Start w kolarskim maratonie kojarzy się z dobrym fizycznym przygotowaniem oraz sprzętem. Elbląski rowerzysta Robert Woźniak postanowił jednak udowodnić, że nie trzeba mieć karbonowego roweru, by pokonać ponad tysiąc kilometrów ze Świnoujścia do Ustrzyk. Zajęło mu to 66 godzin i 3 minuty. Zobacz zdjęcia.
Robert Woźniak z Elbląga w tym roku (21-24 sierpień) już po raz ósmy ukończył maraton rowerowy Bałtyk-Bieszczady Tour (1008 km). Tym razem, ten bardzo doświadczony zawodnik (dwukrotnie Maraton Rowerowy Dookoła Polski, Maraton Rowerowy Wisła 1200, łącznie przejechany życiowy kilometraż to 420 tys. km), postanowił przejechać trasę maratonu ze Świnoujścia do Ustrzyk nieco inaczej. Pokonał ją na rowerze Wigry 3, rocznik 1979.
– To była moja ósma edycja maratonu Bałtyk-Bieszczady Tour. Nie chodziło mi o to, aby tym razem sobie ją utrudnić ale żeby pokonać ją w taki sposób, który zostanie zapamiętany. Wigry 3 to rower bez przerzutek, bez jakichkolwiek udogodnień. Podczas jazdy na takim rowerze używa się zupełnie innych mięśni, inna jest też pozycja rowerzysty. Tylko strój kolarski miałem taki, który zakładam na co dzień – mówi Robert Woźniak.
Co było najtrudniejsze na trasie maratonu?
– Chyba to, że niczego nie mogłem przewidzieć. Wcześniej przejechałem tym rowerem zaledwie 200 km, nie chciałem go też za bardzo forsować, ze względu na jego wiek. W siebie wierzyłem ale z tym rowerem podczas maratonu musiałem się obchodzić bardzo delikatnie. Nie mogłem dawać dużego nacisku na pedały, zwłaszcza na podjazdach. To było bardzo ważne. No i wytrzymał. Czasem jakieś odgłosy z korby do mnie dochodziły, ale okazały się niegroźne – mówi rowerzysta.
Robert Wigry 3 ma od roku.
– Ten rower jest takim moim prezentem. Zawsze marzyłem, żeby po tych wielu tysiącach przejechanych kilometrów jeździć może nie mniej, ale inaczej. Chciałem też pokazać innym, że nie wszystko zależy od klasy roweru, ten rower nie należy do kategorii “gorszy” ale “trudniejszy”. Wszyscy mnie wyprzedzali, to dla mnie był niecodzienny widok. Ja tym razem nie dbałem jednak o czas, zależało mi, żeby zmieścić się w limicie i ukończyć maraton – mówi Robert Woźniak.
Robert rowerową drogę na księżyc ma już za sobą – to 384 403 przejechanych km. Jakie wyzwanie przed nim?
– Zajęło mi to 8 lat, 10 miesięcy i 15 dni. Wylądowałem, oczywiście symbolicznie, 15 listopada 2019 roku. Przede mną teraz Pluton – mówi Robert Woźniak.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS