Przypomnijmy. Biskupi łowiccy wiedzieli, że ks. Piotr S. molestuje ministrantów już od lat dziewięćdziesiątych. Mimo to duchowny był przenoszony z parafii na parafię – wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarza portalu OKO.press.
Ofiara księdza Piotra S.
Do molestowania dochodziło po 2002 roku, kiedy ksiądz Piotr S. trafił do Skierniewic, gdzie był opiekunem ministrantów. Jego ofiarami było co najmniej dwóch z nich, którzy zdecydowali się opowiedzieć o tym dziennikarzom.
Janusz miał wtedy 13 lat i wychowywał się w domu z przemocowym ojcem, który znęcał się nad chłopcem i jego matką. Kościół był dla Janusza ucieczką. – Był takim ojcem, jakiego tylko sobie można wymarzyć, pokochałem go. Zresztą nie tylko ja – wspomina.
Z relacji Janusza wynika, że ksiądz molestował też innych chłopców. Raz, kiedy przyszedł do niego oglądać film, na który zaprosił go ksiądz, zastał na plebanii innego ministranta.
Ksiądz Piotr S. potrafił powiedzieć przy ministrantach, że “strasznie chce mu się ruch***”. Innym razem zorganizował kilkudniowy wyjazd, podczas którego zapraszał chłopców do swojego łóżka. Tłumaczył wtedy, że nie lubi spać sam. Tak wspomina to Janusz: – Położył się na mnie, czułem, że ma silny wzwód – mówi na łamach OKO.press.
Piotr S. molestował Janusza przez dwa lata. Kiedy chłopak zaczął się buntować, duchowny rozpowiadał wśród ministrantów, że musi być chory psychicznie.
W budynku, w którym mieściła się plebania, oprócz ks. Piotra mieszkało jeszcze kilku duchownych, w tym proboszcz. Według drugiej ofiary księdza, Kamila, musieli wiedzieć o tym, co się działo. Trudno przecież nie zauważyć, że regularnie u księdza S. sypiali chłopcy – większość z nich nie miała wtedy nawet 16 lat.
Ze śledztwa OKO.press wynika, że ksiądz Piotr S. miał dopuszczać się pedofilii już po święceniach, na początku lat dziewięćdziesiątych. Z tego powodu przez długi czas przenoszono go z parafii na parafię, bez żadnych konsekwencji, i pozwalano na krzywdzenie kolejnych chłopców.
Przeczytaj także: Biskup przeniósł księdza pedofila na Ukrainę. Sprawca dalej krzywdził tam dzieci
Dochodzenie
Janusz – zgłosił tę sprawę w 2012 roku do łowickiej kurii. Kościelny proces ciągnął się przez sześć lat. W trakcie trwania kościelnego procesu ks. Piotr S. nadal był opiekunem ministrantów i lektorów. Prowadził parafialne drużyny piłkarskie, dostał puchar od bp. Dziuby. W 2018 r. Watykan odebrał sprawę bp. Dziubie i nakazał zbadanie jej od nowa, a w 2019 r. Janusz zawiadomił prokuraturę.
Obecnie toczą się dwa śledztwa: jedno w sprawie ks. Piotra, drugie w sprawie zaniedbań bp. Dziuby. Ks. Piotr do dzisiaj pozostaje bezkarny.
Janusz skontaktował się z arcybiskupem Grzegorzem Rysiem, który zdradził mu, że sposób przeprowadzenia procesu przez biskupa Dziubę “w Rzymie uznano za niewłaściwy”.
Biskup Dziuba rozmawiając z Januszem mgliście tłumaczy, dlaczego ksiądz Piotr S. nie poniósł konsekwencji. Zasłania się tym, że nie miał odpowiednich dowodów – mimo że o czynach księdza S. mówiły nie tylko jego ofiary, ale też proboszczowie parafii, w których przebywał, i to wielokrotnie, już od lat dziewięćdziesiątych.
Z fragmentu nagrania:
Janusz: – Ksiądz biskup mówił, że nie ma żadnej wiedzy, a przecież do akt sprawy jest załączona teczka osobowa księdza Piotra. I tam wzmianki na temat tego, ze ksiądz już w latach dziewięćdziesiątych: 95, 96 rok, że ksiądz Piotr jest czynnym homoseksualistą i są podejrzenia o pedofilię.
Biskup Andrzej Dziuba: – To nie ja.
Janusz: – Ale przecież ksiądz biskup miał wgląd w tę dokumentację. Zatwierdzał swoim podpisem każdy postęp w procesie kanonicznym na poziomie diecezjalnym właśnie.
Biskup Andrzej Dziuba: – Później tak, tak.
Janusz: – Czyli ksiądz biskup wiedział, znał tę dokumentację, znał przeszłość księdza Piotra?
Biskup Andrzej Dziuba: – Znam, ale nie mam żadnej odpowiedzialności za to, co ewentualnie wiedział i nie rozpoczął biskup Orszulik (poprzednik biskupa Dziuby – red.).
Janusz: Ale ksiądz biskup wiedział, bo w teczce osobowej są te informacje.
Biskup Andrzej Dziuba: Potem zaczęło się sprawa ruszyła..
Biskup broni się tym, że wobec oskarżonego w procesie kościelnym obowiązuje zasada domniemania niewinności. Tymczasem jak podaje OKO.press, w teczce osobowej księdza Piotra S. powinno znajdować się co najmniej cztery zawiadomienia.
Janusz: Ja wszystko rozumiem. To, co mnie bardzo boli – przecież ks. biskup jest wykładowcą na UKSW, przecież jest moralistą. Czy warto było za takiego pedofila, zboczeńca, cokolwiek, cokolwiek robić, choćby o jeden dzień dłużej czuł się bezkarny? Przecież gdyby ks. biskup miał dobrą wolę, nie byłby ten ksiądz dalej księdzem. Mało tego, niewykluczone, że krzywdził kogoś jeszcze. Może wkrótce się odezwą ofiary? Przecież to wszystko było w rękach ks. biskupa.
Biskup Andrzej Dziuba: Ja – jak pan doskonale o tym wie – ja, dopóki nie ma wyroku, muszę zakładać…
Janusz: Ja wiem, że jest domniemanie niewinności. Natomiast ks. biskup zna teczkę księdza Piotra.
Biskup Andrzej Dziuba: No wie pan, ale do momentu, kiedy zaczął się proces, myśmy nie mieli żadnego dowodu, który…
Janusz: No proboszczowie zgłaszali przecież…
Odszkodowania dla ofiar księży pedofilów. Dlaczego abp Ryś robi, co może, by ich uniknąć?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS