W Koronie, niestety, obecnie sytuacja jest nienormalna, bo tak naprawdę niewiele wiadomo o jej przyszłości. Czy zagra w pierwszej lidze, czy powalczy o powrót do ekstraklasy, a przede wszystkim, czy przetrwa.
W poniedziałek rodzina Hundsdörferów z niemieckiej Bremy, do której należy 72 proc. akcji Korony, po raz szósty nie zjawiając się na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy klubu, nie tylko zakpiła ze wszystkich sympatyków piłki nożnej w Kielcach, ale też z prezydenta Bogdana Wenty. Uważam, że to dosadny sygnał, że Korona już jej nie interesuje. Tylko po co były te piękne słowa w oświadczeniu sprzed kilku tygodni, że przyszłość klubu i w pierwszej lidze jest zapewniona?
Ja niemieckim współwłaścicielom już nie ufam. I mam już dość tej gry na czas. Bo Korona czasu nie ma. Wydaje się, że to najlepszy moment na odkupienie akcji od Hundsdörferów przez miasto. Ale jednocześnie władze klubu muszą odpokutować za swoje błędy, których popełnili mnóstwo, i pozyskać trzech, czterech poważnych sponsorów.
Przyznam, że zbudowały mnie słowa Pawła Gągorowskiego, przedstawiciela miasta w radzie nadzorczej Korony, w rozmowie z “Wyborczą”: „Absolutnie nie obawiam się, że wylądujemy w czwartej lidze. Rozmawiałem długo z prezydentem Bogdanem Wentą i nastawienie jest takie, że robimy wszystko, by grać w pierwszej lidze na dobrym poziomie. Gdzieś się tli też nadzieja na szybki powrót do ekstraklasy”.
Oby tylko za słowami szły czyny.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS