W czasie epidemii koronawirusa europejski wioślarski szczyt seniorów zostały przesunięty aż na październik, ale najważniejsze, że w ogóle się odbył. To była jedyna prestiżowa impreza w tej dyscyplinie w 2020 r.
Panie z czwórki podwójnej to aktualnie jedna z najbardziej utytułowanych polskich osad – mistrzynie świata i Europy z 2018 r., wicemistrzynie świata z 2019 r. Poważne kandydatki do medali na przeniesionych na 2021 r. igrzyskach olimpijskich w Tokio.
Katarzyna Boruch, wioślarka reprezentacji Polski i AZS AWF Gorzów Fot. Facebook.com/Kasia Boruch
Ostatnio modne w kobiecej reprezentacji wioślarskiej są problemy… kolarskie. W czasie treningu na szosie kontuzji m.in. doznała jedna z liderek Maria Sajdak (znana pod nazwiskiem Springwald).
Tak to jest w sporcie, że problemy jednej są szansą drugiej. Katarzyna Borych to wciąż zawodniczka w kategorii młodzieżowej. 17 listopada skończy 22 lata. I już ma w kolekcji pierwszy, seniorski medal.
– To było duże przeżycie, szansa i wyróżnienie, że mogłam poznać od kuchni, jak pracuje się w tak mocnej osadzie. Wygląda to inaczej niż w osadach młodzieżowych – opowiadała Boruch. – Starałam się dorównać koleżankom, jak umiałam. Bardzo cieszę, że ta fantastyczna przygoda skończyła się medalem.
Polki najpierw jakby zostały w blokach startowych, ale drugie 1000 metrów przepłynęły już bardzo dobrze. Wyprzedziły Ukrainki, nad którymi na mecie miały ponad 2,5 sekundy przewagi. Do srebrnych Niemek straciły nieco ponad sekundę, a do złotych Holenderek 2,21 s. Na mecie były piekielnie zmęczone, widzieliśmy, jak bardzo cierpiały. Dały z siebie wszystko.
– Dziękuję Kasi za młode wsparcie. Po wypadku Marii zrobiło się trochę nerwowo i było to dzisiaj widać po naszym pływaniu w finale. W końcu jednak zaczęłyśmy bardzo dobrze wiosłować, pewnie dopłynęłyśmy na podium – powiedziała Katarzyna Zillmann. O trzy lata starsza od Boruch, ale już z medalami z mistrzowskich, międzynarodowych imprez we wszystkich kolorach.
W polskiej, brązowej osadzie mieliśmy jeszcze Agnieszkę Kobus-Zawojską i Martę Wieliczko.
Olga Michałkiewicz, wioślarka reprezentacji Polski i AZS AWF Gorzów Fot. Facebook.com/Olga Michałkiewicz
Katarzyna Boruch o starcie w igrzyskach w Tokio na razie nieśmiało marzy. Inaczej jest z drugą wioślarką z AZS AWF Gorzów w seniorskiej kadrze, 26-letnią Olgą Michałkiewicz, pływającą w czwórce bez sterniczki.
W tej osadzie zabrakło na ME w Poznaniu Joanny Dittmann. Dlaczego? Wypadek na rowerze i złamany nadgarstek. Oczywiście nikt wioślarkom nie zabroni treningów kolarskich, ale w przyszłości, w miesiącach bezpośrednio przed igrzyskami, tego pecha na szosach niech nie spotykają wcale.
Czwórka bez sterniczki skończyła swój start dziś na Malcie w Poznaniu zwycięstwem, ale i z ogromnym niedosytem, bo to był jedynie finał B, a więc siódme miejsce w końcowej klasyfikacji. Złoto dla Holenderek, na drugim miejscu osada z Włoch, a trzecia z Irlandii.
– Nasze marzenia sięgają o wiele wyżej, za rok w Tokio chcemy walczyć o wiele więcej – mówiła Olga Michałkiewicz. – Kończymy ten specyficzny sezon, wiedząc, co mamy poprawiać. Przed nami tylko miesiąc odpoczynku, który trzeba maksymalnie wykorzystać. W połowie listopada wracamy do pracy w Zakopanem, a potem ruszymy do Portugalii, aby znów zacząć pływać na wodzie. W tej grupie będą przetasowania. Sześć dziewczyn będzie się napędzać, poprawiać jakość, a to oznacza coraz większą siłę dla osady. Na jedną, najważniejszą wygraną składa się kilka porażek. W Poznaniu się nie udało, w Tokio musi być o wiele lepiej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS