W poczuciu odpowiedzialności za państwo Sasin postanowił zatrudnić w resorcie kosmetologa mobilnego i powierzyć mu dbanie o łagodny i patriotyczny wyraz twarzy jego, faceta, który odpowiada za nieudane „wybory pocztowe” za siedemdziesiąt milionów złotych, teraz obraża służbę zdrowia – i udaje, że nie ma o czym gadać. Trzeba jednak Sasinowi sprawiedliwie oddać, że to nie jego pomysł, żeby za nasze pieniądze dbać o makijaż przed publicznymi występami.
Robiło to wielu przed nim, z rozmaitym zresztą skutkiem. Bez wątpienia największy sukces osiągnęła w tym względzie pani premierka Szydło. Ale też należy podkreślić, że obywatele RP wydali na odmładzający wizerunek naszej pani Beaty kasę niebotyczną. Na szczęście skutecznie: w telewizorze pani Szydło zawsze wyglądała jak atrakcyjna przywódczyni państwa. I za to ją kochamy.
Profesjonalnie obrobiony
Z Sasinem jest jednak ten problem, że jego twarz wymaga specjalnej, by nie powiedzieć: fotoszopowej obróbki. Rzecz polega na tym, że Sasinowi należy kosmetycznie uwypuklić ukryte aktywa twarzy, które wydają się trudno dostrzegalne. A zatem: peeling, łagodne oliwki wysysające łój, kremiki maskujące, intensywne wklepywanie, masaż, gips utrwalający niedoskonałości cery, krem antyblikowy, puder łagodzący, puder podkreślający inteligencję wejrzenia, no i to światło w postaci białego tuszu w kącikach oczu. Łał!!!
Sasin czuje się wtedy pewnie. Siedzi naprzeciwko Moniki Olejnik w TVN, profesjonalnie obrobiony, w poczuciu dobrze wydanych pieniędzy resortu, i wie, że jest śliczny… No! Olejnik traci grunt pod nogami. Sasin zdobywa widownię TVN-u, a przy okazji rozmaite portale internetu. „Wsie wstajut, burnyje apładismienty”. Sasin jest zebeściak. On już wie, że może sprzedać publicznie każdą głupotę, dowolny fałsz, dowolny frazes, i ma gdzieś, co sądzę na ten temat ja i paru podobnych. Sasin ma pewność, że jest przystojny, ładny, powabny, że jest politykiem totalnym, mężem stanu, że zapisze się w historii Narodu, że wszyscy go będą kochać i uwieczniać na tablicach wmurowywanych w ściany szkół podstawowych i że w końcu sam prezes go przytuli. Wszak przytul prezesa to spełnienie politycznych marzeń. Zresztą, nie tylko Sasina…
Nikt do tej pory nie zwrócił uwagi na oczekiwania kosmetolożek obrabiających facjaty polityków. Okazuje się, że one też mają polityczne ambicje, i to wcale nie takie małe! Osobista wizażystka samego wodza, Anna Krupa, została posłanką RP, a następnie wiceministrem sportu. Jeśli ktoś nie wierzy, że to jest prawda, to proszę poszukać, to łatwe. Kolejna pani od malowania twarzy prezesa – Natalia Grządziel – zrobiła karierę jeszcze większą, chociaż nie było jej łatwo, wszak musiała zaliczyć posługę u naszej pani premierki Beaty Szydło, Joachima Brudzińskiego (tego łysego), by w końcu wylądować w KPRM oraz na stanowisku szefowej gabinetu politycznego Elżbiety Witek.
Nixonowi zabrakło drobiazgu
Obecni politycy idą z duchem czasu, cokolwiek to znaczy. Chodzi o to, żeby na telewizyjnym ekranie wyglądać ładnie, schludnie i najlepiej na niebiesko, żeby nie świecić spoconym czołem ani brodą, żeby z nosa nie kapało, żeby Sasin wyglądał jak Iga Świątek po zwycięstwie we French Open (zwłaszcza że według niego ten sukces to zasługa spółek skarbu państwa polskiego pod rządami PiS). Krótko mówiąc, obecni właściciele Polski zrozumieli wreszcie, na czym polegało zwycięstwo Kennedy’ego nad spoconym Nixonem. W tej historycznej amerykańskiej telewizyjnej debacie Nixonowi zabrakło drobiazgu: mianowicie makijażystki i pudru, który by zagłuszył krople potu na wydatnym nosie kandydata. A wtedy historia być może potoczyłaby się inaczej.
Polska polityka nie ma szczęścia do ludzi – z wyjątkiem tych krótkich chwil najważniejszego polskiego przełomu w dziejach, w roku 1989. Wśród nas i z nami byli wtedy ludzie, którym ufaliśmy bezgranicznie. I co?… Został nam upudrowany Sasin: „Miałeś, chamie…”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS