– Powiem dwa słowa, to wszystko jest jak jeździec bez głowy. Argumenty nijak się mają do rzeczywistości – kwituje Kaczyńskiego „piątkę dla zwierząt” Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej.
Myśliwiec wziął udział w konferencji prasowej w zielonogórskiej siedzibie PSL. Ludowcy i narodowcy z Konfederacji protestują przeciwko ustawie o ochronie zwierząt, forsowanej przez Jarosława Kaczyńskiego. Zmiany poparły oprócz PiS KO i Lewica. Przewidują m.in. zakaz hodowli zwierząt futerkowych oraz ograniczenie uboju rytualnego (dopuszczalny tylko na potrzeby związków wyznaniowych). Argumenty są natury etycznej: trzeba ograniczyć niepotrzebny ból i cierpienie zadawane zwierzętom.
– Każda śmierć zwierzęcia jest tragedią, ale taka też spotka rolników. I nie tylko hodowców bydła i drobiu. Tu mamy łańcuszek. Uderzy to też w producentów zbóż paszowych – uważa prezes LIR. – A ubój rytualny preferowali już nasi przodkowie. Wiedzieli, co robić, żeby mięso było jak najdłużej świeże i się nie marnowało.
Według wyliczeń Stowarzyszenia Producentów Bydła Mięsnego po likwidacji uboju rytualnego zyski z eksportu spadną o 1,5 mld zł. Doliczając spadek w sprzedaży drobiu za granicę, wyjdzie nawet 7 mld zł. Krajową wołowinę eksportuje się m.in. do Izraela, Egiptu i na Bliski Wschód. – Ok. 30 proc. bydła w kraju ubija się metoda rytualną – ocenia Myśliwiec.
Zielona Góra, konferencja w PSL. Od lewej Stanisław Myśliwiec Stanisław Tomczyszyn, Arkadiusz Dąbrowski Fot. Artur Łukasiewicz/AG
– Dlatego jestem bardzo zdziwiony, kiedy mamy wzrost pandemii i liczy się każda złotówka, zajmujemy się zakazami i nękaniem rolników – komentuje Stanisław Tomczyszyn, wicemarszałek woj. lubuskiego z PSL. – W przestrzeni medialnej wytworzono z celebrytami modę jak na francuską z XVII i XVIII wieku. Wtedy Polacy zaczęli nosić peruki i fraki – pokpiwa Tomczyszyn. Twierdzi, że to równie duży błąd jak wprowadzony zakaz tuczu gęsi na wątrobę [to przymusowe karmienie ptaków, czego efektem jest nawet 10-krotnie przerośnięta wątroba – red]. Francuzi i Węgrzy w to nie weszli i przejęli nasz rynek – ocenia.
– Nie róbcie z rolników doświadczalnych królików – wtóruje Arkadiusz Dąbrowski, szef departamentu PROW w urzędzie marszałkowskim. – Bo nie rozumiem. Zakazuje się hodowli norek i lisów, a królików nie. Mało logiczne. Może chodziło o królika Bugsa?
Na konferencję wziął Saszę, kota rasy rosyjskiej. Aby zademonstrować, że „politycy nie będą nas uczyć, jak mamy chować zwierzęta”.
Okrutny ubój
Tomczyszyn z Dąbrowskim okrucieństwa w uboju rytualnym nie dostrzegają. – To są mity, a fakty są inne – uważają. – Koran i Tora uczą szacunku do zwierząt – podkreślają.
Czeski minister rolnictwa uważa, że zamknięcie niektórych ubojni to za mało. Chce dodatkowych kontroli Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta /
Przypomnijmy. Ubój rytualny ma podłoże religijne. Polega na zabijaniu zwierząt bez ogłuszania. W islamie taki ubój nazywa się „halal”, a w judaizmie „szechita”. Specjalnym nożem rzeźnik zwany rzezakiem przecina gardło, tętnice i tchawicę. Tak by nie uszkodzić rdzenia kręgowego. – Krowa zaczyna się dusić i krztusić krwią, która wlewa jej się do dróg oddechowych. Jednocześnie przeżywa kolejną falę ekstremalnej paniki, tym razem związaną ze spadającym ciśnieniem krwi. Początkowo uważano, że cały ten proces trwa kilkanaście sekund, po których krowa traci świadomość. Dzisiaj już wiemy, że to nieprawda – tłumaczy na portalu Oko.press prof. Wojciech Pisula, zoopsycholog z Polskiej Akademii Nauk. – W ciągu pierwszych 20–30 sekund od przecięcia tchawicy i tętnic zanikają reakcje motoryczne, czyli mówiąc wprost, zwierzę przestaje się ruszać. Ale mózg wciąż pracuje na pełnych obrotach. Z badań elektrofizjologicznych wiemy, że średni czas aktywności bioelektrycznej mózgu trwa 80 sekund od zadania rany, czyli ponad minutę. Ale są krowy, których mózg jest aktywny nawet 2 minuty.
Organizacje ekologiczne śmierć zadawaną w uboju rytualnym określają krótko: ekstremalny ból i strach.
Stres i panikę potęgują stosowane klatki ze specjalnym ramieniem do unieruchomienia zwierzęcia. Używane są też klatki obrotowe. Odwracają krowę do góry nogami, by łatwiej było jej poderżnąć gardło.
Obrońcy uboju rytualnego przekonują, że nie jest on mniej humanitarny od tradycyjnego z ogłuszaniem. Naukowcy, w tym prof. Pisula, twierdzą, że nic bardziej mylnego. Ogłuszenie, czyli strzał szpikulcem w głowę, powoduje nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Trwa to ułamek sekundy, zwierzę nie jest świadome agonii.
„Obecnie zakaz uboju rytualnego obowiązuje m.in. w Danii, Szwecji, Finlandii oraz Słowenii. Prawo w Grecji, Austrii, na Łotwie i w Estonii wymaga ogłuszenia zwierzęcia po wykonaniu cięcia” – czytamy w raporcie Biqdata.wyborcza.pl.
„Stracimy niedzielny rosołek”
Z badań organizacji Compassion Polska, wynika że ok. 90 proc. polskich respondentów opowiada się za obowiązkowym ogłuszaniem zwierząt przed ubojem. Podobnie jest w innych krajach UE.
88 proc. Polaków uważa również, że ogłuszać zwierzęta powinno się nawet wtedy, gdy jest to ubój na potrzeby religijne (średnia dla Europy: 88 proc.).
– No nie wiem, gdzie oni robili te badania, wśród świadomych konsumentów, czy swoich działaczy – odpowiada prezes Myśliwiec.
Radzi mi się dobrze zastanowić. – Tradycją polskiego narodu jest niedzielny rosołek. Jeżeli wprowadzimy to prawo, to nie będziemy mieć żółtego rosołku, ale czerwony. Bo dobrze krwi nie spuścimy. Właśnie w to nas wpędza taki przekaz medialny.
Wicemarszałek Tomczyszyn się upiera. – Ubój rytualny jest łagodniejszy. Wiem, że nie może jakiś pokazany film decydować o losie tysięcy ludzi [chodzi o film z fermy norek w TVN – red.]. Żadna moda nie może decydować o polskiej gospodarce.
CZYTAJ TAKŻE: Rolnicy rozrzucili gnój m.in. w biurze posła Asta. “Przyszliśmy tam na zaproszenie Kaczyńskiego”
SPRAWDŹ: “Piątka dla zwierząt” Kaczyńskiego przeszła. Jak w Sejmie głosowali lubuscy posłowie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS