żonę wpisał także Janusz Kowalski, zastępca Jacka Sasina w resorcie aktywów państwowych i orędownik repolonizacji mediów. Zanim został wiceministrem, Kowalski był członkiem zarządu PGNiG (gdzie w ciągu czterech lat zarobił ponad 2 mln zł), KGHM (w ciągu trzech lat 275 tys. zł), Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych (ponad 500 tys. w dwa lata) i Poczty Polskiej (19 tys. zł w pięć miesięcy). Kowalski ma 25 tys. oszczędności, ponad 200 tys. zł w papierach wartościowych, 80-metrowe mieszkanie i kredyt na 660 tys. zł. Żonę wpisał z powodu zajmowanego przez nią kierowniczego stanowiska w OGP Gaz-System SA, spółce odpowiedzialnej za przesył gazu.

Strategię „na żonę” przyjął też Antoni Macierewicz. Z jego oświadczenia majątkowego wynika, że posiada ona niemal wszystko, co deklaruje poseł: mieszkanie (55 mkw., wartość ok. pół miliona), działkę z drewnianym domem (wartość 100 tys.) oraz lwią część oszczędności – Macierewicz ma tylko 6,2 tys. zł, a żona – 92 tys. zł. Mają też papiery wartościowe: te należące do byłego ministra są warte 50 tys. zł, a żony – prawie pół miliona. Do Macierewicza należy właściwie tylko jego emerytura, zresztą o połowę niższa niż prezesa PiS.

Kurczące się działki

Mistrzem kumulacji państwowych posad jest Zbigniew Ziobro. Pobiera wynagrodzenia z czterech źródeł: jako minister sprawiedliwości (prawie 172 tys. zł rocznie), jako prokurator generalny (dodatek 70 tys. zł), jako poseł ma 30 tys. zł diet i 11,7 tys. zł z tytułu funkcji pełnionej w Krajowej Radzie Sądownictwa. Razem daje to 284 tys. zł rocznie. Posłowie KO zwrócili się do NIK o zbadanie, czy Ziobro nie łamie prawa. Problemem jest to, że konstytucja wyklucza jednoczesne pełnienie funkcji posła i prokuratora, a poza tym Ziobro nigdy nie był czynnym prokuratorem, więc pytanie, czy ma prawo pobierać prokuratorski dodatek. Na pytanie „Newsweeka” NIK odpowiedziała, że decyzja w sprawie kontroli jeszcze nie zapadła.

Przychody z różnych źródeł czerpią parlamentarzyści wszystkich partii. Joanna Lichocka (PiS) właścicielka domu o wartości 950 tys. zł, pięciu działek wycenionych łącznie na 2 mln zł i mieszkania (154 mkw.), zarobiła w zeszłym roku oprócz pensji posła: 70 tys. zł z wynajmu, 75 tys. zł z praw autorskich i 56 tys. zł z tytułu zasiadania w Radzie Mediów Narodowych. Szef PO Borys Budka ma dom o wartości 1,1 mln wraz z działką oraz dwa mieszkania – to pozwala mu czerpać dochód z wynajmu (40 tys. zł). Ponadto zarabia jako adiunkt na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach (52 tys. zł rocznie).

Zobacz również: „Daję mu miesiąc”. Kim jest Grzegorz Puda, nowy minister rolnictwa?

W przypadku Budki czy Lichockiej ich stan posiadania niewiele zmienił się w czasie ostatniej kadencji. W 2015 r. byli dobrze zarabiającymi politykami także poza poselską pensją. Tymczasem Zbigniew Ziobro był wtedy bezrobotny. Tak przynajmniej wynika z jego oświadczenia majątkowego z 2015 r., które jest na stronach Sejmu i Ministerstwa Sprawiedliwości. Po nieudanej reelekcji w wyborach do Parlamentu Europejskiego wiosną 2014 r. aż do jesieni 2015 r. nie miał żadnych dochodów. Dopiero wygrana PiS i powrót do Sejmu oraz praca w rządzie pozwoliły mu na rozpoczęcie budowy domu (133 mkw. o wartości 586 tys. zł) i kupno działki leśno-rolnej (1,4 ha).

Z porównania oświadczeń z początku poprzedniej i obecnej kadencji wynika także, że zaskakująco skurczyła się powierzchnia działek wicepremiera Jacka Sasina. Jedna zmalała z 911 mkw. do 790 mkw., druga z 1853,5 mkw. do 1721 mkw. Ich wartość pozostała taka sama.

Mistrz oszczędzania

Z oświadczeń majątkowych wynika, że nieźle radzą sobie młode wilki prawicy. Paweł Szefernaker, zanim pierwszy raz został posłem w 2015 r., był etatowym pracownikiem PiS (odpowiadał m.in. za internetową kampanię Andrzeja Dudy) i miał na koncie 7 tys. zł. Dziś ma 150 tys. zł oszczędności, w międzyczasie zdążył być ministrem w gabinecie Beaty Szydło i wiceministrem spraw wewnętrznych.

Z kolei rzecznik rządu Piotr Müller w ostatnim roku odłożył 55 tys. zł. Gdy w 2018 r. został posłem, miał 45-metrowe mieszkanie i ćwierć miliona kredytu. Dziś ma mieszkanie dwa razy większe (do remontu) i tylko 100 tysięcy kredytu.

Rafał Bochenek, były rzecznik premierów Szydło i Morawieckiego, oprócz pobierania poselskiej pensji i diety zarabiał w ubiegłym roku także jako dyrektor ds. marketingu PGNiG (zatrudniony w marcu 2019 r.) Było to dodatkowe 300 tys zł. Dziś ma 200 tys. oszczędności. To jednak wciąż daleko do mistrza oszczędzania Jana Dziedziczaka, który był wiceministrem spraw zagranicznych w drugim rządzie PiS. Zdołał zgromadzić 600 tys. zł oszczędności, co porównując z jego oświadczeniami z poprzednich lat oznacza, że rocznie odkładał po 100 tys. zł.

Mateusz Morawiecki ma 4,93 mln zł oszczędności. Fot.: Tomasz Jastrzębowski/Reporter / East News

Dziwne przypadki wicemarszałków

Na kredyt żyje wicemarszałek Małgorzata Gosiewska (PiS). Jest zadłużona w SKOK Stefczyka (68 tys. zł), w Volkswagen Bank Polska, gdzie wzięła kredyt na samochód (82 tys. zł) i w PKO BP (17 tys.). Do tego zadłużenie jej karty kredytowej wyniosło 37 tys. zł, a kolejne 30 tys. zł pożyczki wzięła w Kancelarii Sejmu. Gosiewska nie ma oszczędności, a 50-metrowe mieszkanie – jak wynika z jej oświadczenia majątkowego – wynajmuje. Jako wicemarszałek zarabia oprócz standardowego wynagrodzenia parlamentarzysty dodatkowe 80 tys. zł rocznie.

Natomiast wicemarszałek Ryszard Terlecki jest wzorem operatywności. Oprócz pobierania 230 tys. zł z Kancelarii Sejmu zarabia na pół etatu w krakowskiej Akademii Ignatianum (30 tys. zł rocznie), w działającej przy Sejmie Radzie Ochrony Pracy (23 tys. zł – dane za 2019 r.), w urzędzie ds. kombatantów (5 tys. zł) i ma rocznie 73 tys. zł z emerytury. Łączne dochody Terleckiego wyniosły w minionym roku 360 tys. zł. Zdołał odłożyć 30 tys. zł, ma 37-metrowe mieszkanie, które odziedziczył po matce, i mieszka „w połowie domu, który jest własnością żony i nie podlega wspólnocie”. Terlecki spłaca dwa kredyty gotówkowe: 21 tys. zł na zakup mieszkania dla syna i 11 tys. zł na wydatki związane z wyborami.

Wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) oprócz dochodów parlamentarnych wpisała wpływy z praw autorskich – 14,86 zł.

Didaskalia

Niektóre deklaracje majątkowe zaskakują: Arkadiusz Mularczyk, wiceszef KRS, wpisał m.in. dochód z Polskiej Fundacji Narodowej – 27 zł, Kacper Płażyński, właściciel majątku wycenianego na blisko 900 tys. zł, zadeklarował w rubryce oszczędności m.in. 5,94 euro, a nowy minister edukacji Przemysław Czarnek dochód z tytułu 500+ (3 tys. zł).

Poseł Czarnek zarabiał w ubiegłym roku również jako wojewoda (91 tys. zł) i wykładowca KUL (46 tys. zł), a także otrzymał 3,6 tys. zł za wykłady dla Światowego Związku Żołnierzy AK.

Pewnym zaskoczeniem jest kredyt szefa MSWiA oraz koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Zaciągnął go w Getin Banku (pozostało do spłaty 100 tys. zł), należącym do Leszka Czarneckiego, który znalazł się na celowniku podległych ministrowi służb.

Niezwykle skrupulatny jest szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Obok poselskiej pensji wylicza darowizny od siostry i od rodziców po 10 tys. zł oraz otrzymaną od rodziny zastawę stołową za 4 tys. zł.

Na partyjnym przywództwie najlepiej zdaje się wychodzić Adrian Zandberg. Z tytułu pełnienia kierowniczej funkcji w Razem zainkasował w ubiegłym roku 200 tys. zł. Poza tym ma 20 tys. zł oszczędności, mieszkanie warte milion i pensję posła. Inny lewicowy lider, Włodzimierz Czarzasty, także do biednych nie należy. Oprócz 160 tys. zł oszczędności, domu wartego 1,2 mln zł, mieszkania (300 tys. zł) i nieruchomości wycenionej na 2 mln zł ma jacht wart 25 tys. zł, obrazy (50 tys. zł) i bibliotekę składającą się z 15 tys. książek. Obrazy i księgozbiór to także majątek deklarowany przez Łukasza Szumowskiego. W jego przypadku ważny był zawsze także fortepian, który jednak z oświadczenia złożonego w 2020 r. zniknął. Niezmiennie figuruje za to w oświadczeniu posła Tadeusza Cymańskiego, obok emerytury w euro otrzymywanej z Parlamentu Europejskiego.

Czytaj też: Mosbacher: w kwestii LGBT jesteście po złej stronie historii

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMural ostatnim zadaniem zrealizowanym w ramach SBO 2020
Następny artykułJacek Midas