A A+ A++

USA zwiększyły liczbę testów na koronawirusa z około 100 tys. tygodniowo w połowie marca do ponad 5 mln tygodniowo pod koniec lipca. Niestety nie wpłynęło to w żaden sposób na spowolnienie pandemii i kraj wciąż znajduje się w czołówce pod kątem dziennej liczby zakażeń.

Obecnie eksperci ds. diagnostyki, urzędnicy zdrowia publicznego i epidemiolodzy wzywają do radykalnej zmiany strategii testowania. Są zdania, że należy odejść od diagnozowania osób, które mają objawy lub były narażone na kontakt z chorymi. Zamiast tego władze powinny zlecić badanie przesiewowe całej populacji przy użyciu szybszych, tańszych, czasem mniej dokładnych testów.

Zwolennicy tej metody uważają, że umożliwi to znacznie szybszą identyfikację i izolację zakażonych, co powinno przełożyć się na spowolnienie rozprzestrzeniania się pandemii i pozwoli na bezpieczne otwarcie szkół, fabryk czy biur.

– Ameryka stoi w obliczu katastrofy – powiedział Rajiv Shah, prezes Fundacji Rockefellera w rozmowie z Science. – Musimy skupić się na masowym zwiększeniu dostępności szybkich, niedrogich testów przesiewowych w celu zidentyfikowania bezobjawowych Amerykanów będących nosicielami wirusa.

Obecne przeprowadzane testy na COVID-19 są bardzo dokładne i ze 100 proc. skutecznością wykrywają wszystkie przypadki zakażeń SARS-CoV-2. Taka dokładność wiąże się z wysoką ceną testów, która potrafi sięgnąć nawet 100 dolarów za sztukę. Weryfikacja wyniku trwa z kolei do dwóch dni.

W ostatnim czasie czas oczekiwania na wyniki wydłużył się nawet do dwóch tygodni. Osoby poddane testom, które nie otrzymały jeszcze wyniku, nie muszą przebywać na kwarantannie, a tym samym nie wiedzą, czy zarażają. Może dojść do tego, że nie otrzymają wyniku aż do czasu, gdy okres zakaźny minie. W takim wypadku pozostawienie ich na izolacji mija się z celem.

Zobacz też: Ekspertka: o zagrożeniu wiedzieliśmy od lat, ale i tak się nie przygotowaliśmy

Badania opublikowane 24 lipca w medRxiv podkreślają wady dotychczasowych testów. Eksperci opisują w nim, że przeprowadzanie testów na osobach, które wykazują objawy i dostarczanie im wyników kilka dni później, w żaden sposób nie wpływa na spowolnienie pandemii.

Daniel Larremore, matematyk stosowany na University of Colorado w Boulder i jego współpracownicy stworzyli model korzyści płynących z częstszych testów, nawet tych mniej dokładnych niż obecnie. Szybkie testy powtarzane co 3 dni, z izolacją osób z wynikiem dodatnim, zapobiegają 88 proc. transmisji wirusa w porównaniu z brakiem testów.

16 lipca Fundacja Rockefellera opublikowała krajowy plan testów na obecność COVID-19 wzywający rząd federalny do wydania 75 mld dolarów na zapewnienie 30 mln testów przesiewowych i diagnostycznych tygodniowo.

Jednak przeszkodą jest niewielka liczba wykonywanych tego typu testów. Firmy zajmujące się tym są w stanie wykonać ok. 3 mln testów tygodniowo – to stanowczo za mało dla USA. Jeśli miałyby przynieść oczekiwany skutek, trzeba by ich wykonać ok. 25 mln tygodniowo.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZaprezentowano pierwszy zwiastun programu The Next Marijuana Millionaire™ – pierwszego w historii programu rozrywkowego przedstawiającego rywalizację przedsiębiorców uprawiających konopie indyjskie
Następny artykułMichał Woś vs Greenpeace. Sprawdzamy, kto ma rację w sprawie terenów leśnych w Polsce