A A+ A++

O autorze

Ponad 100 inżynierów TSMC przeszło w ostatnim czasie do chińskich spółek skarbu państwa – donosi serwis Nikkei Asian. Mogą ponoć liczyć na nawet 2,5-krotnie wyższe wynagrodzenie niż wcześniej i raczej nie stanowi tajemnicy, czym się zajmą.

Wykwalifikowany personel zarówno menedżerski, jak i techniczny znalazł zatrudnienie w dwóch firmach: Quanxin Integrated Circuit Manufacturing, znanej też jako QXIC, a także Wuhan Hongxin Semiconductor Manufacturing Co. – HSMC. Obie należą w głównej mierze do Pekinu, a ich zadaniem jest wytworzenie układów krzemowych o jakości nie gorszej niż w przypadku tajwańskiej bądź amerykańskiej konkurencji.

Wszystko oczywiście po to, aby uniezależnić chiński przemysł technologiczny od zewnętrznych dostawców i partnerów, co w obliczu narastających napięć na linii Chiny-USA jest wręcz koniecznością do utrzymania wysokiej pozycji. Wprawdzie w tej chwili szczytowe możliwości obydwu fabów kończą się na węźle 14 nm, ale nie bez kozery rekrutuje się tam fachowców.

Chińczycy płacą krocie

Jak wynika ze źródła, Pekin nie szczędzi grosza. Ponoć wynagrodzenia w HSMC są nawet 2,5-krotnie wyższe od tych, jakie oferuje aktualny lider rynku półprzewodników pod względem nakładu i technologii, tajwańskie TSMC. Jednocześnie firmy mogą liczyć na naprawdę wysokie subwencje rządowe. Według przedstawionych informacji, w samym tylko 2020 r. inny chiński producent scalaków, SMIC, prognozuje wydatki na poziomie 6,7 mld dol.

A na tym nie koniec, gdyż władza rzekomo planuje jeszcze stworzenie specjalnego joint-venture pomiędzy właśnie SMIC a Pekińskim Obszarem Rozwoju Gospodarczo-Technologicznego, w którym zrzeszone są najważniejsze chińskie jednostki badawcze i naukowe. Chce przeznaczyć na ten cel około 7,6 mld dol., by w krótkim czasie doścignąć zagraniczną konkurencję. Nie tylko w sferze półprzewodników, ale też innych sektorach przemysłu zaawansowanego, takich jak farmaceutyka, technologia informacyjna czy przemysł materiałowy.

Na marginesie warto odnotować, że szacuje się, iż wszystkie powyższe projekty zaowocowały już ściągnięciem do Chin co najmniej 3 tys. doświadczonych ekspertów. To z kolei rodzi problem dla innych państw i regionów gospodarczych, które nie są w stanie aż tak windować wynagrodzeń. Dan Wang, analityk z Gavekal Dragonomics, stawia sprawę jasno. – Oferują hojne pakiety wynagrodzeń i możliwość szybkiego awansu – zauważa Wang. W jego opinii nie tylko Tajwanowi, ale też Korei Płd. czy Japonii będzie w najbliższym czasie bardzo trudno zatrzymać specjalistów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRosja: Protesty przed ambasadą Białorusi. Policja zatrzymała kilka osób
Następny artykułPowiatowo-gminna inwestycja w Cielcach