fryzjer
10-10-2020 (09:12)
Średnio o 10-20 proc. wzrosły stawki w salonach fryzjerskich w związku z pandemią koronawirusa. Usługodawcy zasłaniają się większymi wydatkami na środki dezynfekujące. Klienci są jednak innego zdania. Dla nich pandemia to tylko wymówka, by podnieść stawki za usługi.
Podziel się
Ceny za usługi fryzjerskie bardzo zdrożały (pixabay.com, Fot: pixabay.com)
Karolina, mieszkanka jednego z podkarpackich miast niedawno udała się do salonu fryzjerskiego, do którego chodzi od lat, na podcięcie włosów. – Po otwarciu salonów, klienci rzucili się, by wreszcie zrobić porządek z włosami. Postanowiłam przeczekać ten okres i umówiłam się w końcu do fryzjera. Spodziewałam się, że stawki mogą nieco wzrosnąć, więc zaopatrzyłam się w większą gotówkę. Ale nie spodziewałam się, że tak bardzo – opowiada. W lutym, przed pandemią, za podcięcie włosów z myciem i suszeniem płaciła 35 zł.
– Gdy weszłam do salonu w oczy rzuciły mi się cenniki. Jeden przy kasie, drugi przy stoliku z gazetami. Chodzę do tego salonu od lat i nigdy nie było w nim cenników. Od razu wydało mi się to podejrzane – dodaje. Zgodnie z nowym cennikiem, za strzyżenie damskie trzeba w salonie zapłacić od 50 zł. Karolina, za podcięcie średniej długości włosów, zapłaciła 60 zł. – Uważam, że to lekka przesada, by ceny wzrosły tak bardzo. Kupno płynu dezynfekcyjnego to aż taki koszt? Mogę przecież przynieść swój, z domu – zastanawia się. Jej zdaniem salony wykorzystują pandemię, by zarobić na klientach.
Ceny nawet 100 proc. w górę
Na dowód Karolina podaje przykład koleżanki, która do tego samego salonu udała się z 5-letnią córką. Za podcięcie włosów dziewczynce, fryzjerka policzyła 50 zł. – Czy to nie przesada? Jeszcze przed pandemią, koleżanka płaciła 25 zł. Teraz 100 proc. więcej! – mówi. Ceny podskoczyły w całym kraju. Adam, mieszkaniec Zawiercia, za strzyżenie męskie płacił 23 zł. W koronawirusowej rzeczywistości cena usługi wzrosła do 30 zł. – Choć pani fryzjerka tłumaczyła podniesienie ceny kosztami związanymi z reżimem sanitarnym, to w samej obsłudze nie zmieniło się nic. Poza paniami noszącymi przyłbice i środkiem do dezynfekcji rąk przy wejściu, żadnych innych zmian nie zauważyłem. A zakup przyłbicy czy płynu do dezynfekcji, to chyba nie jest tak duży koszt, by każdy klient dorzucał do tego co najmniej 7 zł? – zastanawia się Adam.
Emerytury w żółtych strefach. Pieniądze już nie od listonosza?
Wzrost cen w salonach fryzjerskich potwierdza Ogólnopolska Komisja Fryzjersko-Kosmetyczna Związku Rzemiosła Polskiego. Komisja nie spotkała się jednak z przypadkiem, by stawki zwiększyły się aż o 100 proc. – Ceny, owszem, wzrosły po powrocie do pracy, ale o 10-20 proc. Powodem podniesienia cen były zwiększone koszty związane z reżimem sanitarnym, jak również znaczący wzrost cen materiałów i produktów fryzjerskich. Staramy się działać, kiedy widzimy rażące nadużycia, natomiast nie mamy i nie możemy mieć wpływu na indywidualne działania poszczególnych salonów – słyszymy w OKFK.
„Czy wy też podnieśliście ceny?”
Nie wszystkie salony zdecydowały się podnieść ceny. Nie zrobił tego na przykład Salon Hair Studio Gdańsk Matarnia. – Nie zdecydowaliśmy się na podniesienie cen, choć, rzeczywiście, koszty działalności wzrosły – mówi właściciel salonu. Dodaje, że salon już przed pandemią stosował większość wytycznych, które zostały przekazane przez rząd po lockdownie. – Dezynfekowaliśmy sprzęt, powierzchnie, stosowaliśmy jednorazowe ręczniki, folie, koloratki. Z nowości pojawił się obowiązek dezynfekcji rąk przez klientów po wejściu do salonu – przypomina. Pomimo kosztu zakupu większej ilości płynu do dezynfekcji i drastycznego wzrostu cen rękawiczek jednorazowych, salon nie planuje podwyżek cen. – Odbieramy dużo telefonów, zaczynających się od słów „czy wy też podnieśliście ceny”. Po informacji, że nie zmieniliśmy cenników, wielu klientów było pozytywnie zaskoczonych. Widzimy też wielu nowych klientów, być może właśnie dlatego, że trzymamy ceny na poziomie sprzed pandemii – twierdzi właściciel gdańskiego salonu.
Branża w kryzysie?
Klienci są zdania, że branża nie tylko wyjdzie obronną ręką z kryzysu, ale jeszcze na nim zarobi. Dane pokazują jednak, że na razie do odbicia daleko. Sebastian Maśka, prezes Versum, firmy oferującej system do zarządzania salonem fryzjerskim i kosmetycznym twierdzi, że dużym piętnem na branży odcisnęły się masowo odwoływane i przekładane śluby oraz okolicznościowe spotkania rodzinne, które tradycyjnie odbywały się w maju i czerwcu. – Liczba makijaży ślubnych i okolicznościowych oraz fryzur ślubnych zrealizowanych w czerwcu spadła aż o 45 proc. w porównaniu do zeszłego roku – podkreśla Maśka. Do tego wciąż nie wiadomo co czeka nas jesienią i zimą. Na razie rząd zapewnia, że kolejnego lockdownu nie będzie, ale rosnąca liczba zakażeń, może jeszcze wpłynąć na zmianę zdania.Karolina, mieszkanka jednego z podkarpackich miast niedawno udała się do salonu fryzjerskiego, do którego chodzi od lat, na podcięcie włosów. – Po otwarciu salonów, klienci rzucili się, by wreszcie zrobić porządek z włosami. Postanowiłam przeczekać ten okres i umówiłam się w końcu do fryzjera. Spodziewałam się, że stawki mogą nieco wzrosnąć, więc zaopatrzyłam się w większą gotówkę. Ale nie spodziewałam się, że tak bardzo – opowiada. W lutym, przed pandemią, za podcięcie włosów z myciem i suszeniem płaciła 35 zł.
– Gdy weszłam do salonu w oczy rzuciły mi się cenniki. Jeden przy kasie, drugi przy stoliku z gazetami. Chodzę do tego salonu od lat i nigdy nie było w nim cenników. Od razu wydało mi się to podejrzane – dodaje. Zgodnie z nowym cennikiem, za strzyżenie damskie trzeba w salonie zapłacić od 50 zł. Karolina, za podcięcie średniej długości włosów, zapłaciła 60 zł. – Uważam, że to lekka przesada, by ceny wzrosły tak bardzo. Kupno płynu dezynfekcyjnego to aż taki koszt? Mogę przecież przynieść swój, z domu – zastanawia się. Jej zdaniem salony wykorzystują pandemię, by zarobić na klientach.
Ceny nawet 100 proc. w górę
Na dowód Karolina podaje przykład koleżanki, która do tego samego salonu udała się z 5-letnią córką. Za podcięcie włosów dziewczynce, fryzjerka policzyła 50 zł. – Czy to nie przesada? Jeszcze przed pandemią, koleżanka płaciła 25 zł. Teraz 100 proc. więcej! – mówi. Ceny podskoczyły w całym kraju. Adam, mieszkaniec Zawiercia, za strzyżenie męskie płacił 23 zł. W koronawirusowej rzeczywistości cena usługi wzrosła do 30 zł. – Choć pani fryzjerka tłumaczyła podniesienie ceny kosztami związanymi z reżimem sanitarnym, to w samej obsłudze nie zmieniło się nic. Poza paniami noszącymi przyłbice i środkiem do dezynfekcji rąk przy wejściu, żadnych innych zmian nie zauważyłem. A zakup przyłbicy czy płynu do dezynfekcji, to chyba nie jest tak duży koszt, by każdy klient dorzucał do tego co najmniej 7 zł? – zastanawia się Adam.
Wzrost cen w salonach fryzjerskich potwierdza Ogólnopolska Komisja Fryzjersko-Kosmetyczna Związku Rzemiosła Polskiego. Komisja nie spotkała się jednak z przypadkiem, by stawki zwiększyły się aż o 100 proc. – Ceny, owszem, wzrosły po powrocie do pracy, ale o 10-20 proc. Powodem podniesienia cen były zwiększone koszty związane z reżimem sanitarnym, jak również znaczący wzrost cen materiałów i produktów fryzjerskich. Staramy się działać, kiedy widzimy rażące nadużycia, natomiast nie mamy i nie możemy mieć wpływu na indywidualne działania poszczególnych salonów – słyszymy w OKFK.
„Czy wy też podnieśliście ceny?”
Nie wszystkie salony zdecydowały się podnieść ceny. Nie zrobił tego na przykład Salon Hair Studio Gdańsk Matarnia. – Nie zdecydowaliśmy się na podniesienie cen, choć, rzeczywiście, koszty działalności wzrosły – mówi właściciel salonu. Dodaje, że salon już przed pandemią stosował większość wytycznych, które zostały przekazane przez rząd po lockdownie. – Dezynfekowaliśmy sprzęt, powierzchnie, stosowaliśmy jednorazowe ręczniki, folie, koloratki. Z nowości pojawił się obowiązek dezynfekcji rąk przez klientów po wejściu do salonu – przypomina. Pomimo kosztu zakupu większej ilości płynu do dezynfekcji i drastycznego wzrostu cen rękawiczek jednorazowych, salon nie planuje podwyżek cen. – Odbieramy dużo telefonów, zaczynających się od słów “czy wy też podnieśliście ceny”.Po informacji, że nie zmieniliśmy cenników, wielu klientów było pozytywnie zaskoczonych. Widzimy też wielu nowych klientów, być może właśnie dlatego, że trzymamy ceny na poziomie sprzed pandemii – twierdzi właściciel gdańskiego salonu.
Branża w kryzysie?
Klienci są zdania, że branża nie tylko wyjdzie obronną ręką z kryzysu, ale jeszcze na nim zarobi. Dane pokazują jednak, że na razie do odbicia daleko. Sebastian Maśka, prezes Versum, firmy oferującej system do zarządzania salonem fryzjerskim i kosmetycznym twierdzi, że dużym piętnem na branży odcisnęły się masowo odwoływane i przekładane śluby oraz okolicznościowe spotkania rodzinne, które tradycyjnie odbywały się w maju i czerwcu. – Liczba makijaży ślubnych i okolicznościowych oraz fryzur ślubnych zrealizowanych w czerwcu spadła aż o 45 proc. w porównaniu do zeszłego roku – podkreśla Maśka. Do tego wciąż nie wiadomo co czeka nas jesienią i zimą. Na razie rząd zapewnia, że kolejnego lockdownu nie będzie, ale rosnąca liczba zakażeń, może jeszcze wpłynąć na zmianę zdania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS