Po wizycie na Ukrainie Andrzeja Dudy mamy pierwsze podsumowania jej rezultatów, dokonywanych piórem tamtejszych ekspertów. Trudno powiedzieć, aby pobyt polskiej pary prezydenckiej utrzymywał sią na czołówkach, a efekty podróży były drobiazgowo analizowane, to tym bardziej warto odnotować, te opinie, które już się pojawiły.
Jurij Panczenko na łamach Europejskiej Prawdy zwraca uwagę na to, że wizyta Andrzeja Dudy tylko częściowo przełamała impas we wzajemnych stosunkach, który zarysował się po roku 2017. W przeciwieństwie do poprzedniej wizyty w 2017 roku, która trwała tylko jeden dzień i ograniczała się niemal wyłącznie do odwiedzin mogił pomordowanych za czasów Stalina polskich żołnierzy w Charkowie, a w planie politycznym sprowadzała się do krótkiej rozmowy z prezydentem Poroszenką, obecnie program Andrzeja Dudy był znacznie bardziej rozbudowany. Nie tylko dlatego, że zamiast jednego dnia polski prezydent spędził na Ukrainie 3 dni odwiedzając Kijów i Odessę, ale również z tego powodu, że prócz rozmów z prezydentem Zełenskim znalazł również czas na spotkanie z szefem ukraińskiego parlamentu oraz premierem. Zmienił się również, na lepsze, co podkreśla Panczenko, klimat w którym prowadzone były rozmowy na szczycie. Jest to tym bardziej istotne, w opinii ukraińskiego komentatora, że przed samą wizytą, eksplodowały, jak pisze, dwie bomby informacyjne, które mogły popsuć klimat rozmów.
Pierwszą jest kwestia rekonstrukcji pomnika żołnierzy UPA poległych w walkach z NKWD na górze Monastyr. Został on zniszczony, i jak przypomina strona ukraińska, Polska zobowiązała się w toku poprzednich rund negocjacyjnych do jego odbudowy. Sprawa ta wydawała się w Kijowie tym bardziej niekontrowersyjna, że monument znajduje się na oficjalnej, liście polskich prawem chronionych zabytków i potrzeba jego rekonstrukcji nie była poddawana w wątpliwość. Tymczasem, jak zauważa Panczenko najpierw Kijów irytowało to, że polskie władze z niezwykłą opieszałością przystępują do realizacji uzgodnionych posunięć, a kiedy przed wizytą Andrzeja Dudy upamiętnienie zrekonstruowano, to okazało się, że w odmiennym, niźli pierwotnie, kształcie. Kijów nie jest zadowolony z faktu, że na pomniku zabrakło listy z nazwiskami, która wcześniej tam się znajdowała, zamordowanych żołnierzy UPA.
Nie chodzi w tym wypadku jedynie o skrupulatność w wywiązywaniu się z umów, ale o coś znacznie więcej. Otóż, jak pisze Panczenko, kwestia ta jest traktowana jako probierz postawy Polski wobec Ukrainy. Czy Warszawa domaga się od Kijowa jedynie ustępstw, czy gotowa jest uznać w sąsiednim państwie równorzędnego partnera. Na ten, zdawałoby się psychologiczny niuans, zwracała też uwagę, w artykule poprzedzającym wizytę Andrzeja Dudy Alona Hetmańczuk, która też na łamach Europejskiej Prawdy, pisała, że ciągłe powtarzanie przez Polaków, iż chcą wprowadzań Ukrainę do Unii Europejskiej i NATO, jest przez niektóre kręgi establishmentu w Kijowie odbierane jest bardziej w kategoriach podejścia protekcjonalnego, co drażni i prowokuje, niźli świadectwa uznania w Ukrainie, partnera.
Drugą bombą informacyjną, o której pisze Panczenko były rewelacje mediów na temat listu prof. Przyłębskiego, naszego ambasadora w Nimeczech, skierowanego do ambasadora Ukrainy, Andrija Melnyka, w którym ponoć padły zarzuty o zawyżaniu przez Kijów liczby ukraińskich ofiar II wojny światowej oraz podniesiono kwestie kolaboracji. W przeciwieństwie do spraw związanych z uzupełnieniem listy poległych na pomniku znajdującym się na górze Monastyr, bo zapis na ten temat znalazł się nawet w oficjalnej polsko – ukraińskiej deklaracji, kwestie epistolografii ambasadora Przyłębskiego pominięto milczeniem. Strona ukraińska, jak argumentuje Panczenko, dołożyła też starań aby nie stała się ona przedmiotem zainteresowania mediów. Jednak mimo, że klimat polsko – ukraińskich rozmów był obecnie znacznie lepszy niźli 3 lata temu, zdaniem ukraińskiego komentatora, mimo pewnej poprawy, nie udało się uzyskać przełomu we wzajemnych relacjach. Co zmieniło się na lepsze, prócz poprawy atmosfery kontaktów? Przede wszystkim, Panczenko zwraca uwagę na sformułowanie ze wspólnej deklaracji o „strategicznym partnerstwie” obydwu krajów oraz o deklaracjach na temat edukacji mniejszości narodowych, polskiej na Ukrainie i ukraińskiej w Polsce. Ta kwestia, w związku z wejściem w życie ukraińskiej ustawy językowej już utrudniła relacje Kijowa z Budapesztem i Bratysławą, a w ostatnich tygodniach sygnały niezadowolenia napływały również z Warszawy. Podkreślenie dobrej woli obydwu stron, budzi, w opinii ukraińskiego komentatora, nadzieję, że zadrażnienia uda się rozwiązać polubownie. Jednak kluczowym osiągnięciem wizyty jest z jednej strony oficjalne poparcie przez Polskę starań Ukrainy, która chce uzyskać status obserwatora w inicjatywie Trójmorza, oraz umowa zapowiadająca udział Polski w prywatyzacji ukraińskiego sektora energetycznego, co zresztą też, łączy się z planami rozbudowy infrastruktury w państwach Trójmorza. Umowa, którą podpisało PGNiG o utrzymaniu uzyskanych informacji w tajemnicy, jest całkowicie standardową procedurą, ale traktowana jest symbolicznie, bo z jednej strony jest świadectwem zainteresowania Polski Ukrainą, z drugiej zaś potwierdza gotowość Kijowa do przyjęcia polskich inwestycji. To ważne symptomy zmian, ale, jak zauważa Panczenko inne problemy, głównie zresztą historycznej natury, nie zostały rozwiązane ale przesunięte na margines wzajemnych relacji. Nie zmienia to faktu, że te problemy mogą powrócić, i tym ważniejsze, jest, jak apeluje Panczenko, aby Ukraina wykorzystała otwierające się „okienko możliwości”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS