Do praworządności w Polsce i na Węgrzech powrócili wczoraj ministrowie ds. europejskich na pierwszym od wybuchu pandemii posiedzeniu w Brukseli. Odkurzono art. 7 europejskiego traktatu. Choć ta procedura dyscyplinowania krajów podejrzewanych o problemy z praworządnością okazała się bezzębna, jeśli chodzi o presję na rządy w Warszawie i Budapeszcie, to stała się elementem nacisku w negocjacjach budżetowych.
Co mówi Polska
Mowa o największym jak dotąd unijnym budżecie, bo do siedmioletniej perspektywy finansowej dochodzi opiewający na 750 mld euro plan naprawczy finansowany ze wspólnego europejskiego długu. Łącznie daje to 1,8 bln euro. UE chce powiązać te pieniądze z praworządnością. Na lipcowym szczycie przywódcom państw członkowskich udało się zapisać w konkluzjach mechanizm warunkujący dostęp do eurofunduszy rządami prawa, ale zapis będący wynikiem kompromisu pomiędzy krajami członkowskimi jest mocno niejasny. Polska i Węgry utrzymują, że mają prawo weta. Innego zdania jest Parlament Europejski, którego zgoda też jest konieczna, by uchwalić budżet. Izba stawia dwa warunki: pieniędzy w budżecie ma być więcej i mają one zostać uwarunkowane rządami prawa.
zobacz także:
Na praworządność naciska też grupa tzw. krajów oszczędnych: Holandia, Szwecja, Austria i Dania i z którą współpracuje Finlandia. Dla nich zwiększanie budżetu nie wchodzi w grę. Już obecna propozycja jest trudna dla przyjęcia.
Jak podają portal Politico i niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w piątek Polska miała dołączyć do Węgier, które – jeśli UE będzie naciskać na mechanizm praworządnościowy – grożą zablokowaniem budżetu w ramach procesu ratyfikacyjnego, bo parlamenty narodowe muszą wyrazić zgodę na podniesienie pułapu unijnych dochodów.
Te doniesienia dementują polskie źródła dyplomatyczne. – W piątek nie powiedzieliśmy niczego, czego do tej pory byśmy nie powiedzieli. Nie wiem, skąd wniosek, że mamy coś blokować, skoro jeszcze nie ma czego. Prezydencja niemiecka obiecuje pokazać projekt pod koniec września, wtedy będzie czas na oceny. A zablokować budżet może każdy kraj – podkreśla nasz rozmówca.
Co mówi Holandia
Premier Mark Rutte, mówiąc holenderskim posłom o przyjętym na szczycie mechanizmie praworządnościowym, podkreślał, że choć obniżono ambicje, to przyjęto to, co się dało w ramach kompromisu pomiędzy krajami członkowskimi. – Dalej są już naprawdę inne systemy. Trzeba zacząć myśleć: przyjąć budżet na podstawie międzyrządowego porozumienia, czy stworzyć UE bez Polski i Węgier? Ale to są naprawdę nuklearne opcje – zaznaczył. Według Ruttego teraz kolej na ruch Europarlamentu, którego presja w sprawie rządów prawa może być skuteczna. Jego słowa zostały odebrane jako propozycja budowania nowej UE. W czasie debaty Rutte musiał też odpierać zarzuty posłów dotyczące zbyt dużych, ich zdaniem, pieniędzy, jakie Holandia będzie musiała wyasygnować dla innych krajów.
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński podkreśla, że w Holandii jest potężne niezadowolenie wobec tego, że uzgodniono tak duży budżet. – Mam wrażenie, że szuka się sposobu na zablokowanie tego budżetu, ale najlepiej nie własnymi rękami, ale Polski i Węgier – mówi. Jak dodaje, polski rząd nie wyklucza żadnego scenariusza. – Nie wiemy, w którą stronę to pójdzie. Na pewno nie zgodzimy się na procedurę, która pozwoli jakiemukolwiek organowi na arbitralne decyzje. Możemy zgodzić się na procedurę pod warunkiem, że będzie wiadomo, jakie są kryteria oceny – podkreśla wiceszef MSZ.
TSUE wysłuchał polskich sędziów
Wczoraj sytuacją w Polsce w kontekście praworządności zajmował się też Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Przed TSUE odbyły się dwie sprawy zainicjowane pytaniami prejudycjalnymi Sądu Najwyższego. Ten zapytał m.in. o to, czy może badać status sędziów, gdy ci zostali powołani w wadliwej jego zdaniem procedurze. Jedno z pytań dotyczy Izby Dyscyplinarnej … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS