To co mówili przedstawiciele opozycji w Senacie było dość łatwe do przewidzenia – ustawa jest źle napisana, trzeba wydłużyć vacatio legis, nie można w ten sposób traktować żadnego biznesu, nie wiadomo o co właściwie chodzi rządowi i partii rządzącej. Największym zarzutem – dotyczącym nie tylko tej jednej ustawy – jest to jak przebiegał proces legislacyjny. Ustawa dosłownie przemknęła przez Sejm. Posłowie na komisji rolnictwa pracowali do 7 rano, żeby zdążyć przed trzecim czytaniem. Dwa dni i po sprawie. W takich warunkach nie da się tworzyć dobrego prawa. Ale, że to akurat wytkną PiSowi senatorowie z opozycji było do przewidzenia.
Żadnych zaskoczeń. Nawet żadnych poważniejszych ataków na PiS. Poważne zarzuty wobec projektu mieli natomiast senatorowie z klubu Prawa i Sprawiedliwości.
– Dlaczego ta ustawa nie uzyskała notyfikacji Komisji Europejskiej zgodnie z procedurą? Wnosi się projekt, jeśli komisja nie ma uwag, wtedy następuje dalsze procedowanie. Takie zasady obowiązują natomiast w tym przypadku niejasna jest sprawa notyfikacji. – pytał senator Jan Maria Jackowski z klubu Prawa i Sprawiedliwości – czy wnioskodawcy nie mieli świadomości, że trzeba to uzyskać? Jeśli tak to trzeba się do tego przyznać. Czy specjalnie nie notyfikowali tej ustawy czy jakieś inne względy o tym zadecydowały?
To pytanie wywołało ostre spięcie między nim a prezentującym projekt w senacie posłem Prawa i Sprawiedliwości Waldemarem Budą. Poseł zaczął się wykręcać, że właściwie o notyfikacji nic nie wie. – Panie senatorze, pan jest doświadczonym parlamentarzystą i pan na pewno zna rozporządzenie, które mówi o notyfikacji i wie, że notyfikacja nie leży w gestii wnioskodawców, przy projektach poselskich. To jest kwestia po pierwsze marszałka, który rozpoczyna całą procedurę notyfikacji, a po drugie pośrednictwa rządu w tym zakresie – tłumaczył poseł Buda, chyba zapominając, że marszałkiem jest Elżbieta Witek z PiS a rząd, prawie w całości, też jest z PiS. Z mojej wiedzy wynika, że pani marszałek procedurę notyfikacji wszczęła i ona będzie się toczyła.
– Panie pośle proszę mnie nie pouczać. Ja oczekuję odpowiedzi a nie złośliwości z pana strony. Pan jest w Senacie Rzeczypospolitej. Moje pytanie brzmi – czy notyfikacja jest czy jej nie ma? Czy powinna być skoro procedujemy tę ustawę czy nie? Proste, krótkie odpowiedzi. Tak lub nie – dopytywał senator Jackowski. I tak dwukrotnie bez skutku. Trzeba przyznać, że takiej wymiany zdań można by się spodziewać po politykach konkurencyjnych partii. Zwłaszcza, że senator zakończył swoje pytania konkluzją, że przedstawiciel projektodawców jest niekompetentny.
W dodatku nie był to koniec sporu w gronie polityków jednej formacji. Następny pytał senator Czerwiński, także przedstawiciel PiS. Dopytywał czy ta ustawa jest zgodna z Konstytucją czy nie jest, bo po pierwsze w sposób różny traktuje hodowców a po drugie jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2014 roku, który uznał ubój rytualny za zgodny z polską Konstytucją.
– Każdy związek rolniczy, związek zawodowy rolników, będzie mógł to zaskarżyć do trybunału, bo formalnie rzecz biorąc ten przepis artykułu 35 ustęp 3a niczego nie zakazuje – tłumaczył dość zaskoczonemu wnioskodawcy senator Jan Czerwiński – w prawie musi być jasno wskazane czego nie wolno.
A w tej ustawie nic nie jest jasno wskazane. Bo nie tylko nie wiadomo czego nie wolno ale także nie wiadomo jakich właściwie zwierząt dotyczy ustawa. Napisano, że chodzi o zwierzęta kręgowe a takimi są także ryby. I o ile sprawa karpi na święta została załatwiona bez nowelizacji ustawy to przy jej proponowanych zapisach nie ma pewności co z rybami odławianymi przez polskich rybaków. Senatorowie pytali także po co powoływać kolejną instytucję do ochrony zwierząt skoro istnieje Inspekcja Weterynaryjna i jak mają wyglądać rekompensaty dla hodowców. Na bardzo wiele z tych pytań odpowiedź przedstawiciela autorów projektu brzmiała “rozważamy, nie wiemy, zobaczymy” a w kilku przypadkach “tego nie da się zawrzeć w projekcie poselskim potrzebne jest przedłożenie rządowe”. Przypominamy zatem raz jeszcze – rządzi Prawo i Sprawiedliwość, projekt złożyli posłowie Prawa i Sprawiedliwości, rząd go pozytywnie zaopiniował. Mimo sporych starań posła Budy, który co chwila przypominał, że za projektem głosowały także Koalicja Obywatelska i Lewica nie uda się raczej tego bubla przypisać opozycji. Do tego wszystkiego znowu odezwał się senator Jackowski upominając się o swoich zawieszonych w prawach członka PiS kolegów z Sejmu.
Czytaj również: Kaczyński dobry dla zwierząt? Prezes PiS wszystko podporządkowuje walce o władzę
– Mam pytanie natury zasadniczej. W opinii, którą rząd przedstawił do tej wersji ustawy, która trafiła do nas po pracach sejmowych, jest to opinia afirmatywna do tego projektu. Natomiast obecnie sam rząd doszedł do wniosku, że ta ustawa nie była doskonała skoro proponuje do niej poprawki a niewykluczone, że jeszcze jakieś się pojawią, więc chciałem się zapytać jak to jest z oceną tej ustawy? Czy ona rzeczywiście była doskonała w wersji sejmowej i co się wydarzyło, że ta ustawa ulega zmianom? – dopytywał niestrudzenie senator Jackowski dodając, że pyta bo największy klub parlamentarny w Sejmie, tak klub PiS, z powodu tej ustawy ukarał blisko 60 posłów a skoro ta ustawa jednak była zła to może niesłusznie posłowie PiS zostali ukarani. I tu padła dość tajemnicza odpowiedź. Uczestniczący jako przedstawiciel rządu minister Paweł Szrot odpowiedział, że rząd w pracach legislacyjnych uczestniczy dynamicznie.
Co to znaczy można się tylko domyślać. Niestety każda analiza tego zdania prowadzi do tego, że rząd nie miał miesiąc temu pojęcia jak sprawa zwierząt się rozwinie i jakie projekt ustawy będzie generował skutki. Projekt wpłynął do laski marszałkowskiej jako poselski, pierwszym posłem, który go podpisał był Jarosław Kaczyński, to miało gwarantować sukces. Jak się okazuje sam podpis prezesa nie wystarczy.
A co najdziwniejsze sama wola prezesa przestała wystarczyć by uspokoić nastroje w Prawie i Sprawiedliwości. Łamanie senatorskich kręgosłupów trwało cały ostatni tydzień jeszcze w trakcie senackiej debaty senatorowie poszli spotkać się z prezesem. I nic te spotkania nie dały. Oczywiście część zaczęła się wycofywać, ale część twardo stoi na stanowisku, że ustawę trzeba wyrzucić do kosza i napisać od początku. W dodatku trzeba napisać przynajmniej trzy ustawy, które uporządkują to co chciano upchnąć w jednej. Senator Jan Maria Jackowski, który chociaż od 11 lat jest w klubie PiS nie jest członkiem partii może sobie pozwolić na artykułowanie wszystkich zarzutów, które pojawiają się w rozmowach z innymi senatorami. Jemu po prostu prezes nic nie może zrobić. Są też tacy, którzy bardziej niż prezesa boją się wyborców.
– Zagłosuję zgodnie ze swoim sumieniem i wolą moich wyborców, bo im ślubowałem, narodowi ślubowałem – zadeklarował senator Andrzej Pająk z PiSu. Kolejny senator PiS Jan Chrościkowski sprzeciwił się poprawce rządu, która pozwoliła na upój rytualny drobi jednocześnie zakazując takiego uboju bydła – to dzieli rolników – podsumował.
Wyraźnie widać, że coś w polskiej polityce się kończy. Prawo i Sprawiedliwość miało zawsze doskonały słuch społeczny, a tym razem nie usłyszało własnych wyborców. Bogdan Borusewicz mówił w trakcie debaty coś co powinni usłyszeć politycy PiS. Opowiadał, że przyszli do niego rolnicy szukając pomocy i pierwsze o co ich zapytał to “na kogo głosowaliście”. Odpowiedzieli, że na PiS
– Potem uświadomiłem sobie, że to nie ważne na kogo głosowali, bo pomóc i tak trzeba – ciągnął marszałek Borusewicz.
Rolników głosujących na PiS było rok temu 70 procent. Dzisiaj na ulicach Warszawy było ich – jak twierdzą organizatorzy – 60 tysięcy. Przyjechali upominać się o odrzucenie ustawy o ochronie zwierząt w całości.
Dostali polityczne wsparcie, a raczej politycy postanowili zdobyć wsparcie rolników. Tym razem z protestującymi byli zarówno posłowie Konfederacji jaki i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wszyscy mówią – nie dla ustawy.
Najbardziej widoczni są politycy Konfederacji, którym ustawa o ochronie zwierząt po prostu spadła z politycznego nieba. Ich poglądy były znane, nie musieli zmieniać narracji, nie muszą się tłumaczyć jak PSL z wprowadzenia zakazu uboju rytualnego w 2012 roku. W dodatku PiS kompletnie pogubiło się w narracji i komunikacji. Ogłoszone wczoraj przez premiera propozycje poprawek do ustawy po prostu do wielu z protestujących nie dotarło. Premier, i cały PiS, po prostu zapomnieli, że żeby dobrze się komunikować z wyborcą nie wystarczy czegoś ogłosić w telewizji. Trzeba rozmawiać i tłumaczyć. Konfederacja jest z rolnikami i to na pewno jej się politycznie opłaci, bo o ile wyborców zyskać jest trudno to stracić można w parę tygodni.
Nowe przepisy dotyczące zgromadzeń i to, że protest podzielono na kilka grup oddzielnie maszerujących przez Warszawę też nie uspokoiło nastrojów wśród zgromadzonych. Wręcz przeciwnie. Doszło do przepychanek z Policją. Rolnicy zapowiadają kolejne protesty i apelują do prezydenta, żeby nie podpisywał ustawy kiedy ta w końcu trafi na jego biurko.
Czytaj też: Los zwierząt to karta przetargowa w targach na prawicy. Oraz rachunek w rozliczeniach Jarosława Kaczyńskiego z ojcem Rydzykiem
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS