Mette Lykke: Dla mnie ważne jest, by to, czym się zajmuję, rozwiązywało realny problem. Gdy w 2007 r. startowaliśmy z Endomondo, dużo mówiło się o problemie otyłości, więc naszym celem stało się motywowanie ludzi do aktywności fizycznej. Przez ostatnie pięć lat cały świat zastanawia się, jak chronić środowisko naturalne, a ograniczenie marnowania jedzenia to ważny punkt na liście zadań do wykonania, by zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych.
W 2015 r. stworzone przez panią i dwóch wspólników Endomondo zostało przejęte przez Under Armour za 85 mln dol. Jako 33-latka została pani multimilionerką. Nie było pokusy, żeby trochę odpocząć od pracy?
– W życiu nakręcają mnie nowe wyzwania, więc wieczny relaks na prywatnym jachcie nie wpisuje się w te potrzeby. Ale już projekt Too Good To Go jak najbardziej.
Pierwszy raz usłyszała pani o nim w autobusie.
– Tak. Jechałam na event pod Kopenhagą. I pewna kobieta pokazała mi aplikację na swoim telefonie. Uznałam, że to absolutnie genialny koncept, odezwałam się do założycieli i zapytałam, czy nie potrzebują wsparcia. Kilka miesięcy później zostałam udziałowcem i szefową Too Good To Go.
Proszę opowiedzieć, jak działa wasz marketplace.
– Klienci ściągają darmową apkę i za jej pośrednictwem kupują jedzenie z okolicznych restauracji w atrakcyjnych cenach. Zazwyczaj za jedną trzecią wartości dostają torbę pełną pysznych produktów. Właściciele restauracji czy sklepów z kolei sprzedają żywność, która inaczej musiałaby wylądować w koszu. Wystawiają ją w momencie, gdy wiadomo już, że danego dnia nie uda się jej sprzedać. Too Good To Go pobiera prowizję od każdej sprzedanej porcji jedzenia, jednocześnie ograniczając problem marnotrawstwa.
Ten problem globalnie jest ogromny. Według danych ONZ 1/3 produkowanej na świecie żywności trafia do kosza. Nie wszyscy wiążą to jednak również ze skażeniem środowiska. Wy nagłaśniacie ten związek.
– Tak. Ja też byłam zszokowana, kiedy pierwszy raz usłyszałam, że 8–10 proc. globalnych emisji CO2 pochodzi z marnowanej żywności. Początkowo myślałam, że chodzi o gazy uwalniane w procesie produkcji całej żywności, ale nie, to dane dotyczące tylko produkcji jedzenia, które i tak trafi na śmietnik. Wciąż uważam, że to najgłupszy problem, z jakim się mierzymy. To na żadnym poziomie nie ma sensu. Ani środowiskowym, ani społecznym, bo przecież na świecie jest wystarczająco dużo jedzenia dla wszystkich, a i tak 870 mln ludzi chodzi głodnych.
Trzeba jeszcze do tego dodać aspekt finansowy. Wartość marnowanego jedzenia to 1,2 biliona dolarów rocznie, tyle, ile łącznie wynoszą PKB Norwegii, Szwecji i Danii. To duży rynek. I chcemy to wykorzystać, przywracając wartość wyrzucanemu jedzeniu. Dzięki temu siły rynkowe pomogą rozwiązać problem.
Ile osób korzysta dziś z waszej aplikacji?
– W 14 europejskich krajach, w tym w Polsce, mamy 25 mln użytkowników. Współpracujemy z 40 tys. sklepów i restauracji, a niedługo wchodzimy do USA. Tam problem też jest duży, bo marnowane jest 40 proc. żywności. To trochę tak, jakbyśmy wybrali się do sklepu, kupili pięć toreb produktów, dwie po drodze upuścili i nie schylili się, żeby je podnieść.
Schyla się po nie milionerka, królowa start-upów. Tak piszą o pani media.
– To pewnie niestety wynika z tego, że wciąż mniej jest na świecie kobiet przedsiębiorców odnoszących spektakularne sukcesy biznesowe niż mężczyzn. Ja podchodzę do tego z pokorą. Niczego nie robię sama.
Sukcesów jednak trudno pani odmówić. Przedsiębiorczość to u pani cecha wrodzona?
– Dorastałam w przedsiębiorczej rodzinie. Mój dziadek założył sieć sklepów w 1947 r., a dziś zarządza nią już trzecie pokolenie, w osobie mojego brata … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS