2020-08-13 22:00
publikacja
2020-08-13 22:00
Czwartek przyniósł dalszy spadek cen amerykańskich obligacji skarbowych, co przełożyło się na wzrost rentowności papierów 10-letnich do najwyższego poziomu od czerwca.
Piątą sesję z rzędu obserwowaliśmy wzrost dochodowości amerykańskich Treasuries. Rentowność papierów 10-letnich podniosła się z nieco ponad 0,5% do 0,71%. To wciąż wartość ekstremalnie niska, ale warto zwrócić uwagę na skalę samego ruchu w górę. Podobnie wzrosła dochodowość 30-letnich obligacji rządu USA: z niespełna 1,2% w zeszły piątek do 1,42% w czwartek wieczorem.
W normalnych warunkach wzrost rentowności (czyli spadek cen) długu Stanów Zjednoczonych można by uznać za optymistyczny sygnał. Świadczyłby on o tym, że inwestorzy powoli opuszczają „bezpieczne przystanie” i kierują kapitał na bardziej ryzykowne wody, antycypując nadchodzące ożywienie gospodarcze, wyższą inflację i w konsekwencji wyższe stopy procentowe w banku centralnym.
Ale obecnym czasom daleko jest do normalności. Rezerwa Federalna ścięła krótkoterminowe stopy procentowe praktycznie do zera i zasugerowała, że nie podniesie ich do końca 2022 roku. Równocześnie Fed skupuje na rynku ogromne ilości Treasuries, efektywnie kontrolując (lub jak kto woli: manipulując) długoterminowe stopy procentowe wyznaczane przez rentowności obligacji skarbowych.
W rynkowych komentarzach analitycy twierdzili, że katalizatorem czwartkowego osłabienia Treasuries była nie najlepsza aukcja obligacji 30-letnich. Departament Skarbu sprzedał papiery za 26 mld USD, ale relacja wartości złożonych ofert do wartości emisji (bid-to-cover) wyniosła tylko 2,14 i tym samym była najniższa od lipca 2019 roku.
To znak, że prywatni inwestorzy nie palą się do kupowania niemal rekordowo nisko oprocentowanego długu Wuja Sama. Tym bardziej, że jako alternatywę mają ciągle drożejące akcje, ze stopą dywidendy dla indeksu S&P500 rzędu ok. 1,8%. To przeszło dwa razy więcej niż płacą rządowe 10-latki. Równocześnie absolutnie rekordowe wydatki rządu federalnego wymagają gigantycznej emisji nowego długu – już ponad połowa wydatków budżetowych w USA realizowana jest za pożyczone pieniądze.
W grę mogą wchodzić pewne zmiany w sytuacji makroekonomicznej. W czwartek pozytywnie zaskoczyły dane z rynku pracy, na którym cotygodniowa liczba zgłoszeń po zasiłek dla bezrobotnych po raz pierwszy od marca spadła poniżej miliona. A raptem dzień wcześniej wyraźnie w górę poszła inflacja CPI, sprowadzając realne stopy procentowe coraz głębiej poniżej zera. O ile więc szybkie i gładkie ożywienie w gospodarce Stanów Zjednoczonych nie jest przesądzone, to w grze może pojawić się nieoczekiwanie wyższa inflacja, co byłoby złą wiadomością dla posiadaczy amerykańskiego długu.
KK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS